Nie czułem się władny, by zapytać Piotra Wawrzyka, czy obrana forma przekazywania list nazwisk aplikantów wizowych była właściwa, bo był moim przełożonym i decydował o tej formule - powiedział przed komisją śledczą ds. afery wizowej b. dyrektor departamentu konsularnego MSZ Marcin Jakubowski. Jakubowski zeznał też, że departament konsularny MSZ wielokrotnie zwracał uwagę resortowi edukacji i nauki, że obserwuje "niewłaściwe zachowania uczelni w kontekście wiz studenckich".

Komisja kontynuuje przesłuchania świadków. Po godz. 10 stawił się przed nią Jakubowski.

Odniesienie się do zeznań Marii Raczyńskiej

Świadek został poproszony o odniesienie się do zeznań Marii Raczyńskiej, asystentki byłego wiceszefa MSZ, Piotra Wawrzyka. Raczyńska w poniedziałek przyznała, że dostawała wiadomości z nazwiskami aplikantów wizowych od współpracownika Wawrzyka, Edgara Kobosa za pomocą komunikatora z ustawioną opcją "znikających wiadomości". Przekazywała te wiadomości do departamentu konsularnego smsem.

Maria Janyska (KO) zapytała, czy była to prawidłowa procedura przekazywania informacji od osoby spoza ministerstwa, czyli od Edgara Kobosa i czy taką komunikację można uznać za wszczęcie sprawy w ministerstwie. Świadek przyznał, że sprawy wszczyna się na podstawie czyjegoś wniosku lub z urzędu, ale - jak stwierdził - "jest cały szereg korespondencji wewnętrznej, która ma charakter roboczy".

Na pytanie, jak zakwalifikowałby przekazywanie przez Raczyńską smsami, whastappem list od Wawrzyka dotyczących wniosków wizowych, które departament „miał załatwić", Jakubowski odparł: "nie mieliśmy załatwiać żadnych wniosków wizowych; nie czułem się władny do tego, by zapytać Wawrzyka, czy to jest właściwa forma, bo był moim przełożonym i decydował o tej formule".

"Jeśli coś trafiało do departamentu konsularnego, to było przekazywane potem do właściwego pionu, który miał ocenić taką prośbę czy informację" - tłumaczył. Dodał, że "trudno jest odróżnić prośbę bezpośredniego przełożonego od poleceń". "To była forma, którą członek kierownictwa bezpośredniego wybrał do przekazywania departamentowi konsularnemu" - dodał.

Pytany, czy wiedział, od kogo pochodziły listy nazwisk aplikantów wizowych, odparł, że z jego perspektywy - to wpływały one od wiceministra Wawrzyka, za pośrednictwem asystentki z jego gabinetu politycznego.

Wątpliwości konsula generalnego RP w Mumbaju

Poinformował, że przekazał Wawrzkowi wątpliwości konsula generalnego RP w Mumbaju Damiana Irzyka dotyczące drugiej grupy "filmowców" z Indii. Chodzi o grupę 83 osób, które, po zweryfikowaniu przez konsulat, nie dostały wiz. "Byłem w stałym kontakcie z Irzykiem, by móc wyjaśnić, dlaczego konsul podejmuje taką decyzję, a nie inną" - powiedział Jakubowski.

Zaznaczył, że departament konsularny nigdy nie wywierał nacisków na konsulat generalny w Mumbaju i nie rekomendował przeprowadzenia wizytacji w placówce. Według zeznań Irzyka, po decyzji odmownej dla grupy 83 "filmowców" otrzymał informację z MSZ, że przybędzie do placówki w Mumbaju kontrola. Nadzorował ją Paweł Majewski, który był zastęocą dyrektora biura prawnego i zarządzania zgodnością MSZ.

Według zeznań polskich konsulów w Mumbaju, Jakubowski interweniował, by wizy jednokrotne dla pierwszej grupy "filmowców", liczącej 35 osób, zostały zmienione na wielokrotne. Pytany, czy dostał takie polecenie od przełożonego, zeznał, że była to raczej sugestia.

Świadek poinformował, że o zatrzymaniu Edgara Kobosa dowiedział się we wrześniu ub.roku z mediów i był zdziwiony, że Jakub Osaja, były dyrektor biura prawnego w MSZ, zeznał, że miał taką informację w maju.

"Rzeczywiście kojarzę na początku maja jedną rzecz, ale kontekst dopiero później byliśmy w stanie sobie odtworzyć z wicedyrektor Beatą Brzywczy. Wówczas wicedyrektor przekazała maila od Wawrzyka, by nie traktować jego próśb ws. wiz jako jego rekomendacji" - powiedział Jakubowski. O tym mailu wysłanym przez wicedyrektor departamentu konsularnego Beatę Brzywczy do konsulatu w Mumbaju mówił przed komisją Irzyk.

Jakubowski zeznał też, że departament konsularny MSZ wielokrotnie zwracał uwagę resortowi edukacji i nauki, że obserwuje "niewłaściwe zachowania uczelni w kontekście wiz studenckich". "Jako MSZ nie mamy realnego narzędzia oddziaływania na uczelnie. Jeśli konsulowie mieli wątpliwości, czy wydać wizę, to ich nie wydawali" - stwierdził.

Listy nazwisk aplikantów wizowych

Świadek zapytany, czy podobne prośby z listami nazwisk aplikantów wizowych były przekazywane do departamentu konsularnego także przez inne osoby, poza Wawrzykiem i jego asystentką, odparł, że przypomina sobie prośby przekazywane przez sekretariaty wiceministrów. "Pamiętam jedną sytuację z Szymonem Szynkowskim vel Sękiem i jedną z Pawłem Jabłońskim. Dotyczyły długiego okresu oczekiwania na możliwość złożenia wniosków. Szczegółów nie pamiętam" - przekazał Jakubowski.

Szef komisji, Michał Szczerba, zapytał świadka także o ambasador RP w Nigerii Joannę Tarnawską. Jak stwierdził Szczerba, Tarnawska "wykraczała poza rolę ambasadora". "Departament konsularny wtedy interweniował" - odpowiedział mu Jakubowski.

"Czy wie pan, że ambasadorowie innych krajów prosili, by Tarnawska przez polskiego konsula załatwiła wizy w odniesieniu do obywateli Nigerii, którzy nie przeszli przez drogę konsularną w ich palcówkach?" - pytał Szczerba. "Pamiętam, że pani Tarnawska miała dość intensywne dyskusje z konsulami, czy składać i dodatkowo przyjmować wnioski wizowe. To był jeden z powodów, dla których wizytacja pojechała do Nigerii" - powiedział Jakubowski.

Centrum obsługi wizowej

Dużo pytań członków komisji dotyczyło centrum obsługi wizowej. Świadek wyjaśnił, że centrum powstało w 2021 r., a jego celem w tamtym okresie było wsparcie pracy polskich konsulów na Białorusi.

Pytany o pomysł rozszerzenia zadań centrum o uproszczoną obsługę wniosków wizowych z 21 krajów i przeniesienia go do Łodzi, Jakubowski poinformował, że departament konsularny przygotował koncepcję tego, na jakich zasadach centrum miałoby funkcjonować. "Kwestie lokalizacji z perspektywy departamentu konsularnego nie były istotne. Decyzję ostateczną ws. lokalizacji podjął minister Zbigniew Rau" - powiedział. Dodał, że podobne centra obsługi wizowej działają w innych krajach, m.in. w Holandii czy w Finlandii.

Jeśli chodzi o listę 21 krajów, z których wnioski miały być obsługiwane, świadek przekazał, że powstała ona w oparciu o analizę obciążenia danych placówek konsularnych. "Mamy możliwość spojrzenia w systemie, jak długa jest lista osób oczekujących na rozpatrzenie wniosku wizowego w danej lokalizacji. Głównym punktem ciężkości miała być Białoruś i Ukraina. W dalszej perspektywie centrum miało wspierać inne kraje" - wyjaśnił. Zastrzegł, że pracownicy centrum wizowego nie mieli w pełni zastępować pracy konsulów.