Do 31 wrosła liczba ofiar śmiertelnych piątkowego wybuchu, prawdopodobnie gazu, w luksusowym, pięciogwiazdkowym hotelu Saratoga w centrum Hawany - poinformowało w niedzielę kubańskie ministerstwo zdrowia.

Wśród zabitych są cztery osoby niepełnoletnie, a także kobieta w ciąży. Spośród 24 hospitalizowanych osób, które odniosły obrażenia, siedem jest w stanie krytycznym, sześć w stanie ciężkim, a 11 w stanie lżejszym. Hotel Saratoga przechodził renowację i miał był w najbliższych dniach otwarty na inaugurację sezonu turystycznego po pandemii koronawirusa. Wybuch był tak silny, że zniszczył prawie całkowicie zabytkowy dziewiętnastowieczny budynek, którego frontowa ściana legła w gruzach. Zniszczonych zostało wiele zaparkowanych w pobliżu samochodów.

Natychmiast po eksplozji policja otoczyła kordonem sąsiednie budynki i ewakuowała położoną w pobliżu szkołę.

Prezydent Kuby Miguel Diaz-Canel, który udał się na miejsce wybuchu, powiedział, że w hotelu nie doszło do wybuchu bomby, nie był to też atak terrorystyczny a przyczyną eksplozji "był tragiczny wypadek".

Państwowa telewizja poinformowała, że w hotelu był jedynie jego personel. Według telewizji wybuch spowodowała ciężarówka dowożąca płynny gaz w butlach, ale nie wiadomo, co spowodowało jego zapalenie.

W hotelu mieszkało wielu celebrytów, m. in. Madonna, Beyonce i Mick Jagger, którzy odwiedzali Kubę w okresie pewnej odwilży w stosunkach między Hawaną i Waszyngtonem za prezydentury Baracka Obamy

Do tragedii doszło kiedy kubański przemysł turystyczny zaczął się ożywiać po dwóch bardzo trudnych latach zastoju spowodowanego pandemią Covid-19. (PAP)