Rząd wprowadza od najbliższej soboty 27 marca do 9 kwietnia dodatkowe obostrzenia. W tym czasie niedostępne będą m.in. usługi fryzjerskie i kosmetyczne.

W piątek, ostatni dzień przed wprowadzeniem obostrzeń, w większości stołecznych salonów fryzjerskich i kosmetycznych brak wolnych terminów na większość zabiegów i usług. "Mamy bardzo duże obłożenie, kompletnie nie mamy wolnych miejsc" - zaznacza studio urody na warszawskim Ursynowie. "Możemy zaproponować listę rezerwową" - dodaje. "Jak tylko zwolni się miejsce, Jeśli ktoś się wypisze, będziemy dzwonić" – zapewnia osoba obsługująca telefon salonu dopytywana, co oznacza lista rezerwowa.

Jak długo obowiązuje lista? "Tylko dzisiaj, od jutra przecież nie możemy przyjmować" – wyjaśnia. Ale zaraz dodaje, że salon "ma otwarty grafik do 10 kwietnia i można się zapisywać". Jak wyjaśnia, od 10 kwietnia salon będzie przyjmował już "normalnie". "Do tego czasu raczej nic się nie zmieni, mamy tylko nadzieję, że nie przedłużą obostrzeń" – zaznacza. Nie wyjaśnia dokładnie, na czym polegać będzie "otwarty grafik".

Bardziej precyzyjna jest obsługa jednego z salonów fryzjerskich na Ochocie, gdzie również nie ma już w piątek żadnych wolnych terminów. "Ale mogę zapisać na listę rezerwową, oddzwonimy w najbliższym czasie i powiemy, kiedy możemy zaproponować wizytę, bo prawdopodobnie będziemy przyjmować" – wyjaśnia pracownica salonu, dopytywana jak funkcjonuje lista rezerwowa. "Mamy zajęte terminy do końca świąt, ale oddzwonimy, jak znajdziemy wolne miejsce" – zapewnia.

Pytana, jak dokładnie będzie się to odbywało, odpowiada, że na razie trwa opracowywanie koncepcji. "Myślimy nad tym, to dla nas gorący temat, bo państwo dało nam zaledwie jeden dzień na organizację pracy" - dodaje. Zapisuje numer telefonu, zapewnia, że oddzwoni. "Jesteśmy w kontakcie" - umawiamy się.

Salon kosmetyczny przy na Pradze-Północ ma zarezerwowane wszystkie wolne terminy na usługi kosmetyczne. Do fryzjera można jeszcze się wcisnąć z godziny na godzinę. "Jutro się zamykamy, i absolutnie nie będziemy przyjmować" – słyszymy w słuchawce.

Podobne zapewnienia słyszymy w jednym ze studiów urody na Mokotowie. "Jutro? Nie, od jutra jesteśmy zamknięci" – podkreśla obsługa salonu.

W salonie fryzjersko-kosmetycznym na Mokotowie również w piątek jest pełne obłożenie. "Na tę chwilę od soboty jesteśmy zamknięci, a co będzie dalej, to zobaczymy" – zaznacza przez telefon pracownik salonu i zachęca do kontaktu w najbliższych dniach. "Będziemy mieli przekierowany numer telefonu i zobaczymy, jak to wyjdzie w praniu" – wyjaśnia. "Wszystko zależy od tego, jak długo potrwa ten lockdown" – dodaje. ,

Podobnie wygląda sytuacja w Kielcach.

"Mamy bardzo dużą liczbę niezadowolonych klientów, którzy dzwonią, aby przesunąć im termin wizyty. Ale obsłużyć ich wszystkich nie jesteśmy w stanie. Masakra co się dzieje" – powiedziała PAP właścicielka jednego z tamtejszych salonów fryzjerskich. Dodała, że decyzja o zamknięciu salonów została ogłoszona zbyt późno.

"To niedorzeczne, żeby robić coś takiego praktycznie dzień przed. Tym bardziej, że mamy okres przedświąteczny. Mamy mnóstwo zapisanych ludzi, którzy liczyli, że zostaną obsłużeni. Ale nasz rząd uwielbia robić takie niespodzianki z dnia na dzień. To jest nienormalnie, bo wtedy wszyscy rzucają się na raz. Nie daje się ludziom czasu" – zaznaczyła.

"Mamy nawał klientów, ale nie będziemy ich w stanie obsłużyć. Nie ma takiej możliwości, aby klientów zapisanych na cały tydzień, obsłużyć w ciągu jednego dnia" – nie ukrywała właścicielka kolejnego salonu fryzjerskiego.

"Jeśli to potrwa tylko przez dwa tygodnie, to jakoś będziemy musieli sobie poradzić i przetrwać. Nie wyobrażam sobie jednak sytuacji, jeśli to potrwa dłużej" – dodała.

Identyczna sytuacja panuje w salonach kosmetycznych. Mamy bardzo dużo klientów, ale nie obsłużymy ich wszystkich, nie ma takiej możliwości. Nie jesteśmy w stanie sobie z tym wszystkim poradzić" – powiedziała PAP pracownica kieleckiego salonu kosmetycznego.

"Od czwartku pracujemy nawet po godzinach. Cały grafik mamy zajęty, ale nie przyjmiemy wszystkich klientów. Nie można było ogłosić tej decyzji wcześniej?" - pytała właścicielka kolejnego salonu kosmetycznego.