Mariusz Kamiński zeznając przed sejmową komisją śledczą do wyjaśnienia tzw. afery hazardowej, stwierdził, że na przełomie sierpnia i września 2009 r. miał pewność, że doszło do przecieku ws. działań CBA związanych z aferą hazardową. Do przecieku doszło późnym popołudniem 24 sierpnia 2009 r. w kawiarni "Pędzący królik" na spotkaniu Marcina Rosoła i Magdy Sobiesiak - powiedział.

Jak powiedział we wtorek były szef CBA, w połowie kwietnia 2009 roku w domu ministra sportu Mirosława Drzewieckiego dochodzi do spotkania, na którym - jak zaznaczył Kamiński - "najprawdopodobniej" Ryszard Sobiesiak prosi Drzewieckiego o załatwienie intratnej posady dla swojej córki Magdy.

Na początku maja ub.r. Sobiesiak zadzwonił do asystenta ministra sportu Macieja Rosoła i zapytał go, czy Drzewiecki przekazał mu CV Magdy Sobiesiak. Rosół - mówił Kamiński - był zaskoczony i powiedział, że nie, a to wywołało "lekką irytację" Ryszarda Sobiesiaka, który w trakcie tej rozmowy nazwał Drzewieckiego "czereśniakiem".

"W maju trwają intensywne poszukiwania pracy, która zadowoliłaby aspiracje finansowe i zawodowe córki pana Sobiesiaka. Początkowo mowa jest o funkcji wicedyrektora Centralnego Ośrodka Sportu" - zeznał Kamiński i dodał, że Sobiesiakowi nie spodobała się jednak ta propozycja.

W połowie czerwca 2009 r. - dodał - pojawiła się propozycja satysfakcjonująca Sobiesiaka, by jego córka została członkiem zarządu Totalizatora Sportowego. "Kiedy ta propozycja się pojawia, Ryszard Sobiesiak dzieli się tą informacją ze swoimi najbliższymi przyjaciółmi branży hazardowej. Jego przyjaciele są zachwyceni (...). Jan Kosek dowiedziawszy się o tym entuzjastycznie mówi +pchaj to, i to tak mocno, jak się tylko da+" - tłumaczył Kamiński.

Jak zeznał b. szef CBA, inny znajomy Sobiesiaka, b. prezes Totalizatora sportowego Sławomir Sykucki, miał już wtedy "wizję, jak to dalej będzie wyglądało". Kamiński dodał, że Sykucki powiedział wówczas: "Można tak podzielić rynek, że Totalizator Sportowy będzie miał pieniądze i wszyscy prywatni będą mieli. Magda tylko musi się trochę słuchać".

"Intencje wprowadzenia Magdy Sobiesiak do Totalizatora Sportowego wydają się jasne i czytelne. Myślę, że mielibyśmy do czynienia z sabotażem, być może rzeczywiście z jakimś nieformalnym podzieleniem rynku i sterowaniem jedną z najważniejszych, przynoszących ogromne dochody dla Skarbu Państwa, spółek" - powiedział.

Kamiński zeznał, że 26 czerwca Rosół wysłał oficjalnie wiceministrowi skarbu Adamowi Leszkiewiczowi CV Magdaleny Sobiesiak, z informacją, że jest to osoba, "którą ministerstwo sportu rekomenduje do zarządu Totalizatora Sportowego".

2 sierpnia - mówił - po raz kolejny w domu Mirosława Drzewieckiego Sobiesiak spotkał się z ministrem sportu. "Po tym spotkaniu informuje swoich kolegów z branży, że wszystko jest ustawione, konkurs jest ustawiony, 2 września jego córka zostanie członkiem zarządu Totalizatora Sportowego" - mówił b. szef CBA.



Według Kamińskiego 25 sierpnia, rano o godz. 8.45., Sobiesiak dzwoni do Sykuckiego z informacją, "że Magda rezygnuje"

Jak zeznał, 14 sierpnia powiedział o sprawie premierowi Donaldowi Tuskowi. 16 sierpnia - mówił - Rosół przypomniał Ryszardowi Sobiesiakowi, że jego córka musi zbyć udziały w firmie Golden Play, gdyż jest to firma konkurencyjna, "i źle by wyglądało, gdyby weszła do zarządu Totalizatora Sportowego będąc jednocześnie udziałowcem spółki, która jest konkurencją dla Totalizatora Sportowego". Wśród kolejnych dat wymienił 19 sierpnia, kiedy to doszło do spotkania premiera Tuska z Drzewieckim i b. wicepremierem, ministrem spraw wewnętrznych i administracji Grzegorzem Schetyną.

Kamiński następnie przytoczył wypowiedź Leszkiewicza zamieszczoną 8 października 2009 r. w "Dzienniku" w której stwierdził on, że w dniach 20 - 24 sierpnia otrzymywał wielokrotnie telefony od Marcina Rosoła. "Był wtedy za granicą na urlopie. Nie odbierał tych telefonów, natomiast - jak stwierdził dla gazety - pamięta osoby, które mu przeszkadzały w urlopie. Tą osobą był Marcin Rosół" - powiedział Kamiński.

Rosół, nie mogąc skontaktować się z ministrem, poprosił sekretariat ministra o wyznaczenie w pierwszym możliwym terminie osobistego spotkania z Leszkiewiczem. "Do tego spotkania dochodzi 25 sierpnia. Jak informuje Leszkiewicz, Marcin Rosół przyszedł tylko po to, żeby poinformować go, że Magda Sobiesiak wycofuje się z konkursu na członka zarządu TS, nie podał przyczyn" - powiedział. Ostateczna rozmowa kwalifikacyjna miała odbyć się 26 sierpnia.

Wcześniej, 24 sierpnia o godz. 18.25, Rosół spotkał się z córką Sobiesiaka w kawiarni "Pędzący królik" w Warszawie. Z analizy rozmów Ryszarda Sobiesiaka - mówił Kamiński - wynika, że również 24 sierpnia w godzinach wieczornych ten biznesmen miał się spotkać z Mirosławem Drzewieckim, "ale nic nie wskazuje, żeby do tego spotkania doszło". "Najprawdopodobniej zostało ono odwołane, być może przez Marcina Rosoła" - powiedział.

Według Kamińskiego 25 sierpnia, rano o godz. 8.45. Sobiesiak dzwoni do Sykuckiego z informacją, "że Magda rezygnuje". "Zadzwonię za chwilę z innego telefonu" - miał mu powiedzieć. "Dlaczego z innego telefonu. Dlaczego nie może kontynuować rozmowy? Nie wiadomo" - skomentował tę rozmowę Kamiński.

W godzinach popołudniowych 25 sierpnia - mówił Kamiński - Sobiesiak w rozmowie z zaprzyjaźnionym prawnikiem miał powiedzieć: "Magda wycofała się z projektu po wczorajszym spotkaniu. Miała najlepsze papiery, ale tatusia niedobrego".

Tego samego dnia Sobiesiak wyjechał na Mazury na spotkanie z grupą kolegów. Jak wyjaśnił Kamiński, w tym samym artykule "Dziennika " z 8 października zamieszczono rozmowę z anonimowym uczestnikiem tego spotkania. "Podana jest ważna informacja, na podstawie której bardzo łatwo zidentyfikować tę osobę. Ta osoba anonimowo mówi (...), że spotkała 25 sierpnia po południu Ryszarda Sobiesiaka. Spotkali się na stacji benzynowej Orlen na Mazurach. Ryszard Sobiesiak powiedział mu, że jest obserwowany i że jego telefon jest na podsłuchu. Nazwisko tej osoby z całą pewnością jest znane Centralnemu Biuru Antykorupcyjnego" - zeznał Kamiński.



26 sierpnia w rozmowie ze swoim znajomym Sobiesiak miał powiedzieć: "Kartę Play kupisz. Te wszystkie abonamenty możesz wyrzuć". Jak wyjaśnił Kamiński, chodzi o telefon pre-paidowy, który nie jest zarejestrowany.

Jak zeznawał Kamiński, tego samego dnia, nieco później, Sobiesiak w rozmowie z innym ze swoich znajomych powiedział: "Ja mam teraz zakaz dzwonienia, bo tam jakieś sprawy załatwialiśmy. Nie chcę dzwonić, żeby nas (...) nie kojarzyli." Z kolei - mówił Kamiński - 27 sierpnia w rozmowie ze swoim najbliższym przyjacielem Janem Koskiem Sobiesiak poinformował, że "wycofał Magdę, bo tam wiesz, KGB, CBA."

"31 sierpnia mamy słynne spotkanie na cmentarzu z Chlebowskim. Spotkanie wywołane w bardzo specyficzny sposób. Do Ryszarda Sobiesiaka dzwoni wspólny znajomy i mówi, że Zbyszek prosi o dyskrecję. Masz być o tej i o tej godzinie na stacji CPN-u w miejscowości pod Wrocławiem. Pada nazwa miejscowości. Na miejscu są funkcjonariusze, bo rzeczywiście to wygląda dosyć intrygująco. Obserwują, że Zbigniew Chlebowski podjeżdża na stację benzynową po czym obaj panowie jadą w stronę pobliskiego cmentarza, gdzie przez 20 minut krążą pomiędzy grobami i omawiają jakieś ważne, jak sądzę, sprawy" - powiedział b. szef CBA.

Podsumowując Kamiński powiedział, że na przełomie sierpnia i września CBA miało pewność, że doszło do przecieku, że Ryszard Sobiesiak został uprzedzony o działaniach Centralnego Biura Antykorupcyjnego "i że uprzedzeni zostali politycy, którzy zostali wymienieni w tych stenogramach."

Kamiński powiedział, że "logika wydarzeń jest jednoznaczna i możemy wskazać moment przecieku". Jak podkreślił, przeciek nastąpił późnym popołudniem 24 sierpnia w kawiarni "Pędzący królik" na spotkaniu Marcina Rosoła i Magdy Sobiesiak. W ocenie b.szefa CBA po tym wydarzeniu zaczynają dziać się rzeczy, z których wynika, że Ryszard Sobiesiak został uprzedzony o działaniach CBA.



Kamiński: CBA nie działało ws. "uwikłanego" departamentu

CBA nie podejmowało żadnych czynności w związku ze sporządzoną przez Przemysława Gosiewskiego w 2006 r. notatką, w której znalazło się stwierdzenie, że departament zajmujący się hazardem w Ministerstwie Finansów był "uwikłany" - zeznał przed komisją śledczą badającą tzw. aferę hazardową były szef Biura Mariusz Kamiński.

Notatka sporządzona została przez Gosiewskiego, wówczas szefa komitetu stałego Rady Ministrów po jego spotkaniu z p.o. zastępcą dyrektora departamentu Służby Celnej Anną Cendrowską i wiceszefem klubu PiS Krzysztofem Jurgielem w lipcu 2006 r. W dokumencie znalazło się stwierdzenie, że departament gier losowych w Ministerstwie Finansów jest "uwikłany". Później, na polecenie ówczesnego premiera Jarosława Kaczyńskiego, dokument został skierowany do CBA, jednak - jak podkreślali posłowie PO - nie ma tam po nim obecnie śladu.

"Jak otrzymałem tę notatkę - tam jest słowo o uwikłanym departamencie - natychmiast sprawdziłem, o co chodzi, co to za departament. Uzyskałem informacje, że jest to departament rozwiązany, że jego szef jest poza instytucją" - powiedział Kamiński.

Jak zaznaczył, po tym, gdy trafił do niego ów dokument, pytał na najbliższym spotkaniu z ówczesnym premierem, jaka była jego intencja w momencie kierowania tej notatki do CBA. Premier mówił - relacjonował Kamiński - że był to "materiał sygnalny". "Rozmawialiśmy o tym, że departament jest rozwiązany, że tutaj to niebezpieczeństwo nie istnieje" - powiedział Kamiński.

Jak zaznaczył, CBA nie miało podstaw, żeby podejmować jakieś czynności w tej sprawie, bo departament ten był już rozwiązany, a jego szef nie pracował już w resorcie finansów. "Nie było podstaw ani potrzeby, żeby (CBA - PAP) podejmowało czynności wobec departamentu, który nie istnieje i wobec problemu, który nie istnieje" - oświadczył Kamiński.

"Tutaj nie ma żadnej kwestii ocennej, nie ma tutaj elementu wartościowania, czy to dobrze, czy źle, bo po prostu chodziło tylko o zwrócenie uwagi"

Dopytywany, dlaczego nie ma po tym materiale żadnego śladu w Biurze powiedział, że nie ma na ten temat wiedzy. Wyjaśniał, że były to pierwsze dni funkcjonowania CBA, kiedy służba nie miała jeszcze swojej stałej siedziby i być może została gdzieś zarchiwizowana, a teraz trzeba jej po prostu "głębiej poszukać".

Posłowie PO pytali też byłego szefa CBA o jego pismo, jakie w maju 2007 r. skierował do ówczesnego koordynatora ds. służb specjalnych Zbigniewa Wassermanna. W dokumencie tym znalazło się m.in. stwierdzenie, że w przekazanym do zaopiniowania projekcie nowelizacji ustawy hazardowej brak jest zapisów, które w miały spowodować obniżenie opodatkowania wideoloterii.

Kamiński oświadczył, że nie pamięta tego pisma. Zostało mu ono okazane przez szefa komisji Mirosława Sekułę (PO). Kamiński stwierdził, że chodziło mu jedynie o zwrócenie Wassermannowi uwagi, że we wcześniejszych projektach nowelizacji były takie zapisy dotyczące opodatkowania wideoloterii, a w opiniowanej wersji nie ma ich. "Tutaj nie ma żadnej kwestii ocennej, nie ma tutaj elementu wartościowania, czy to dobrze, czy źle, bo po prostu chodziło tylko o zwrócenie uwagi" - powiedział były szef Biura.

Jak zaznaczył uwagi, które on przygotowywał w tym i innych podobnych przypadkach, miały charakter roboczy i dopiero w biurze koordynatora ds. służb były one selekcjonowane i przesyłane dalej.