Gdy inne kraje europejskie otworzyły szeroko ramiona na przybyszów z Afryki Północnej i Bliskiego Wschodu, nikt Polski nie pytał o zdanie, zaczęto mówić o solidarności dopiero, gdy powstał problem - podkreśla szefowa gabinetu politycznego premier Elżbieta Witek.

Minister w czwartek na antenie TVP1 podkreśliła, że polski rząd nie zmieni zdania w kwestii relokacji uchodźców, bo jego zadaniem jest przede wszystkim dbanie o bezpieczeństwo swoich obywateli. Nawiązała do wtorkowego oświadczenia Komisji Europejskiej, która zagroziła rozpoczęciem procedury o naruszenie prawa UE, jeśli Polska, Węgry i Austria do czerwca nie przystąpią do relokacji uchodźców; te trzy kraje nie relokowały dotychczas ani jednej osoby.

Witek zaznaczyła, że "nikt się nas nie pytał", gdy inne kraje europejskie "otworzyły szeroko ramiona na przybyszów z Afryki Północnej i Bliskiego Wschodu". "My w tym udziału nie braliśmy" - zauważyła. "Ktoś się na coś zgodził, nie pytał nas o zdanie" - podkreśliła. Jak mówiła, o solidarności zaczęto mówić później, gdy okazało się, że powstał problem.

"Inaczej rozumiemy słowo solidarność, bo to kraje Europy Zachodniej miały w przeszłości kolonie, więc można by poprzez tę analogię, że skoro tak było, mogą wziąć na siebie ten obowiązek" - stwierdziła szefowa gabinetu politycznego premier Beaty Szydło.

Według niej 74 proc. Polaków sprzeciwia się przyjmowaniu uchodźców nie dlatego, że Prawo i Sprawiedliwość straszy uchodźcami. "Naprawdę jakikolwiek kanał telewizyjny się włączy, to widać, co się dzieje na zachodzie Europy" - powiedziała Witek.

Odnosząc się do ewentualnych sankcji wobec Polski w związku z programem relokacji Witek mówiła, że nie wie, na podstawie jakich zapisów traktatowych takie kary miałyby zostać nałożone. Jak podkreśliła, polityka azylowa jest sprawą wewnętrzną każdego państwa członkowskiego UE.

Minister powiedziała, że polski rząd aktywnie włącza się w pomoc uchodźcom, w zabezpieczenie granic zewnętrznych UE. Jak zauważyła polski rząd pomaga Syryjczykom na miejscu. Poinformowała, że w czwartek premier Beata Szydło otrzymała list od misjonarki, w którym przekazane zostały podziękowania od Syryjczyków. Według Witek podziękowali oni za to, że pomoc jest świadczona na miejscu. "Oni nie chcą opuszczać własnej ojczyzny. Jeżeli jest taka możliwość, można ich leczyć tam, pomagać im tam, to oni tego właśnie potrzebują" - dodała.

Witek odniosła się też do wypowiedzi biskupa Tadeusza Pieronka, który w wywiadzie dla "Rzeczpospolitej" stwierdził, że przyjęcie uchodźców jest "moralnym obowiązkiem Polski". "Prawdziwi chrześcijanie są za przyjmowaniem uchodźców. Politycy nie mogą wybiórczo korzystać z nauk Kościoła" - powiedział duchowny.

Minister powiedziała, że zabolała ją wypowiedź biskupa. "Ja jestem chrześcijanką, jestem katoliczką i staram się być dobrym człowiekiem. Tak postępuje także polski rząd, który dba o obywateli i pomaga" - mówiła. Dodała, że pomoc może być świadczona w różny sposób.