W Austrii w weekend tłumy ludzi szturmowały stoki narciarskie. W sąsiednich Niemczech - chociaż wyciągi są unieruchomione - wiele osób jeździ na sankach. Władze alarmują o licznych naruszeniach zasad antyepidemicznych.

Chcąc skorzystać ze słonecznej pogody tłumy Austriaków ruszyły w weekend na swoje stoki. Chętnych było tak wielu, że na drogach dojazdowych do ośrodków narciarskich potworzyły się wielokilometrowe korki. Niektóre gminy wprowadziły dodatkowe ograniczenia, a nawet zamykały dostęp do wyciągów - informował na swojej internetowej w poniedziałek tygodnik "Der Spiegel".

Na taki krok zdecydowały się m.in. Bodental w Karyntii, czy Semmering, około 100 kilometrów na południowy zachód od Wiednia. Ośrodki narciarskie Hinterstoder, Wurzeralm i Kasberg w Górnej Austrii były w niedzielę przepełnione. W związku z tym policja zawracała zmierzające tam auta.

Mimo ogólnokrajowego lockdownu jazda na nartach w Austrii nie jest zabroniona. Narciarze mogą korzystać z wyciągów i kolejek gondolowych. Powinni jednak zachować między sobą minimalną odległość 1 metra i nosić maseczki. Czynne są też wypożyczalnie sprzętu narciarskiego, a instruktorzy narciarscy mogą udzielać lekcji osobom z tego samego gospodarstwa domowego.

Również w sąsiednich Niemczech - mimo, że tam stoki są zamknięte - wiele osób chciało skorzystać ze świeżego śniegu. Do Szwarcwaldu na południu kraju w drugi dzień Świąt Bożego Narodzenia przyjechały tysiące osób na kuligi i piesze wycieczki.

Oberwiesenthal w Saksonii - najwyżej położone niemieckie miasto - przeżyło w weekend oblężenie spacerowiczów, mimo że w tym kraju związkowym obowiązuje tzw. twardy lockdown. Oznacza to, że miejsce zamieszkania można tam opuszczać "tylko z ważnego powodu" i poruszać się w promieniu do 15 km od domu, żeby np. zrobić zakupy.