Ze względu na wejście w życie nowych przepisów RODO zmieniliśmy sposób
logowania do produktu i sklepu internetowego, w taki sposób aby chronić dane
osobowe zgodnie z najwyższymi standardami.
Prosimy o zmianę dotychczasowego loginu na taki, który będzie adresem
e-mail.
Historia Grupy BEST jest nierozerwalnie związana z polskim rynkiem kapitałowym. O trudnych początkach, koniunkturze lat dwutysięcznych, skutkach wojny w Ukrainie oraz o „Polish Dream”, sukcesie budowanym konsekwentnie przez 25 lat, opowiada Krzysztof Borusowski, prezes zarządu BEST S.A.
BEST zadebiutował na giełdzie w 1997 r. jako pierwsza spółka z branży finansowej niebędąca bankiem. Wówczas było to dość nietypowe?
/>
Krzysztof Borusowski, prezes zarządu BEST S.A.
/
fot. materiały prasowe
/
Wojtek Rojek
BEST powstał w 1994 r. jako firma handlowa, która szybko wyspecjalizowała się w udzielaniu pożyczek. W 1997 r. spółka została wprowadzona na warszawski parkiet. Rok później firma została przejęta przez BRE Bank, który chciał ją przekształcić w swoje ramię detaliczne. Ale o ile bardzo dobrze szło BEST udzielanie pożyczek, o tyle dużo gorzej - zarządzanie ryzykiem. Szybko powstał portfel długów, który doprowadził do upadku spółki. W 2000 r. osiągnęła ona ponad 75 mln zł straty, a kapitały własne były ujemne i wynosiły minus 46 mln zł. W tym momencie wkroczyliśmy ja i mój wspólnik, Marek Kucner. Dokonaliśmy jednej z najbardziej udanych restrukturyzacji na GPW. Zrobiliśmy to książkowo. Jako bankierzy inwestycyjni mieliśmy do tego merytoryczne przygotowanie. Posiadaliśmy klarowną, spójną wizję. Nasz plan zakładał dużą zmianę. Z 350 osób w spółce zostało 29. Zlikwidowaliśmy wszystkie ze 120 terenowych oddziałów, sprzedaliśmy wszystko co zbędne, gwałtownie ograniczyliśmy koszty. Zadbaliśmy o gotówkę w firmie. Inwestorzy na początku reagowali nerwowo, ale postawiliśmy na jasną komunikację.
Profil działalności spółki został zmieniony.
Całkowicie. W 2002 r. przekształciliśmy ją w firmę windykacyjną. Wcześniej ze wspólnikiem mieliśmy butik inwestycyjny, gdzie zetknęliśmy się z NPL, czyli non performing loans. Tak powstała koncepcja biznesu. Naszym jedynym aktywem była siła wizji i siła dynamicznie rozwijającego się rynku kapitałowego. BEST powstał na nowo. To był taki „Polish Dream”. W 2004 r. weszły w życie dwie ustawy: Prawo Bankowe i ustawa o funduszach inwestycyjnych, które są fundamentem rozwoju naszej branży. W 2006 r. zrealizowaliśmy ogromną transakcję z Kredyt Bankiem, na portfelu o wartości nominalnej 1,8 mld zł. Zrobiliśmy to wspólnie z partnerem amerykańskim. Powstał przy tym nasz pierwszy fundusz sekurytyzacyjny. W 2007 r. utworzyliśmy własne TFI. Stworzyliśmy tym samym grupę kapitałową, która zarządzała całym procesem transakcyjno-windykacyjnym pod jednym dachem. Od tego momentu nasze fundusze kupują wierzytelności, a spółka je obsługuje. Rynek zaczął nabierać wiatru w żagle, sektor bankowy dynamicznie się rozwijał, był konkurencyjny i nowoczesny. Banki proponowały ciekawe produkty. Sumy aktywów bankowych bardzo szybko rosły. Naturalnie w takiej sytuacji rosły też NPL, złe kredyty. Dynamika rozwoju naszego sektora podążała za dynamiką rozwoju banków. Wspomagała ją możliwość pozyskiwania finansowania na krajowym rynku. Najpierw z kredytów bankowych, potem z emisji obligacji. Rynek rósł, weszli zagraniczni inwestorzy. Rosły też ceny wierzytelności. Aż w 2018 r. wydarzył się GetBack. Wówczas drastycznie spadło zaufanie do całego rynku kapitałowego.
Czy widział pan trudniejszy okres na giełdzie, niż teraz?
Z giełdy jako źródła kapitału akcyjnego nie skorzystaliśmy nigdy. Natomiast chętnie korzystaliśmy z rynku publicznego przy plasowaniu obligacji. Dzisiaj giełda jest w trudnej sytuacji. Rynek obligacji dopiero podnosi się po GetBacku. Rynek akcji natomiast celebrował udany debiut Allegro i paru innych spółek z branży technologicznej. Może to być zapowiedź odbicia. Jednak zasadnicza szansa na szerszy rozwój i powstanie bardzo silnej giełdy regionalnej została zaprzepaszczona w momencie, w którym nie spełniła się koncepcja rozwoju polskiego rynku kapitałowego w oparciu o współpracę z rynkami ościennymi, np. giełdą wiedeńską. Nie wykorzystaliśmy tego momentu. Obecnie nasz rynek jest przeregulowany, procedury są czasochłonne i w moim odczuciu - skomplikowane. Utrudnia to dostęp do kapitału, a głos przedsiębiorców jest kompletnie niesłyszalny. Zapomnieliśmy o roli przedsiębiorców w budowaniu sukcesu polskiej gospodarki.
Skomplikowane procedury są największą bolączką waszej branży?
Nie jestem przeciwnikiem regulacji. Co więcej, jestem jej silnym orędownikiem pod warunkiem, że jest dobra. Dobra regulacja określa ramy działania rynku, stabilizuje go, czyni go bardziej przewidywalnym. To przyciąga inwestorów. Tymczasem w Polsce produkuje się nieprawdopodobną ilość regulacji, która rozwala stary porządek, ale nie kreuje nowego. Regulacji patchworkowej i wiecznie tymczasowej. Jest to bardzo kosztowne dla gospodarki. Nie ma rzetelnego dialogu z przedsiębiorcami, z organizacjami branżowymi. To jest obecnie jeden z bardziej niesprzyjających czynników w otoczeniu biznesu i przekłada się na dramatycznie niski poziom inwestycji w sektorze prywatnym.
Nasza branża jednak nie tylko narzeka. Bardzo aktywnie rozwinęliśmy system samoregulacji. BEST był jednym z założycieli Związku Przedsiębiorstw Finansowych, jednej z pierwszych organizacji branżowych. Stworzyliśmy koncepcję tzw. stolików poszczególnych branż sektora finansowego, w tym windykacji. Zaprosiliśmy do współpracy konkurentów, aby stworzyć wizję, jak zorganizować branżę. Powstał Kodeks Dobrych Praktyk, który w dużym stopniu wyznacza standardy zachowania na naszym rynku. Staramy się prowadzić dialog z ustawodawcą.
Czy wojna w Ukrainie wpływa na rynek, na którym działacie?
Nie mieliśmy biznesu w Ukrainie czy w Rosji. Ale już zastanawiamy się, jak dodatkowy pieniądz i zwiększona konsumpcja uchodźców wpłynie na nasz rynek finansowy. To jest dziś kluczowe pytanie. Setki tysięcy osób wchodzą na nasz rynek pracy, zaczną zaciągać zobowiązania. Na pewno zacznie nam rosnąć odsetek niespłacanych kredytów. Jestem przeciwny tworzeniu specjalnych regulacji dotyczących Ukraińców, chodzi raczej o dobre uregulowanie całego rynku. Bardzo ważne jest też, aby nasze państwo zadbało o edukację uchodźców. Nie można dopuścić do stworzenia grupy pozbawionej szans. Ci ludzie potrzebują zmian na lepsze, poprawienia swojego losu, są zdeterminowani ze względu na swoją trudną sytuację. Oni chcą realizować swój „Ukrainian Dream”.
Przyszłość branży?
Przyszłość branży upatruję w nowych technologiach. W BEST inwestujemy dużo zarówno w automatyzację przetwarzania informacji - nasze systemy coraz bardziej przypominają ogromne systemy backendowe banków - jak i w analizę danych wykorzystującą elementy sztucznej inteligencji. Badamy możliwość zastosowania analizy głosu oraz voiceboty. Pod tym względem przyszłość rysuje się fascynująco.