Izba Reprezentantów jest gotowa, by jeszcze przed świętami postawić prezydenta w stan oskarżenia. Szykuje się polityczny spektakl.
Przewodnicząca Izby Reprezentantów Nancy Pelosi poprosiła w piątek szefów kilku komisji kongresowych badających, czy Donald Trump nie złamał prawa, by przeprowadzili głosowania wśród ich członków, czy postawić prezydentowi konkretne zarzuty i przenieść sprawę na forum całej izby, która po debacie może postawić głowę państwa w stan oskarżenia.
Decyzja kalifornijskiej demokratki jest naturalną konsekwencją tego, co wokół impeachmentu parlamentarna opozycja robi od kilku miesięcy. Trudno byłoby sobie też wyobrazić inne rozstrzygnięcie, skoro przedstawiciele Partii Demokratycznej zainwestowali w nie już tyle politycznego kapitału. Gdyby się teraz wycofali, spotkaliby się z ostrą krytyką za to, że zainicjowali wielki chaos i doprowadzili do kryzysu instytucji państwowych.
Po ogłoszeniu wspomnianej decyzji Pelosi udzieliła wywiadu telewizji CNN. – Dzisiejszy dzień jest historyczny. Przekroczyliśmy próg, za którym nie ma już drogi powrotnej. Mam nadzieję, że zostanie on zapamiętany jako uhonorowanie wizji demokracji, jaką zostawili nam Ojcowie Założyciele Ameryki – powiedziała przewodnicząca Izby Reprezentantów. Dodała też, że fakty zostały ustalone i że nie ma wobec nich wątpliwości. Jej zdaniem prezydent nadużył władzy dla własnych korzyści, ryzykując bezpieczeństwem narodowym.
Demokraci nieroby
Chodzi o to, że Trump miał uzależniać pomoc militarną dla Ukrainy i wywierać bezpośrednią presję na jej prezydenta Wołodymyra Zełenskiego, aby ten przekazał mu materiały obciążające byłego wiceprezydenta Joego Bidena, dzisiaj najpoważniejszego rywala urzędującego prezydenta w przyszłorocznych wyborach. Sprawę od razu skomentował Trump, jak zwykle za pośrednictwem Twittera. „Nic nierobiący skrajnie lewicowi demokraci chcą mnie usunąć z urzędu bez powodu. Odpuścili już brednie Muellera – wyniki raportu specjalnego prokuratora powołanego do zbadania, czy Kreml ingerował w poprzednią kampanię wyborczą i pomagał sztabowi republikańskiego kandydata – red.), więc teraz czepiają się moich dwóch całkowicie normalnych rozmów z prezydentem Ukrainy” – napisał gospodarz Białego Domu.
Teraz piłka jest po stronie przewodniczącego komisji sprawiedliwości Izby Reprezentantów Jerry’ego Nadlera, który musi zebrać wyniki dochodzeń z innych komisji kongresowych oraz naszkicować treść ewentualnego aktu oskarżenia i przesłać ten materiał całej izbie. W weekend Nadler ogłosił, że w poniedziałek odbędą się konsultacje z prawnikami zatrudnionymi przez administrację Kongresu i poprosił jednocześnie członków komisji sprawiedliwości oraz wywiadu, żeby odwołali swoje plany wyjazdowe i w najbliższym czasie nie opuszczali Waszyngtonu.
– Według czworga osób z Partii Demokratycznej, z którymi rozmawiałam, już w tym tygodniu będą gotowe trzy punkty aktu oskarżenia. Plan jest taki, żeby przeprowadzić procedurę postawienia prezydenta w stan oskarżenia jeszcze przed Bożym Narodzeniem. Demokraci nie chcą jednak, żeby w święta media żyły tylko impeachmentem, więc Nancy Pelosi planuje jeszcze serię głosowań okołobudżetowych, gdzie liczy na międzypartyjny kompromis – mówi DGP Olivia Beavers, dziennikarka akredytowana na Kapitolu, na bieżąco relacjonująca prace Kongresu.
Wezwą Bidena
Do wzmożonej aktywności przygotowują się także republikanie z Senatu. Planują polityczną ofensywę przeciwko demokratom z Izby w ramach dostępnych im procedur. Chcą jednak zachować ostrożność, bo co najmniej pięcioro z nich czeka w listopadzie 2020 r. trudna kampania o reelekcję, więc nie chcą się specjalnie narażać elektoratowi. Ale z tego, co ustalili dziennikarze, można wywnioskować, że będą chcieli wezwać na świadka Joego Bidena i skupić uwagę Amerykanów na tym, co robił na Ukrainie, gdy jeździł tam z misją dyplomatyczną w imieniu Baracka Obamy, oraz jakie dokładnie interesy w ukraińskiej firmie z branży energetycznej Burisma Holding robił jego syn Hunter Biden.
Republikanie murem
Konstrukcja odsuwania od władzy przypomina zwykły proces sądowy. Rolę kolektywnego prokuratora pełni Izba Reprezentantów. „Ona też będzie miała wyłączne prawo stawiania w stan oskarżenia za nadużycia popełnione w czasie sprawowania urzędu” – tak określa rolę kongresmenów ustawa zasadnicza. Kiedy na forum całej izby zostaną przegłosowane tzw. artykuły impeachmentu, sprawa pójdzie dalej. „Senatowi będzie przysługiwać wyłączne prawo rozpatrywania oskarżeń o nadużycia popełnione w związku ze sprawowaniem urzędu (…). Rozprawie przeciw prezydentowi Stanów Zjednoczonych będzie przewodniczył prezes Sądu Najwyższego. Nikt nie może być uznany za winnego bez zgody dwóch trzecich obecnych na posiedzeniu senatorów” – zapisano w konstytucji.
Afera ukraińska według konstytucjonalistów (m.in. prof. Pameli Karlan), którzy w minionym tygodniu przedstawiali swoje opinie kongresmenom, jest dowodem na przekroczenie uprawnień przez prezydenta oraz nadużycie władzy w postaci próby zaangażowania amerykańskiego fiskusa oraz armii do realizacji partykularnych interesów politycznych. Ale czy senatorowie są tego samego zdania? Nic na to nie wskazuje. Jak dotąd ani jeden z 53 republikanów nie poparł inicjatywy impeachmentu, a że do wyroku skazującego potrzeba 67 głosów, 20 z nich musiałoby dołączyć do całego klubu demokratycznego.
Gdyby ktokolwiek z prawicy się na to zdecydował, ekipa Trumpa, który zdominował Partię Republikańską, znalazłaby rywala dla takiego senatora w kolejnym cyklu prawyborów. Dlatego dziś, na nieco ponad rok przed wyborami prezydenckimi, szanse na impeachment prezydenta USA są bliskie zeru. Gdyby jednak ten promil szansy się spełnił, nie oznacza to, że Donald Trump trafi automatycznie do więzienia. Według ustawy zasadniczej w sprawie o nadużycie popełnione w związku ze sprawowaniem urzędu można skazać tylko na usunięcie z zajmowanego urzędu. Dopiero wówczas prezydent będzie mógł być pociągnięty do odpowiedzialności karnej i skazany na mocy prawa powszechnego.
Przypadki Clintona i Nixona
Procedurę impeachmentu w XX w. uruchamiano dwukrotnie. W przypadku Richarda Nixona komisja sprawiedliwości Izby Reprezentantów przegłosowała postawienie głowie państwa trzech zarzutów i oddała wniosek pod głosowanie całej izby, w ktorej – jak dziś – przewagę mieli demokraci.
Zanim doszło do głosowania, lider ultrakonserwatywnej frakcji Partii Republikańskiej, senator Barry Goldwater, udał się do Białego Domu i powiedział prezydentowi w oczy, że jeżeli dojdzie do procesu w Senacie, to jest dość głosów po obu stronach politycznego sporu, żeby Nixona skazać, pozbawić urzędu i otworzyć drogę regularnej procedurze karnej. Dlatego ówczesny prezydent wolał uniknąć większego upokorzenia i jako jedyny w historii USA podał się do dymisji.
W 1998 r. przeprowadzono całą procedurę. Republikanie z izby postawili Billa Clintona w stan oskarżenia, stawiając mu zarzut krzywoprzysięstwa w zeznaniach przed wielką ławą przysięgłych w cywilnych pozwach, które złożyły oskarżające go o nadużycia seksualne Paula Jones i Monica Lewinsky. W Senacie odbył się proces, ale w ostatecznym głosowaniu oba sformułowane przez izbę zarzuty zostały odrzucone i Clintona uniewinniono. Dziecięciu republikańskich senatorów było przeciwko impeachmentowi, bo uznało, że sprawa jest zbyt małej wagi, by doprowadzać do kryzysu na najwyższym szczeblu władzy w USA.