Szef resortu obrony USA Ash Carter zapewnił w środę, że Ameryka ma "trwałe interesy" w rejonie Azji i Pacyfiku, których nie naruszy zmiana administracji w Waszyngtonie. Dodał, że dołożone zostaną wszelkie starania aby proces przekazania władzy przebiegł bez zakłóceń.

Carter przebywa z wizytą w Japonii, której głównym celem jest - jak podkreślają źródła w Waszyngtonie - rozproszenie obaw gospodarzy wywołanych zwycięstwem Donalda Trumpa w wyborach prezydenckich w USA. Przypomina się, że Trump w czasie kampanii wyborczej wzywał sojuszników do płacenia więcej na wspólną obronę, ostrzegając, że w przeciwnym razie mogą stanąć wobec możliwości wycofania wojsk amerykańskich.

Ustępująca administracja Baracka Obamy uczyniła ze stosunków z państwami Azji jeden ze swoich priorytetów. Trump nie ujawnił dotychczas swoich planów wobec tego rejonu.

"Stany Zjednoczone mają ważne interesy w tym regionie i wiele z tych interesów dzielimy z Japonią. Dlatego jesteśmy wspólnie zainteresowani w umacnianiu sojuszu" - powiedział Carter na konferencji prasowej. Dodał, że nie może wypowiadać się w imieniu przyszłej administracji Trumpa, ale zna i odnosi się z uznaniem dla emerytowanego generała piechoty morskiej Jamesa Mattisa, którego Trump wybrał na nowego szefa Pentagonu.

Minister obrony Japonii Tomomi Inada wyraziła przekonanie, że sojusz jej kraju ze Stanami Zjednoczonymi będzie kontynuowany za rządów administracji Trumpa ponieważ jest korzystny dla obu krajów. Dodała, że Japonia spodziewa się, iż pozostanie pod amerykańskim "parasolem nuklearnym".

Agencja Associated Press przypomniała w tym kontekście, że Trump sugerował wcześniej aby Japonia zbudowała swój własny nuklearny potencjał odstraszający. (PAP)