Ustalenie jednolitego programu dla szkół oraz nazewnictwa i zwiększenie funduszy na kształcenie nauczycieli oraz zajęcia pozalekcyjne - takie m.in. postulaty zgłaszali na posiedzeniu senackiej komisji działacze organizacji zajmujących się oświatą polską w Wielkiej Brytanii i Irlandii.

Wtorkowe posiedzenie senackiej komisji spraw emigracji i łączności z Polakami za granicą poświęcone było problemom związanym z oświatą polską na Wyspach. W dyskusji brali udział m.in. przedstawiciele różnego typu organizacji i szkół prowadzących naukę w języku polskim oraz zastępca dyrektora Departament Strategii i Współpracy Międzynarodowej w MEN Grzegorz Chorąży.

Przedstawiciele Polskiej Macierzy Szkolnej w Wielkiej Brytanii, szkoły im. Prezydenta Ryszarda Kaczorowskiego w Londynie oraz organizacji prowadzących oświatę polską w Irlandii narzekali przede wszystkim na biurokrację i zbyt małe środki na prowadzenie skutecznego nauczania.

Dyrektor szkoły im. Prezydenta Ryszarda Kaczorowskiego w Londynie Beata Howe mówiła, że problemów związanych ze szkolnictwem polskim, szczególnie w szkołach społecznych, jest bardzo wiele. Krytykowała "chaos" związany z nazewnictwem szkół, które są albo "punktami konsultacyjnymi", albo "szkołami sobotnimi", albo są nazywane jeszcze inaczej.

Mówiła też o braku jednolitego programu oświaty polskiej dla szkół na Wyspach, biurokracji, która - jak przekonywała - sprawia, że np. zamówione podręczniki trafiają do szkół po dwóch latach od zgłoszenia takiego zapotrzebowania. Według Howe MEN powinien "zdecydować, jakich Polaków chcemy mieć na Wyspach - czy takich, którzy tylko mówią po polsku, czy też takich, którzy są także rozeznani w polskich sprawach i potrafią brać udział w dyskusji o polskich sprawach i kulturze".

Postulowała, by szkoły społeczne mogły same starać się o środki przeznaczone na opiekę nad Polonią, nie korzystając z pośrednictwa różnego rodzaju fundacji.

Howe mówiła też o tym, że szkoły dowiadują się zbyt późno o szkoleniach dla nauczycieli; przekonywała, że Polska przeznacza na ten cel za mało pieniędzy. Ponadto - mówiła - problemem jest sprawa wliczania stażu pracy nauczycielom prowadzącym oświatę polską za granicą. Podkreślała, że nauczyciele potrzebują motywacji, by dobrze wykonywali swój zawód, a często jest tak, że pracują społecznie.

Kolejnym postulatem, który podnosili przedstawiciele organizacji oświatowych, to zbyt małe ich zdaniem wsparcie finansowe dla projektów, także społecznych, dotyczących prowadzenia zajęć plastycznych i sportowych dla młodzieży polonijnej. Jak podkreślali, takie zajęcia bardzo często stanowią rodzaj terapii dla tych dzieci, które przeżywają traumę związaną z przeprowadzką za granicę, a których rodzice nie zaprowadzą do psychologa.

Chorąży, odnosząc się do tych wypowiedzi, mówił, że MEN zna problemy nauczycieli i że ich rozwiązanie stanowi "ważne wyzwanie" dla ministerstwa. Według niego nazewnictwo nie jest największym problemem szkół, tylko znajdowanie funduszy i sytuacja nauczycieli.

Zastępca dyrektora Departament Strategii i Współpracy Międzynarodowej w MEN wskazywał na to, że resort edukacji może pomagać wyłącznie zgodnie z obecnym prawem, stąd rozbudowane procedury. Jak podkreślał Chorąży, każdy wniosek o pieniądze musi zostać "gruntownie zweryfikowany" zanim zostaną one przyznane. (PAP)