Atak rakietowy państw Zachodu na Syrię to sygnał wysłany Rosji; strona amerykańska powiedziała "sprawdzam" stronie rosyjskiej, teraz w wymiarze symbolicznym Rosja będzie musiała zareagować - ocenił w sobotę dr Jacek Raubo, ekspert ds. bezpieczeństwa z Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu.

Połączone siły lotnictwa amerykańskiego, brytyjskiego i francuskiego przeprowadziły w sobotę nad ranem serię nalotów w Syrii w ramach akcji odwetowej za użycie broni chemicznej podczas ataku 7 kwietnia w mieście Duma we Wschodniej Gucie, na wschód od Damaszku. O ten atak chemiczny kraje zachodnie oskarżają armię prezydenta Syrii Baszara el-Asada. Koalicja zbombardowała obiekty w Damaszku i na zachód od miasta Hims.

Prezydent USA Donald Trump, informując o ostrzałach, powiedział m.in., że naloty odwetowe są konsekwencją niedotrzymania przez Rosję danego słowa w sprawie likwidacji broni chemicznej w Syrii. "Nie byłoby ich, gdyby Rosja nie poniosła porażki w swych planach powstrzymania Asada przed sięgnięciem po broń chemiczną" - zaznaczył Trump.

"Postawa Donalda Trumpa oraz europejskich partnerów nakłania nas do stwierdzenia, że operacja militarna musiała się odbyć, bo inaczej Francuzi, Amerykanie oraz Brytyjczycy mogliby mieć problem wizerunkowy " - powiedział Raubo TVP Info.

Jak ocenił, "to, co dzisiaj widzieliśmy jest pewnym konsensusem między kwestiami wizerunkowymi, kwestią polityczną i kwestią militarną". "Raczej bym nie skupiał się nad efektywnością tego uderzenia w stosunku do całości potencjału chemicznego Baszara el-Asada czy też nawet elementów ważnych dla prowadzenia działań zbrojnych po stronie reżimu syryjskiego" - powiedział Raubo.

Według niego dla Rosjan "teraz jest czas - tak jak w rozgrywce szachowej - na wykonanie własnego ruchu". "Oni mają konkretne, mocne atuty nie tylko w samej Syrii, trzeba się spodziewać, że będą wybierali odpowiednie narzędzia względem ich polityki regionalnej, czy globalnej, to mogą być uderzenia niekinetyczyne, niebędące typową militarną odpowiedzią, ale wobec na przykład wsparcia Baszara el-Asada może być zastosowana polityka np. oficjalnego powrotu do Syrii z większą pomocą" - podkreślał.

Zauważył, że jak wcześniej "propagandowo odtrąbiono ograniczenie kontyngentu rosyjskiego, zakończenie pewnej fazy działań, teraz możemy usłyszeć, że dochodzi do dyslokacji większych jednostek, albo większej pomocy". Raubo ocenił, że nie można wykluczyć, że obecnie "zgodnie z taką regułą przenoszenia, odmrażania takich rzeczy na całym świecie, może dojść np. do odmrożenia takiego konfliktu, w którym Rosja odgrywa jakąś rolę, bardzo inspirującą albo wzmacniającą charakter działań".

"Jesteśmy przed pewnym progiem działania ze strony dużych państw, strona amerykańska powiedziała: +Sprawdzam+ stronie rosyjskiej" - podkreślił Raubo.

"Niestety musimy sobie zdawać sprawę z tego, że jakiekolwiek uderzenie na Syrię, nawet ograniczone, pod którym się podpiszą strony uderzenia, czyli np. Amerykanie, Brytyjczycy, Francuzi, obecnie będzie jednoznaczne w takim wymiarze informacyjnym, propagandowym wobec rosyjskiej obecności w Syrii. I ono nigdy nie może być traktowane jako umożliwienie sobie jednorazowego działania, dlatego, że druga strona będzie musiała zareagować" - dodał.

Według Raubo wynika to tego, że zaatakowano bardzo bliskiego sojusznika rosyjskiego, który - jak podkreślił ekspert - "został utrzymany tak naprawdę kroplówką rosyjską w postaci i zasobów ludzkich, finansowych i uzbrojenia". "Dlatego w wymiarze informacyjnym, symbolicznym, Rosja będzie musiała teraz zadziałać" - podkreślił Raubo.