PE przygotowuje się do przyszłotygodniowego głosowania ws. reformy unijnego systemu pozwoleń na emisję CO2 - ETS. Wśród polskich europosłów panuje mobilizacja, by powstrzymać kosztowne dla polskiej gospodarki zakusy bardziej zielonych deputowanych.

Sytuacja jest o tyle skomplikowana, że przyjęte do tej pory przez dwie kluczowe komisje rekomendacje w tej sprawie znacznie się różnią. Komisja przemysłu zaproponowała łagodniejsze podejście, jednak wiodąca w tej sprawie, nastawiona bardziej ekologicznie, komisja środowiska chce przyjęcia rozwiązań, które byłby dużo mniej korzystne dla naszego kraju.

"Ustalenia z komisji środowiska rzeczywiście podrażają koszty dostosowania polskiej gospodarki i mają negatywne skutki dla energetyki. Będziemy toczyć o to batalię" - powiedział dziennikarzom w Brukseli szef delegacji PO w PE Janusz Lewandowski.

Unijny system pozwoleń na emisję CO2 to jedno z głównych narzędzi, które mają pomóc UE ograniczyć emisję gazów cieplarnianych zgodnie z przyjętym przez wszystkie państwa członkowskie 40-procentowym celem na 2030 rok. Polska od samego początku ma z nim problem, gdyż oznacza on dodatkowe koszty dla naszej powiązanej z węglem gospodarki.

Teraz UE zajmuje się reformą ETS-u, tak by dopasować go do celów redukcji emisji, jakie UE musi osiągnąć do końca przyszłej dekady. Największym problemem z punktu widzenia naszego kraju jest tempo redukcji liczby uprawnień. Komisja przemysłu PE, zgodnie zresztą z propozycją Komisji Europejskiej, zaproponowała, by całkowita liczba pozwoleń spadała o 2,2 proc. rocznie od 2021 roku.

Jednak komisja środowiska zmieniła ten wskaźnik na 2,4 proc. Ta z pozoru niewielka różnica ma kolosalne znaczenie dla przemysłu - szybsze znikanie uprawnień będzie bowiem sprzyjało windowaniu cen pozwoleń. Jeśli wysokoemisyjne przedsiębiorstwa nie zdążą odpowiednio wcześnie się zmodernizować, zawiśnie nad nimi widmo bankructwa.

"Propozycje, jakie wyszły z komisji środowiska, są dla nas nie do przyjęcia" - powiedziała PAP europosłanka PiS Jadwiga Wiśniewska. Zapowiedziała, że jej grupa będzie dążyła do tego, by zmodyfikować niekorzystne dla nas rozwiązania.

Na dobry efekt w tej sprawie jest zresztą spora szansa, bo największa frakcja w PE, Europejska Partia Ludowa, ma zgłosić poprawkę, by tempo redukcji obniżyć do poziomu 2,2 proc.

"Mamy koalicję posłów, którzy myślą podobnie jak my. To nie jest na szczęście tylko Europa Środkowo-Wschodnia. To są także Włochy, Hiszpania, Grecja, a w kilku sprawach bardzo walczą również Niemcy" - powiedział dziennikarzom szef komisji przemysłu PE Jerzy Buzek.

Nasi europosłowie chcą też zmian dotyczących rezerwy stabilności rynkowej (MSR). Komisja środowiska zaproponowała, by 800 mln uprawnień do emisji zostało z niej skasowane w 2021 r., co również wpłynie na podniesienie ceny pozwoleń. Europosłowie Platformy chcą, by na sesji plenarnej w Strasburgu liczba uprawnień do skasowania została zmniejszona do 300 mln.

Kolejnym punktem reformy ważnym dla naszego kraju jest zarządzanie funduszem modernizacyjnym. 10 najbiedniejszych państw członkowskich dostanie na unowocześnianie systemu energetycznego 310 mln pozwoleń na emisję. 43 proc. z tego przypadnie Polsce, co przełoży się na miliardy złotych na inwestycje w modernizację energetyki.

KE chciała, by zarządzanie funduszem było w rękach przedstawicieli państw członkowskich, KE oraz Europejskiego Banku Inwestycyjnego (EBI). Polska obawiała się, że zarządzanie funduszem przez KE i EBI sprawi, iż nie wszystkie projekty, jakie chciałaby realizować, będą mogły otrzymać wsparcie. Na czarnej liście mogłyby się znaleźć np. inwestycje, które byłyby w jakikolwiek sposób związane z wykorzystaniem węgla jako surowca energetycznego.

Teraz nasi europosłowie będą się starać znaleźć większość, która poprze nasz punkt widzenia, tak by EBI nie mógł blokować inwestycji z tego funduszu w jakiekolwiek projekty powiązane z węglem (np. w modernizację sieci przesyłowych).

Polacy w PE przeciwstawiają się też wprowadzeniu tzw. cła węglowego, czyli dodatkowych opłat na produkty importowane do UE, których wytworzenie wiąże się z wysoką emisją CO2. Komisja środowiska zaproponowała na początek, by z darmowych uprawnień nie mogli korzystać producenci cementu, bo chronić miałoby ich właśnie cło węglowe. Przemysł jest jednak sceptyczny, wskazując, że takie rozwiązania mogłyby doprowadzić do wojny handlowej z unijnymi partnerami, a także naruszać zobowiązania podjęte w ramach WTO.

Rozmiękczanie zapisów reformy w PE nie będzie jednak łatwe, bo inne grupy polityczne też będą walczyć o swoje priorytety. "Obawiamy się różnych poprawek na sesji plenarnej" - przyznał Buzek.

Zaplanowane na przyszły wtorek głosowanie nie zakończy procesu legislacyjnego, a jedynie wyznaczy stanowisko negocjacyjne PE do rozmów z przedstawicielami państw członkowskich w Radzie UE. Stolicom jak na razie nie udało się wypracować kompromisu w tej sprawie, ale prezydencja maltańska chciałby, aby stało się to w najbliższym czasie.

Z Brukseli Krzysztof Strzępka (PAP)