Szał na restauracje serwujące dania kuchni polskiej powoli przemija. W większych miastach triumfy święci sushi. Przez ostatni rok liczba klientów w tego rodzaju lokalach wzrosła o ok. 20 proc. I coraz lepiej w branży się dzieje.
W giełdowej Sanace przychody w I półroczu wyniosły 6,8 mln zł (rok wcześniej 6,5 mln zł). Firma osiągnęła też 216 tys. zysku netto wobec 426 tys. zł straty rok wcześniej.
– Lokale sushi staną się równoprawnymi konkurentami dla fast foodów i pizzerii – przewiduje Izabella Borowska z IDB Consulting.
Wzrost konkurencji wymusza spadek cen. Najtańsze sushi-bary są w Warszawie. W stolicy jest ich najwięcej, przez co nie tylko ich standard, ale i ceny są najbardziej zróżnicowane. Rośnie liczba placówek. Głównie za sprawą menedżerów i pracowników firm, którzy upodobali sobie restauracje z kuchnią japońską na miejsce lunchów oraz biznesowych spotkań. Potrawy zamawiane są nie tylko na biznesowe czy prywatne bankiety, ale i na wesela.
– Liczba klientów rośnie, ale już nie tak dynamicznie jak kiedyś. Myślę, że jest to związane z rozwojem konkurencji na rynku – wyjaśniają szefowie Inaby.
Kiedy 12 lat temu powstał lokal tej marki, na polskim rynku działało 10 restauracji i barów z kuchnią japońską. Dziś funkcjonuje ponad 200 punktów specjalizujących się w sushi. Gdyby jednak do tego doliczyć również te restauracje i bary, w których dania kuchni japońskiej serwuje się jako dodatkowe menu, to ich liczba byłaby dwukrotnie większa.
Dziś największym graczem na rynku jest Nigiri Sushi, która ma 17 lokali
Zdaniem analityków rozwój tego segmentu w najbliższych latach przyspieszy. Już około dziesięciu restauracji z kuchnią japońską zdecydowało się na rozwój poprzez franczyzę. Ceny inwestycji zaczynają się od 70 tys. zł i coraz więcej osób wybiera sushi-bar na swój pierwszy biznes. Dziś największym graczem na rynku jest Nigiri Sushi, która ma 17 lokali. Ta sieć zdominowała Warszawę, gdzie ma już 10 restauracji.
– Wzrost popularności kuchni japońskiej wiąże się też ze spadkiem cen – rynek sushi z segmentu premium przesuwa się w kierunku casual dining, czyli restauracji ze średniego segmentu cenowego – dodaje Izabella Borowska z IDB Consulting.
W ostatnim roku średnie ceny spadły o około 10 – 15 proc. Największe wahania są widoczne w Warszawie, gdzie rynek jest najmocniej rozwinięty, a niewielkie sushi-bary pojawiają się nawet na osiedlach mieszkaniowych.
Na Ursynowie za danie z krewetek zapłacimy około 20 zł, czyli nawet o 30 proc. taniej niż w Śródmieściu.