W Mediolanie rozszerza się protest studentów przeciwko wysokim cenom wynajmu pokojów. Akcję protestacyjną zapoczątkowała 23-letnia studentka, która rozbiła namiot na skwerze przed Politechniką i tam zaczęła nocować. Po kilku dniach namiotów jest już dwanaście.

Pierwszy namiot rozbiła studentka czwartego roku inżynierii środowiska na Politechnice Ilaria Lamera z okolic Bergamo, która wyjaśniła, że ceny wynajmu pokoju studenckiego w Mediolanie wynoszą co najmniej 600 euro. Niektórzy, dodała, oferują miejsca w piwnicach.

"Zdesperowana postanowiłam ulokować się w namiocie, by zadenuncjować tę sytuację" - podkreśliła Ilaria.

Do jej protestu, nagłośnionego przez włoskie media, dołączyli inni studenci. Rozbili obok niej jedenaście następnych namiotów, w których nocuje łącznie 20 osób.

"Nie można płacić 600-700 euro za pokój, czasem także bez okna i ze wspólną łazienką. To miasto jest nie do życia" - powiedzieli protestujący studenci. Ich akcję poparła rektor Politechniki Donatella Sciuto, która stwierdziła: "Mediolan jest miastem dla bogaczy i dla osób starszych".

Dziennik "Il Messaggero" przypomina, że stolica Lombardii jest włoskim miastem z największą liczbą studentów: około 210 tysięcy. Tylko 11 tysięcy z nich mieszka w akademikach. Liczba ta ma wzrosnąć do 15 tysięcy w ciągu najbliższych trzech lat.

W związku z rozszerzającym się protestem zarząd metropolii wezwał na czwartek rektorów tamtejszych uczelni, by znaleźć rozwiązanie obecnej sytuacji.

W komentarzach zaznacza się, że nie można wykluczyć tego, że studencki protest rozszerzy się na inne miasta. Z podobnymi trudnościami zmagają się studenci w Rzymie, także ci, którzy przyjeżdżają w ramach unijnego programu Erasmus.

Z Rzymu Sylwia Wysocka(PAP)

sw/ sp/