Uczestniczący w ataku na Charków Rosjanie porzucają pojazdy wojskowe, szukają ubrań cywilnych i próbują wydostać się z tego miasta na wschodzie Ukrainy - przekazał w niedzielę późnym wieczorem reporter brytyjskiego dziennika "The Telegraph".

"Opuszczają swoje pojazdy i teraz mogą być gdziekolwiek w mieście. Poszukują cywilnych ubrań i chcą się stąd wydostać. To najświeższe informacje, jakie posiadam" - powiedział cytowany przez dziennikarza "The Telegraph" ukraiński żołnierz trzymający wartę w jednym z punktów kontrolnych w centrum miasta.

Szef obwodowej administracji Ołeh Syniehubow przekazał w niedzielę, że Ukraina odzyskała pełną kontrolę nad Charkowem. W niedzielę od wczesnego poranka pojawiały się informacje o walkach z Rosjanami w tym mieście. Syniehubow przekazał, że "pojmano dziesiątki" rosyjskich żołnierzy.

"Pojmani rosyjscy żołnierze mówią o zupełnym wycieńczeniu i demoralizacji, nie mają kontaktu z centralnym dowództwem, nie rozumieją swoich działań ani nie wiedzą, co mają robić później" - przekazał szef władz regionu na Telegramie.

Syniehubow napisał także, że rosyjscy dezerterzy mogą prosić lokalnych mieszkańców o ubrania i udzielenie schronienia. Poprosił Ukraińców o nieotwieranie drzwi obcym.

Na dowód pojmania rosyjskich jeńców Syniehubow i inni ukraińscy przedstawiciele władz zamieścili w internecie nagrania, na których widać przestraszonych mężczyzn w rosyjskich mundurach.

Reporter "The Telegraph" podkreślił, że nie był w stanie potwierdzić informacji o wzięciu Rosjan do niewoli. Pisze jednak, że odnaleziono cztery rosyjskie pojazdy opancerzone Tigr przy alei Szewczenki w Charkowie.

"Stały skierowane na północny wschód, jakby żołnierze próbowali opuścić miasto w momencie, gdy zostali złapani" - pisze "The Telegraph".

Trzy pojazdy wydawały się nieuszkodzone, z wyjątkiem przebitej opony i śladów uderzeń, które nie przebiły kuloodpornych szyb. W ostatni Tigr "uderzyło coś potężnego i na tyle gorącego, że wykręciło chłodnicę i osmaliło maskę". Ziemia wokół pojazdów była usiana łuskami po nabojach, jednak nie widać było śladu po rosyjskiej załodze.(PAP)