Rosja ostrzega Stany Zjednoczone, że powinny "trzymać się z dala" od Krymu i rosyjskiego wybrzeża Morza Czarnego - oświadczył we wtorek wiceszef MSZ w Moskwie Siergiej Riabkow. Ocenił, że obecność okrętów USA na Morzu Czarnym to "prowokacyjne działania".

"Amerykańskie okręty wojenne nie mają nic do roboty w pobliżu naszych wybrzeży" - powiedział Riabkow. Oskarżył USA o działania "prowokacyjne w dosłownym sensie tego słowa" i o "granie na nerwach" Rosji.

Riabkow powiedział także, że "jeśli dojdzie do jakiegoś zaostrzenia" sytuacji na Ukrainie, to Rosja uczyni "wszystko, by zapewnił bezpieczeństwo własne i swych obywateli, gdziekolwiek by się oni znajdowali". Odpowiedzialność za skutki będzie spoczywać "na Kijowie i jego zachodnich kuratorach" - oznajmił.

Oskarżył Stany Zjednoczone i kraje NATO, że "przekształcają Ukrainę w beczkę prochu". W taki sposób określił wzmacnianie zachodniej pomocy wojskowej i szkoleniowej dla Ukrainy. Pomoc ta - oznajmił Riabkow - stanowi wyzwanie dla bezpieczeństwa Rosji. Kraje zachodnie według jego słów "demagogicznie debatują o obronie niepodległości, suwerenności i integralności terytorialnej" Ukrainy, a USA "podejmują prowokacyjne działania w bezpośrednim sąsiedztwie" granic Rosji.