Zarząd PO zarekomendował klubowi parlamentarnemu Koalicji Obywatelskiej zawieszenie na miesiąc w prawach członka klubu posłów, którzy "w sposób zawiniony" nie wzięli udziału w czwartkowym głosowaniu ws. wprowadzenia do porządku obrad projektu PiS dotyczącego sądów - dowiedziała się PAP.

Decyzja zarządu w tej sprawie nie zapadła jednomyślnie. Za rekomendacją zawieszenia posłów KO głosowało 15 członków zarządu. Przeciwko było 9, w tym szef klubu Koalicji Obywatelskiej Borys Budka. Dwóch członków zarządu wstrzymało się od głosu.

Projekt PiS zmian m.in. w Prawie o ustroju sądów powszechnych i ustawie o Sądzie Najwyższym nie było w pierwotnym porządku obrad obecnego posiedzenia Sejmu. Rano w czwartek na posiedzeniu Konwentu Seniorów opozycja zgłosiła sprzeciw wobec wprowadzenia tego projektu do porządku obrad. W takiej sytuacji był to punkt sporny i musiało odbyć się w tej sprawie głosowanie. Nie wzięło w nim udziału 32 posłów opozycji, w tym 11 z Koalicji Obywatelskiej. Ponieważ za uzupełnieniem porządku obrad było 201 posłów, a przeciw 193, nieobecność takiej grupy posłów opozycji, w tym 11 z KO, była rozstrzygająca dla wyniku głosowania.

Posłowie KO, którzy nie wzięli udziału w tym głosowaniu, zostali ukarani przez władze klubu karą pieniężną 1000 złotych.

Członkowie zarządu PO w nieoficjalnych rozmowach przyznają, że to głosowanie było stało się rozgrywką między liderem partii Grzegorzem Schetyną, a szefem klubu Borysem Budką, który zamierza ubiegać się o fotel szefa partii. Rozgrywką, wygraną przez Schetynę, który, jak mówią działacze, wykorzystał czwartkową wpadkę do osłabienia pozycji rywala. "To już było widać dzień wcześniej w wystąpieniu telewizyjnym Grzegorza, gdy obciążył Budkę odpowiedzialnością za absencję grupy posłów" - powiedział rozmówca PAP. "Zajmujemy się sprawami wewnętrznymi, tymczasem wciąż nie ma planu kampanii Małgorzaty Kidawy-Błońskiej" - dodał inny polityk PO.

Sam Budka nie skomentował dla PAP przebiegu posiedzenia zarządu. Po zakończeniu obrad powiedział jedynie, że decyzje zarządu musi najpierw przekazać klubowi. Zarząd ma kontynuować przerwane obrady jeszcze w piątek ok. godz. 17.

Z nieoficjalnych informacji uzyskanych przez PAP wynika, że kolegium klubu (kilkunastoosobowe kierownictwo, w skład którego wchodzą nie tylko posłowie PO) ma każdy z przypadków tych 11 posłów rozpatrzeć indywidulanie i wziąć pod uwagę to, czy nieobecność na głosowaniu była usprawiedliwiona czy nie i jeśli uznają, że ktoś nie wziął udziału w głosowaniu "w sposób zawiniony", zostanie zawieszony w prawach członka klubu na miesiąc.

W głosowaniu z klubu KO nie wzięli udziału: Jerzy Borowczak, Joanna Frydrych, Jerzy Hardie-Douglas, Joanna Kluzik-Rostkowska, Tomasz Kostuś, Gabriela Lenartowicz, Jagna Marczułajtis-Walczak, Grzegorz Napieralski, Paweł Poncyljusz, Witold Zembaczyński i Tadeusz Zwiefka.

Spośród tej grupy zwolnienie lekarskie przedstawił Witold Zembaczyński. Jerzy Hardie-Douglas przekonywał PAP, że był, tylko źle włożył kartę do głosowania. Gabriela Lenartowicz, jak mówiła, była za granicą z wizytą uzgodnioną z kierownictwem klubu.

Pozostali przyznają, że albo nie wiedzieli o tym terminie głosowania, albo po prostu nie zdążyli. Tomasz Kostuś przekonywał w rozmowie z PAP, że był na uroczystościach jako przedstawiciel Sejmu i z powodu korków nie zdążył na czas wrócić. "Ale to jest moja wina, więc poddam się wszelkim karom" - powiedział.

Z kolei Jerzy Borowczak zaznaczył, że zawsze przylatuje do Sejmu z Gdańska dzień przed posiedzeniem, ale tym razem był poprzedniego dnia na demonstracjach w obronie sądów i miał polecieć samolotem o 8.45. Lot jednak został odwołany z powodu mgły. "Ale to mnie nie usprawiedliwia, bo przecież mogłem przylecieć dzień wcześniej, albo pojechać pociągiem" - powiedział Borowczak PAP.