W kilku rejonach, w tym na wybrzeżu Ligurii i na terenach u podnóża Alp obowiązuje najwyższy stan alarmowy.
Władze Ligurii, które podały pierwszy bilans szkód w zalanych miejscowościach, zaapelowały do włoskiego rządu o wprowadzenie stanu kryzysowego.
Wcześniej złożenie wniosku o ogłoszenie stanu klęski żywiołowej zapowiedziały władze Piemontu, przez który przechodzi fala powodziowa. Z brzegów wystąpiła tam w wielu miejscach rzeka Pad oraz małe strumienie, które zamieniły się w rwące potoki, płynące przez miasteczka w rejonie Turynu i Cuneo. W okolicach Turynu jedna osoba zaginęła.
Poziom wód we wszystkich rzekach w Piemoncie stale rośnie, a ulewne opady deszczu utrzymują się, co pogarsza z każdą godziną sytuację w miejscowościach i wsiach, które znalazły się częściowo pod wodą.
W obu regionach północno-wschodnich Włoch ewakuowano setki ludzi.
Meteorolodzy podali, że w ciągu 4 dni spadło tam tyle deszczu, ile pada średnio przez pół roku, czyli nawet do 720 litrów na metr kwadratowy.