Prezydent Lech Kaczyński uważa, że najlepiej byłoby, gdyby na listopadowym szczycie UE reprezentował Polskę wspólnie z premierem Donaldem Tuskiem. "Ale to nie będzie przedmiotem żadnego sporu, proszę na to nie liczyć" - podkreślił prezydent we wtorek.

Lech Kaczyński poinformował jednocześnie na konferencji prasowej w Pałacu Prezydenckim, że zdecydowali z Donaldem Tuskiem na posiedzeniu Rady Gabinetowej, iż "oddzielnie" ustalą sprawę składu delegacji na szczyt UE 7 listopada.

Prezydent zwrócił uwagę, że ten nadzwyczajny szczyt UE poświęcony kryzysowi finansowemu "nie ma charakteru formalnego". Jak mówił, "to jest w istocie lunch" przed wyjazdem do Waszyngtonu prezydenta Francji Nicolasa Sarkozy`ego, który będzie reprezentował w USA nie tylko Francję, ale także i Unię Europejską.

"Myślę, że jeżeli będą potrzebne dwa krzesła, to będą" - powiedział L.Kaczyński nawiązując do tego, że dla delegacji każdego państwa ma być przygotowane w siedzibie Rady Europejskiej podczas spotkania przywódców państw i rządów jedno krzesło.

Jak podkreślił, osobiście uważa, że najlepiej, gdyby na spotkaniu w Brukseli był obecny prezydent i premier, ale - zastrzegł - sporu w tej sprawie nie będzie.

Z kolei premier przed posiedzeniem Rady Gabinetowej zapowiedział, że jeśli prezydent potwierdzi "niezłomną wolę" wyjazdu szczyt UE do Brukseli 7 listopada, to rząd zapewni mu wszystkie potrzebne ułatwienia.

Prezydent uczestniczył w części obrad szczytu, mimo że nie znalazł się w składzie delegacji, który rząd oficjalnie zgłosił do Brukseli

Jednocześnie Donald Tusk ocenił, że byłoby lepiej, gdyby to on osobiście uczestniczył w spotkaniu w Brukseli. Jak dodał, w rozmowach na szczycie UE powinna uczestniczyć jedna osoba z naszego kraju.

Przed październikowym spotkaniem unijnych przywódców doszło do ostrego sporu między Lechem Kaczyńskim a Donaldem Tuskiem o skład polskiej delegacji.

Po kilkudniowym konflikcie na posiedzeniu Rady Europejskiej w Brukseli byli zarówno prezydent, jak i premier, ale Lech Kaczyński poleciał do Brukseli wyczarterowanym samolotem, bo kancelaria premiera nie zgodziła się, by skorzystał z samolotu rządowego.

Prezydent uczestniczył w części obrad szczytu, mimo że nie znalazł się w składzie delegacji, który rząd oficjalnie zgłosił do Brukseli.