Na Białorusi nie cichnie ekscytacja wokół wywiadu Alaksandra Łukaszenki dla CNN. Państwowa machina medialna jest oburzona, że CNN zamieścił tylko 8 minut rozmowy i zarzuca prowadzącemu nieprofesjonalność. "Stracona szansa na wybitny wywiad z wybitnym politykiem" – przekonują media.

Media państwowe i rządowi eksperci od trzech dni praktycznie bez przerwy zajmują się wywiadem Alaksandra Łukaszenki dla CNN, który odbył się 30 września.

Najpierw było podkreślanie znaczenia Łukaszenki i jego "otwartości", potem przyszło oburzenie na CNN, który zamieścił na antenie tylko 8 minut z niemal godzinnej rozmowy (później w internecie pojawiła się pełna wersja). Nie ustają przy tym ataki na samego dziennikarza Matthew Chance’a, który miał być "tendencyjny" i atakować Łukaszenkę w imieniu "kolektywnego Zachodu".

Łukaszenka miał przy tym "roznieść w pył" zachodniego emisariusza, który w czasie rozmowy "wiercił się w fotelu i wycierał spocone dłonie o spodnie".

Telewizja państwowa zamieściła w sobotę pełną wersję wywiadu oraz obszerną rozmowę ekspertów, którzy jeszcze raz wyjaśnili widzom, jak powinni traktować to wydarzenie, w trakcie którego Łukaszenka powtórzył większość znanych już tez na tradycyjne tematy, jak sprawa łamania praw człowieka (nie miało miejsca), rzekomej agresji Zachodu na Białoruś (miała i ma miejsce), swojego pozostawania u władzy (będzie "wieczne", jeśli Zachód nie przestanie atakować Białorusi) czy włączenia Białorusi do Rosji (nie będzie miało miejsca).

"Matthew miał szansę zrobić wybitny wywiad z wybitnym politykiem i stracił tę szansę” – powiedział Sputnikowi Iwan Ejsmant, szef BT, nadawcy telewizji i radia publicznego.

Według jego opinii, która w ogólnym zarysie podsumowuje narrację mediów państwowych, dziennikarz CNN "przeszedł do ofensywy, ale trafił do kotła, co zdarzało się wielu zbyt pewnym siebie dziennikarzom", którzy wcześniej rozmawiali z Łukaszenką.

"Nie dziwię, się, że na antenę trafiły tylko fragmenty. CNN nie potrzebuje, by Amerykanie zobaczyli takiego przekonującego Alaksandra Łukaszenkę. Jeszcze zaczęliby zadawać niewygodne pytania Bidenowi w sprawie Białorusi" – ocenił Ejsmant.

Politolog Mikałaj Szczokin uznał z kolei, że "Łukaszenka wystąpił w imieniu całego cywilizowanego świata, walczącego o wolność".

W wywiadzie Łukaszenka zarzucał Zachodowi, że próbuje dopasować świat do swoich standardów, tłumaczył, że migranci to problem UE, a nie jego zemsta i zapowiadał, że "w przypadku zagrożenia, do lądowania zostanie zmuszony każdy samolot". Białoruś nie zamierza wchodzić w skład Rosji - mówił, ale jeśli dojdzie do agresji, stanie się częścią jej armii, itd. Informacje o torturach i łamaniu praw człowieka "to fake i wymysły" - oświadczył.

Białoruś - jak przekonywał Łukaszenka - nie potrzebuje Zachodu, a swoje towary sprzeda Rosji, Chinom, Turcji, Iranowi, Pakistanowi oraz Indiom.

Do krytyki CNN włączyła się rzeczniczka rosyjskiego MSZ Marija Zacharowa, która również skrytykowała dziennikarza za skrócenie i zmontowanie materiału i oceniła, że "CNN tak bardzo uwierzyła w siebie, że zupełnie straciła wyczucie".

Dziennikarzowi CNN dostało się także od oponentów białoruskiego lidera, którzy nie mogą mu wybaczyć, że na Twitterze nazwał go "prezydentem Białorusi". Kraje zachodnie po ubiegłorocznych uznanych za sfałszowane wyborach zadeklarowały, że nie uznają Łukaszenki za "prawowitego prezydenta" kraju.