Obrońcy porównują ich do gangu Olsena i proszą o łagodniejsze kary. Białostocki Sąd Apelacyjny zajął się sprawą czterech mężczyzn nieprawomocnie skazanych za porwanie dla okupu.

Chodzi o zdarzenie sprzed 2 i pół roku w Grabowie koło Kolna. Kilka osób porwało wówczas Piotra K. Ukryli go w szopie i zażądali od jego brata 50 tysięcy złotych okupu. Pieniędzy nie dostali, bo wcześniej zatrzymała ich policja.

Dziś odbył się proces apelacyjny w tej sprawie. Obrońcy oskarżonych podkreślali, że działali oni bardzo nieudolnie. Mecenas Daria Jeżyło powiedziała, że nikt z oskarżonych nie planował wcześniej porwania ani nie poczynił żadnych przygotowań. Mecenas Jan Oksentowicz mówił, że skazani chcieli poskromić dilera narkotyków i dopiero w trakcie zdarzenia pojawił się pomysł porwania. "Ta cała partyzantka w tym postępowaniu, oczywiście naganna, świadczy o tym, że zrobiły to jakieś dzieciaki zupełnie nieprzygotowane" - podkreślił adwokat.

"Słuchając obrońców można by mieć takie wrażenie, że tak naprawdę to nic się nie stało" - powiedziała prokurator Małgorzata Gasińska-Werpachowska. "Stało się i to jednak jest przestępstwo o dużym stopniu społecznego niebezpieczeństwa. Jest to bardzo poważne przestępstwo i myślę, że nikt z nas nie chciałby się znaleźć w takiej sytuacji" - podkreśliła. Oskarżeni przerzucają się odpowiedzialnością i każdy umniejsza swoją rolę w porwaniu. Sąd pierwszej instancji skazał ich na kary od jednego do trzech i pół roku więzienia. Wszyscy proszą o nadzwyczajne złagodzenie kar. Wyrok za tydzień.