Projekt budżetu na 2023 r. został skierowany do sejmowej komisji finansów. Większości nie uzyskał wniosek o odrzucenie projektu w pierwszym czytaniu. Zgodnie z planem finansowym na przyszły rok, dochody państwa wyniosą 604,7 mld zł, wydatki 672,7 mld zł, a deficyt nie przekroczy 68 mld zł.

Sejm odrzucił w piątek większością 231 głosów wniosek Koalicji Obywatelskiej oraz Polski 2050 o odrzucenie w pierwszym czytaniu projektu budżetu na 2023 r. Za przyjęciem wniosku było 208 posłów, a 4 wstrzymało się od głosu.

Jednocześnie zdecydowano, by projektem zajęła się komisja finansów.

Szefowa resortu finansów Magdalena Rzeczkowska przekonywała w piątek podczas debaty, że to odpowiedzialny i ambitny budżet na trudne czasy, który stanowi odpowiedź rządu na sytuację geopolityczną i uwarunkowania makroekonomiczne. Kontynuowane będą również programy społeczne.

Odnosząc się do założeń makroekonomicznych wskazanych w projekcie mówiła, że w 2022 r. realny PKB Polski wzrośnie o 4,6 proc., a w przyszłym roku nastąpi pogorszenie sytuacji gospodarczej, dlatego przewidywane jest obniżenie tempa wzrostu PKB do 1,7 proc. Podkreślała, że prognozy zapisane w budżecie są zbliżone do prognoz rynkowych oraz formułowanych przez NBP i Komisję Europejską.

"Scenariusz zakłada utrzymanie się dobrej sytuacji na rynku pracy do końca tego roku, zatrudnienie wzrośnie o 1,8 proc." - powiedziała. Dodała, że w przyszłym roku popyt na pracę obniży się, zatrudnienie spadnie nieznacznie, o 0,5 proc., a bezrobocie na koniec roku wyniesie 5,4 proc.

Projekt przewiduje, że średnioroczna inflacja ma wynieść 9,8 proc. Dochody budżetowe w 2023 r. mają wynieść 604,7 mld zł, a wydatki 672,7 mld zł. Deficyt budżetowy ma być nie większy niż 68 mld zł. Deficyt sektora finansów publicznych (według metodologii UE) założono na poziomie ok. 4,5 proc. PKB, a dług sektora instytucji rządowych i samorządowych (definicja UE) na poziomie 53,3 proc. PKB.

W projekcie zaplanowano, że rząd będzie kontynuował dotychczasową politykę społeczno-gospodarczą oraz zapewni środki na kluczowe programy społeczne z zakresu wspierania rodziny. Chodzi m.in. o programy: "Rodzina 500+", "Dobry Start" oraz program rodzinnego kapitału opiekuńczego (RKO).

Zaplanowano też waloryzację świadczeń emerytalno-rentowych od 1 marca 2023 r. wskaźnikiem waloryzacji na poziomie 113,8 proc., a także wzrost nakładów na finansowanie ochrony zdrowia, realizację zadań inwestycyjnych w zakresie m.in. transportu lądowego oraz kultury i ochrony dziedzictwa narodowego czy zwiększenie wydatków w obszarze szkolnictwa wyższego i nauki.

W piątek minister przedstawiła również założenia projektu tzw. ustawy okołobudżetowej. Zgodnie z nim zakładowy fundusz świadczeń socjalnych zostanie utrzymany na poziomie z 2022 r. Podstawę ma stanowić 2019 r.

Zaproponowano ustalenie w 2023 r. wysokości wynagrodzeń sędziów, prokuratorów i innych pracowników, których wynagrodzenia są relacjonowane do ich wynagrodzeń, w odniesieniu do kwoty, w wysokości 5 tys. 444,42 zł, która zagwarantuje im wzrost wynagrodzeń o 7,8 proc., tyle ile przyjęto w projekcie budżetu dla pozostałych pracowników państwowej sfery budżetowej. Wprowadzona ma być podstawa prawna dla podwyższenia w 2023 r. kwoty środków z Funduszu Pracy przeznaczonych na Krajowy Fundusz Szkoleniowy – do wysokości ok. 277,5 mln zł, co będzie stanowiło 4 proc. kwoty przychodów ze składki na Fundusz Pracy w 2021 r.

Według posłanki KO Izabeli Leszczyny "budżet, który PiS przyniósł do Sejmu jest jak finanse krętacza, który część pieniędzy chce dać pod stołem, a część zostawić w swojej kieszeni". Według niej w projekcie zapisano zawyżone dochody, zaniżone wydatki i deficyt, który "nijak się ma do deficytu budżetowego". "Rząd pisze w ustawie, że dochody to ponad 604 mld zł. Tymczasem jest to (...) 557 mld. Mówią, że wydatki to 672 mld. Tymczasem prawdziwe wydatki tego budżetu to 763 mld (...) To znaczy, że deficyt nie wynosi 68 mld zł, tylko - uwaga: 206 mld 227 mln 545 tys." - powiedziała posłanka.

Poseł Tomasz Trela (Lewica) podkreślił z kolei, że budżet w kształcie zaproponowanym przez rząd jest nie do przyjęcia, deklarując jednocześnie, że jego klub będzie chciał budżet "uspołecznić". Trela ocenił, że wskaźnik inflacji - wskazany w projekcie - ma się nijak do rzeczywistych wydatków obywateli i rzeczywistej drożyzny. "Bo przecież drożej w sklepie nie jest o 17,2 proc., tylko drożej w sklepie jest o 30, 40, 50, a nawet ponad 100 proc." - stwierdził.

Czesław Siekierski (Koalicja Polska) prezentując stanowisko klubu do projektu budżetu podkreślił, że Komisja Europejska rozluźniła możliwości wydatkowe jeśli chodzi o budżet, ale to nie oznacza tworzenia raju podatkowego. Jego zdaniem rząd realizuje taki raj podatkowy. "Zakłada się rekordowy wzrost podatkowy, 81 mld zł w stosunku do 2022. Pytanie skąd? Pytanie, czy także na rok 2023 będzie przedłużona tarcza antyinflacyjna, czy założono z tego tytułu zmniejszenie wpływów z VAT w 2023 r.? Drugi problem: rząd zapowiada obniżkę podatków od obywateli, a w 2023 r. zakłada wzrost dochodów z PIT o 15 mld zł. Przecież Polski Ład i jego udoskonalenia miały zostawić więcej pieniędzy w kieszeniach podatników" - mówił poseł.

Siekierski zaznaczył, że ze względu na wyjęcie części wydatków poza budżet, projekt budżetu na 2023 r. jest niepełny, jest to "właściwie połowa budżetu", przez co nie można porównywać go do poprzednich lat. (PAP)

autor: Michał Boroń