Kampania prezydenta Donalda Trumpa zdystansowała się w niedzielę od prawniczki Sidney Powell, która na konferencji prasowej w ub. tygodniu twierdziła, że doszło do fałszerstw wyborczych na masową skalę. Nie podała jednak na to żadnych dowodów.

"Sidney Powell praktykuje prawo na własny rachunek. Nie jest ona członkinią Zespołu Prawnego Trumpa" - głosi oświadczenie prawników prezydenta, Rudy Giulianiego i Jenny Ellis.

Powell twierdziła m. in., że elektroniczne systemy głosowania umożliwiły "przekierowanie milionów głosów" na rzecz Joe Bidena. Nie podała jednak żadnych dowodów na poparcie tego twierdzenia.

Oświadczenie nastąpiło nazajutrz po tym jak sędzia federalny oddalił pozew prawników Trumpa domagających się zablokowania stwierdzenia zwycięstwa Bidena w Pensylwanii, jednym z kluczowych "wahających się" stanów.

Był to poważny cios dla słabnących wysiłków kampanii Trumpa zmierzających do odwrócenia jego klęski w wyborach.

Powell, która jest konserwatywną aktywistką i byłą prokurator federalną, nie ustosunkowała się dotychczas do tego oświadczenia.

Reuter informuje, powołując się na źródła w kampanii Trumpa, że prezydent ocenił jej twierdzenia jako zbyt daleko idące i odwracające uwagę od innych argumentów prawnych.

Prawniczkę skrytykowała także m.in. republikańska senator z Iowa Joni Ernst określając jej twierdzenia jako "obraźliwe". Wpływowy prowadzący programy w telewizji Fox News, Tucker Carlson, zarzucił Powell głoszenie bezpodstawnych zarzutów. (PAP)