Wiceszef PO i prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski zdystansował się w sobotę od słów, które padły w przesłaniu marszałka Senatu Tomasza Grodzkiego do ukraińskiego parlamentu. "Ta retoryka poszła za daleko" - ocenił Trzaskowski.

Marszałek Grodzki zamieścił w piątek na Twitterze nagranie skierowane do Rady Najwyższej Ukrainy, w którym przepraszał, że "niektóre firmy w haniebny sposób kontynuują działalność w Rosji, że nadal przez Polskę jadą tysiące tirów na Białoruś i dalej, że nadal rząd importuje rosyjski węgiel i nie potrafi zamrozić aktywów rosyjskich oligarchów". "W ten sposób z niedającą się zaakceptować hipokryzją nadal – nawet wbrew intencjom - finansujemy zbrodniczy reżim, który zdobyte pieniądze zużywa na mordowanie niewinnych ludzi" - powiedział senator PO.

Słowa te oburzyły część mediów i polityków, m.in. Prawa i Sprawiedliwości. Wicemarszałek Senatu Marek Pęk (PiS) zapowiedział złożenie wniosku o odwołanie Grodzkiego z funkcji marszałek Senatu.

Od wypowiedzi swego partyjnego kolegi zdystansował się w sobotę prezydent Warszawy i wiceszef PO Rafał Trzaskowski. Pytany w TVN24 o słowa Grodzkiego, Trzaskowski stwierdził: "ta retoryka poszła za daleko". "I ja w ogóle jak widzę złośliwości niektórych swoich koleżanek i kolegów na Twitterze, to uważam, że to nie jest na to moment. Rządzących oczywiście trzeba punktować, trzeba jasno mówić, co robią dobrze i czego dobrze nie robią, ale w momencie, kiedy mamy prezydenta Stanów Zjednoczonych w Polsce, to jest moment, w którym my musimy pokazać, że ciężko pracujemy, że w tej chwili głównym naszym celem jest pomoc Ukrainie i że potrzebujemy wsparcia społeczności międzynarodowej" - dodał polityk.

Zaznaczył, iż wiele tez, które wygłosił w swym przesłaniu marszałek Grodzki jest prawdziwa. "Natomiast moim zdaniem dzisiaj powinniśmy się skupić na ciężkiej pracy i na pokazaniu światu, ale też wszystkim Polkom i Polakom, że naszą racją stanu jest prowadzenie racjonalnej polityki zagranicznej, jest silna obecność w Unii Europejskiej, a nie ciągłe podważanie UE" - podkreślił Trzaskowski. "A poprzez podważanie praworządności, rząd PiS sprawia, że jesteśmy po prostu słabszym członkiem Unii Europejskiej" - dodał.

Podkreślił, że na temat praworządności miał okazję rozmawiać w sobotę z sekretarzem stanu USA Antonym Blinkenem, ale też z samym prezydentem USA Joe Bidenem. "Oni wszyscy mówią dokładnie: +tak, Rafał, masz rację+. W momencie, kiedy mówię: jest wojna, Polska musi być silna, a Polska z osłabioną demokracją, Polska z rządem, który te demokrację osłabia, silna nie jest. Rząd musi zrozumieć - i myślę, że pan prezydent dzisiaj, jak go słucham, zaczyna rozumieć, że to jest racja stanu. Każdy, kto tę flagę europejską wyprowadza - w sensie prawdziwym, ale również figuratywnie z tego pokoju, w którym się rządzi - po prostu szkodzi Polsce" - przekonywał prezydent Warszawy.

W piątek falę komentarzy na Twitterze wywołała również awaria prezydenckiego samolotu, którym Andrzej Duda udał się do Rzeszowa na powitanie Joe Bidena. W jej efekcie, po awaryjnym lądowaniu na lotnisku Chopina w Warszawie i konieczności zmiany samolotu, prezydent przyleciał do stolicy Podkarpacia godzinę później niż zakładał. Wymusiło to zmianę planów wizyty w Rzeszowie - i Dudy, i Bidena. Złośliwości polskiemu prezydentowi nie szczędzili politycy PO, także ci najważniejsi. "Uprzedzając pytania TVP, nie byłem dzisiaj ani na Okęciu, ani na lotnisku w Jasionce" - napisał na Twitterze w piątek lider PO Donald Tusk. "A na narty nigdy się nie spóźnia..." - to z kolei komentarz sekretarza generalnego Marcina Kierwińskiego. (PAP)

autor: Marta Rawicz

mkr/ ann/