5 lat więzienia dla b. posła Samoobrony Stanisława Łyżwińskiego oraz 2 lata i 3 miesiące dla lidera partii Andrzeja Leppera - to wyroki sądu I instancji w procesie ws. "seksafery" w Samoobronie. Właśnie o takie kary wnosiła prokuratura.



Sąd Okręgowy w Piotrkowie Tryb. uznał w czwartek obu oskarżonych za winnych wszystkich stawianych im zarzutów. Łyżwiński był oskarżony m.in. o zgwałcenie kobiety i wykorzystywanie seksualne działaczek Samoobrony, a Lepper - o żądanie i przyjmowanie "korzyści o charakterze seksualnym" od działaczek partii, w tym Anety Krawczyk.

Mocą nieprawomocnego wyroku Łyżwiński ma ponadto zapłacić 5 tys. zł nawiązki na cel społeczny oraz ok. 30 tys. zł kosztów procesu. Leppera obciążono ok. 20 tys. tych kosztów. Sąd utajnił uzasadnienie wyroku. Także cały proces, który trwał od maja 2008 r., był tajny.

Wysokość wymierzonych kar więzienia jest taka, o jakie wnioskowała prokuratura. Prokurator żądał dodatkowo dla Łyżwińskiego pięcioletniego pozbawienia praw publicznych w postaci zakazu możliwości startu w wyborach. Obrońcy oraz sami oskarżeni wnosili o uniewinnienie. Lepperowi groziła kara do 8, a Łyżwińskiemu - do 10 lat więzienia.

Na ogłoszeniu wyroku nie było ani Łyżwińskiego, ani Leppera. Ich obrońcy zapowiedzieli apelację. "Przy tak skrajnych stanowiskach oskarżonych i prokuratury nie może być innej decyzji" - powiedziała mec. Elżbieta Lewicka. Dodała, że tego wyroku nie można aprobować. Wanda Łyżwińska powiedziała dziennikarzom, że wierzy w niewinność swojego męża. Po wyroku sąd uchylił areszt wobec Łyżwińskiego.



Wyraźnie zadowolona wyszła z sali sądowej Aneta Krawczyk. "Trudno nie być wzruszonym, kiedy zakończyła się sprawa, z którą zmagałam się przez trzy lata" - powiedziała. Przyznała, że spadł jej kamień z serca. Nie żałuje tego, co zrobiła i jest wdzięczna wszystkim, którzy ją przez ten czas wspierali. Zaapelowała też do kobiet, które znalazły się w podobnej sytuacji, żeby nie bały się walczyć o swoje prawa.

Minister sprawiedliwości Krzysztof Kwiatkowski powiedział w czwartek, jeszcze przed wyrokiem, że "ma pełne poczucie, że prokuratura tutaj dobrze wykonała swoje obowiązki".

Wiceszefowa klubu Lewicy Izabela Jaruga-Nowacka oceniła, że wyroki to "wielki sukces Anety Krawczyk i innych pań związanych organizacyjnie z Samoobroną". "Orzeczenie sądu jest sukcesem wszystkich ofiar przemocy; kobiet, które tego doświadczały i doświadczają. Wielki sukces polskiej demokracji" - uważa Jaruga-Nowacka. Podkreśliła, że cieszy się, że w Polsce zaczyna obowiązywać prawo, że "przemocy żadnego rodzaju, także seksualnej, wobec nikogo nie można używać".

Szefowa parlamentarnej grupy kobiet Magdalena Kochan (PO) mówi o wyroku "sprawiedliwości stało się zadość". "Każda kobieta może od dzisiejszego dnia czuć się bezpieczniejsza i pewniejsza w dochodzeniu swoich praw, skoro wina tak wysokich funkcjonariuszy państwowych nie pozostaje bez kary" - podkreśliła. W ocenie posłanki PiS Marzeny Machałek skazanie jest ważnym precedensem, który może ułatwić kobietom w podobnej sytuacji podjęcie decyzji o domaganiu się sprawiedliwości.

"Seksaferę" w Samoobronie ujawniła w grudniu 2006 r. "Gazeta Wyborcza", opierając się na relacji Anety Krawczyk - b. radnej Samoobrony w łódzkim sejmiku i b. dyrektor biura poselskiego Łyżwińskiego. Kobieta utrzymuje, że pracę w partii dostała za usługi seksualne świadczone Łyżwińskiemu i Lepperowi. Krawczyk twierdziła, że ojcem jej najmłodszego dziecka jest Łyżwiński, jednak badania DNA to wykluczyły. Test DNA wykluczył także ojcostwo Leppera.

Łódzka prokuratura okręgowa, która prowadziła śledztwo w tej sprawie, oskarżyła w sumie pięć osób. Jedna z nich trafiła do więzienia.

Najwięcej, siedem zarzutów usłyszał Łyżwiński. Dotyczą one lat 1999-2003. Według prokuratury, jesienią 2002 r. zgwałcił on w swoim biurze poselskim w Tomaszowie Maz. działaczkę Samoobrony, która ubiegała się o stanowisko wójta. W tym samym okresie - zdaniem śledczych - kilkakrotnie wykorzystał seksualnie tę kobietę. Łyżwiński był też oskarżony o przyjmowanie i żądanie korzyści osobistych o charakterze seksualnym oraz wykorzystanie lub usiłowanie wykorzystania seksualnego czterech kobiet, w tym Krawczyk. Miał grozić kobietom utratą pracy w biurze poselskim lub strukturach Samoobrony.



Zdaniem prokuratury poseł w stolicy i Lublinie kilkakrotnie wykorzystał lub usiłował wykorzystać seksualnie inną działaczkę Samoobrony. Natomiast od jeszcze innej kobiety, która ubiegała się o posadę w jego biurze poselskim, zażądał obcowania płciowego. Według oskarżenia, w grudniu 2002 r. Łyżwiński miał także nakłaniać Krawczyk do przerwania ciąży, wbrew przepisom ustawy. Ostatni ze stawianych mu zarzutów dotyczył podżegania w latach 1999-2000 do porwania i przetrzymywania biznesmena Zbigniewa B. Według śledczych, chciał w ten sposób zmusić go do zapłaty pół miliona zł z tytułu rzekomych nieprawidłowości w rozliczeniach.

Zarzuty stawiane Lepperowi dotyczyły lat 2001-2002. B. wicepremiera oskarżono o żądanie i przyjmowanie w związku z pełnioną przez niego funkcją publiczną korzyści osobistych o charakterze seksualnym od Anety Krawczyk. Według śledczych łączyło się to z jego zgodą na zatrudnienie kobiety w biurze poselskim Łyżwińskiego. Drugi zarzut dotyczył usiłowania doprowadzenia w 2002 r. innej kobiety związanej z Samoobroną do obcowania płciowego. Do obu przestępstw - zdaniem prokuratury - miało dojść przy wykorzystaniu stosunku zależności kobiety w ramach struktury Samoobrony; miały być one popełniane wspólnie i w porozumieniu z Łyżwińskim.

Proces toczył się od maja 2008 r. Sąd, na wniosek prokuratury i pełnomocnik Krawczyk, utajnił całość procesu ze względu na ważny interes prywatny pokrzywdzonych. Sprzeciwiali się temu obrońcy i oskarżeni. Utrzymywali, że wszystkie intymne szczegóły były już ujawnione przez media (opisały one drastyczne zeznania Krawczyk nt. Leppera i Łyżwińskiego - PAP), a proces dotyczy osób znanych, które powinny mieć prawo do publicznej obrony.

Sąd przesłuchał kilkudziesięciu świadków, m. in. działaczy Samoobrony. W ostatnich tygodniach - ze względu na zły stan zdrowia Łyżwińskiego - proces toczył się w piotrkowskim areszcie, gdzie oskarżony przebywa od prawie dwóch i pół roku.

Oprócz Leppera i Łyżwińskiego łódzka prokuratura oskarżyła jeszcze: b. działacza Samoobrony z Myślenic Franciszka I., któremu zarzucono poplecznictwo i podżeganie jednego ze świadków do składania fałszywych zeznań; a także partyjnego działacza Samoobrony z Tomaszowa Maz. Pawła G., który miał nakłaniać Krawczyk do wycofania zeznań w zamian za korzyść majątkową. Pierwszego z nich sąd skazał na osiem miesięcy pozbawienia wolności w zawieszeniu na cztery lata; drugiego - na miesiąc więzienia w zawieszeniu na dwa lata.

Kolejnym oskarżonym był b. radny Samoobrony w sejmiku województwa łódzkiego - Jacek Popecki. Zarzucono mu nakłanianie Krawczyk, do przerwania ciąży, a także usiłowanie przerwania ciąży oraz narażenie życia i zdrowia kobiety przez podanie jej kilkakrotnie oksytocyny w celu wywołania skurczów porodowych. Popecki był pierwszą osobą w seksaferze, która trafiła do więzienia. Opuścił je w grudniu 2009 r.



Od marca 2009 r. Lepper jest już prawomocnie skazany na 25 tys. zł grzywny za wysypanie w 2002 r. zboża na tory w stolicy. Sąd apelacyjny utrzymał wtedy wyrok Sądu Okręgowego Warszawa-Praga z lipca 2008 r., który ujawnił wtedy, że Lepper był sześć razy prawomocnie skazany, m.in. za fałszywe oskarżenie, groźby bezprawne, znieważenie prezydenta i funkcjonariuszy państwowych oraz organów konstytucyjnych. "Jeśli to nie stało na przeszkodzie w objęciu funkcji wicepremiera, to nie może stać na przeszkodzie złagodzenia wyroku" - podkreślał wtedy sędzia Janusz Jankowski. Proces zaczął się w czerwcu 2007 r. - bez Leppera. "Nie chciało mi się, to nie byłem" - mówił ówczesny wicepremier, pytany dlaczego nie stawił się w sądzie.

Od maja 2006 r. Lepper jest zaś prawomocnie skazany na rok i trzy miesiące więzienia w zawieszeniu na 5 lat i 20 tys. zł grzywny za zniesławienie z trybuny sejmowej w 2001 r., gdy jako wicemarszałek Izby zarzucił m.in. przyjmowanie pieniędzy od biznesmenów i gangsterów Donaldowi Tuskowi, Andrzejowi Olechowskiemu, Pawłowi Piskorskiemu, Jerzemu Szmajdzińskiemu i Włodzimierzowi Cimoszewiczowi. Ponadto tego ostatniego znieważył, nazywając "kanalią"; mówił też, że jego ojciec był "zbrodniarzem, który zabijał Polaków". Sądy uznały, że Lepper oskarżał polityków, nie mając dowodów, co było "niegodnym sprawowaniem mandatu". Według sądów, nadużył też stanowiska dla celów politycznych, "uprawiając brudną politykę". W 2009 r. Europejski Trybunał Praw Człowieka w Strasburgu na wniosek Leppera spytał polski rząd, czy w tej sprawie nie doszło do naruszenia prawa do wolności słowa.

Lepper zwrócił się o ponowny proces w wątku Cimoszewicza, powołując się na zmianę przepisu prawnego, który był podstawą jego skazania w tym wątku. W 2006 r. Trybunał Konstytucyjny uznał bowiem za niekonstytucyjny artykuł Kodeksu karnego o karalności znieważania funkcjonariusza "podczas lub w związku" z pełnieniem przezeń obowiązków służbowych, gdyż pozwalał on karać za znieważenie także nie podczas ich pełnienia. Po wyroku TK, w 2008 r. zmieniono ten artykuł - dziś karane jest tylko znieważenie funkcjonariusza "podczas i w związku z pełnieniem obowiązków". W grudniu 2009 r. z powodu przedawnienia Sąd Okręgowy w Warszawie umorzył proces Leppera w tym wątku.