Od czwartku trwa protest w ośrodku dla uchodźców w bułgarskim mieście Charmanli. W rezultacie zamieszek 14 policjantów odniosło rany. Jak dotąd przesłuchano 200 uczestników zajść. W czwartek doszło też do zamieszek w obozie Moria na greckiej wyspie Lesbos.

Protestujący w obozie w Charmanli spowodowali spore zniszczenia. Z trudem udało się ewakuować setkę bułgarskich pracowników. Telewizja publiczna ocenia, że buntu nie da się wygasić w nocy z czwartku na piątek.

Uchodźcy podpalili materace, stołówkę i nowy ośrodek medyczny, zbudowany za środki unijne. Doszło do starć z policją, która - uzbrojona w pałki, tarcze i armatkę wodną - wkroczyła do ośrodka.

Do Charmanli ściągnięto oddziały policji z czarnomorskiego portu Burgas i położonego na południu miasta Kyrdżali. Na miejsce udała się dyrektor Państwowej Agencji ds. Uchodźców Petia Pyrwanowa, by podjąć negocjacje z protestującymi.

Migranci, głównie – Afgańczycy, domagają się otwarcia granicy z Serbią i umożliwienia im wyjazdu na Zachód.

Bezpośrednim powodem buntu był wprowadzony w zeszły piątek zakaz wychodzenia poza teren należący do ośrodka. Centrum w Charmanli to największy taki ośrodek w kraju; obecnie przebywa tam ponad 3,1 tys. osób. Niewielka część z nich to rodziny syryjskie, większość stanowią młodzi mężczyźni z Afganistanu, Pakistanu oraz Iraku.

Również w Grecji doszło do zamieszek w obozie dla uchodźców.

W czwartek wieczorem doszło do bijatyki z udziałem uchodźców oraz sił porządkowych w obozie Moria znajdującym się na wyspie Lesbos. Bezpośredniego impulsu do zajść dostarczyła śmierć matki trojga dzieci w jednym z namiotów po wybuchu butli z gazem. Dzieciom udało się przeżyć, ale są one poważnie ranne.

Wzburzeni śmiercią kobiety uchodźcy podłożyli ogień pod obiektami w ośrodku – podała miejscowa policja. (PAP)

mars/