Osoby, które zapłaciły składki za marzec, chociaż były uprawnione do zwolnienia, będą mogły żądać zwrotu pieniędzy.
Osoby, które zapłaciły składki za marzec, chociaż były uprawnione do zwolnienia, będą mogły żądać zwrotu pieniędzy.
Taką możliwość daje im tarcza 2.0, czyli obowiązująca od soboty, 18 kwietnia, ustawa o szczególnych instrumentach wsparcia w związku z rozprzestrzenianiem się wirusa SARS-CoV-2 (Dz.U. z 2020 r. poz. 695).
Na problem osób, które opłaciły składki do Zakładu Ubezpieczeń Społecznych za marzec mimo spełnienia kryteriów uprawniających je do zwolnienia z należności, zwracaliśmy uwagę w DGP nr 74 z 16 kwietnia 2020 r. („Pośpiech przekreślił ulgę”). W takiej sytuacji znaleźli się np. samozatrudnieni, którzy nie byli w stanie ustalić, jaki przychód uzyskali za marzec, i z ostrożności zapłacili należności do ZUS, a także osoby, które opłaciły składki za dwa miesiące z góry (luty i marzec) lub po prostu nie były świadome wykuwających się w pośpiechu regulacji.
Podstawą do zwrotu wpłaconych do organu rentowego należności jest art. 24 ustawy o systemie ubezpieczeń społecznych (t.j. Dz.U. z 2020 r. poz. 266), w którym uregulowana jest kwestia rozliczenia nadpłaty składek.
– W konsekwencji płatnik, który złożył do ZUS wniosek o zwolnienie ze składek, a jednocześnie uregulował należności za marzec, ma dwie opcje. Może nie podejmować żadnych działań, a wtedy organ rentowy z urzędu zaliczy nadpłatę na poczet przyszłych składek. Jeżeli jednak chce zwrotu pieniędzy, powinien złożyć w ZUS wniosek o zwrot nadpłaty – tłumaczy Katarzyna Przyborowska, radca prawny z Kancelarii Lege Artis, specjalistka z zakresu ubezpieczeń społecznych.
– To rozwiązanie proprzedsiębiorcze – ocenia zmianę przepisów Arkadiusz Pączka z Pracodawców RP.
A co z firmami, które wstrzymały się z zapłatą składek 15 kwietnia, bo czekały na nowe przepisy?
– Organy administracji państwowej stosują prawo obowiązujące w dniu wydania decyzji, a zmiany najprawdopodobniej zdążą wejść w życie przed ich wydaniem. Dlatego firmy, które 15 kwietnia nie zapłaciły należności do ZUS, a kwalifikują się do zwolnienia i po wejściu w życie tarczy 2.0 złożą odpowiedni wniosek, nie będą miały problemów z zaległościami – mówi dr Tomasz Lasocki z Wydziału Prawa i Administracji UW.
Ekspert pozytywnie ocenia też objęcie zwolnieniem samozatrudnionych, którzy rozpoczęli działalność przed 1 kwietnia.
– Takie osoby są w jeszcze trudniejszej sytuacji niż działający dłużej przedsiębiorcy, bo początek ich firmy przypadł na okres pandemii – podkreśla.
Wcześniej z rządu dochodziły głosy dotyczące zwolnienia ze składek wszystkich samozatrudnionych bez względu na wysokość ich przychodu (obecnie limit uprawniający do skorzystania z ulgi wynosi 15 681 zł). Choć taka poprawka została też zarekomendowana przez Senat, Sejm ostatecznie ją odrzucił.
Zdaniem Tomasza Lasockiego decyzję tę należy rozpatrywać w kwestiach możliwości finansowych państwa. W podobnym tonie wypowiada się też Arkadiusz Pączka, który zdaje sobie sprawę, że wszystko zależy od ilości pieniędzy, jakimi dysponuje rząd.
– Każde rozwiązanie jest kalkulowane. Dlatego nie spodziewam się, że w przypadku samozatrudnionych próg przychodów prędko zniknie. Jeśli w ogóle tak się stanie – podkreśla.
Przedstawiciel Pracodawców RP podkreśla, że jego organizacja jest za jak najszerszym zwolnieniem dla firm z obciążeń takich jak np. ZUS. Popiera go Łukasz Kozłowski z Federacji Przedsiębiorców Polskich.
– Im szersze wsparcie dla firm, w tym również w postaci zwolnienia ze składek, tym lepiej. Należy jednak pamiętać, że dysponujemy przestrzenią fiskalną na zwolnienie jedynie części podmiotów. W związku z tym potrzebne są dobrze wycelowane rozwiązania – tłumaczy.
Ekspert ma nadzieję, że nie oznacza to jednak całkowitej rezygnacji z poluzowywania kryteriów.
– Cały czas pozostają kwestie, które trzeba rozwiązać na drodze legislacyjnej. Dlatego być może regulacje w omawianym obszarze pojawią się przy kolejnej nowelizacji. Warto np. zastanowić się nad bardziej elastycznym progiem limitu przychodów – sugeruje Kozłowski.
Tłumaczy, że w przypadku sztywno określonego limitu może dochodzić do nierównego traktowania przedsiębiorców.
– Różnica między sytuacją samozatrudnionego, który ma przychód 15 681 zł, czyli w maksymalnej wysokości uprawniającej do zwolnienia z ZUS, a tego, który wypracował 15 700 zł, jest żadna. Ten pierwszy zostanie jednak całkowicie zwolniony ze składek, a drugi będzie musiał je zapłacić w pełnej kwocie – wyjaśnia.
Dlatego sugeruje, aby po przekroczeniu limitu 15 681 zł kwota zwolnienia z należności do ZUS, zamiast gwałtownie maleć do zera, była proporcjonalnie pomniejszana.
Z informacji z ZUS wynika, że przedsiębiorcy popełniają dużo prostych błędów przy wypełnianiu wniosków o pomoc w ramach tarczy antykryzysowej. Najczęstszym jest niepodpisywanie oświadczeń.
– Brak podpisu powoduje, że wniosek zamiast trafić do realizacji, musi zostać uzupełniony. W tym przypadku wszczynane jest postępowanie wyjaśniające, co wydłuża czas wypłaty postojowego czy wydania decyzji o zwolnieniu z opłacania składek – tłumaczy Paweł Żebrowski, rzecznik ZUS.
Zdarzają się też inne błędy. – Udostępniliśmy na stronie internetowej wzór poprawnie wypełnionego wniosku, który jest podpisany Jan Kowalski. Niestety, niektóre osoby przepisują wzór bezrefleksyjnie, łącznie z tym imieniem i nazwiskiem – mówi rzecznik.
Dodaje, że przedsiębiorcy często dopisują niepotrzebne informacje we wnioskach w różnych miejscach.
– Zdarza się, że zamiast wynagrodzenia miesięcznego wpisywana jest stawka godzinowa. Częstym błędem jest też podawanie nieprawidłowego numeru rachunku bankowego – opowiada Żebrowski.
Zwraca uwagę, że wiele wniosków wpływało na różne e-maile placówek ZUS, co jest błędem. – Takie osoby muszą ponownie złożyć podpisany wniosek – wyjaśnia.
I apeluje o staranne i dokładne wypełnianie koniecznych dokumentów.
Etap legislacyjny
Ustawa weszła w życie 18 kwietnia
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama