Stany Zjednoczone ewakuują część dyplomatów z Libanu. Ma to związek z zapowiadają interwencją w sąsiedniej Syrii i z pogróżkami, jakie w ostatnim czasie mieli otrzymywać dyplomaci w Bejrucie.

Jak relacjonuje obecny w Bejrucie specjalny wysłannik Polskiego Radia Wojciech Cegielski, z Libanu wyjeżdżają wszyscy dyplomaci średniego i niższego szczebla.

Równocześnie amerykańskie władze zaapelowały do swoich obywateli, aby także opuścili Liban. Spodziewana interwencja w Syrii może bowiem spowodować działania odwetowe w Libanie, wymierzone także w Amerykanów.

Ewakuacja części personelu zbiega się w czasie z rozpoczęciem misji przez nowego amerykańskiego ambasadora w Bejrucie. David Hale został dzisiaj przyjęty przez prezydenta i tymczasowego premiera Libanu. Po spotkaniach zapowiedział, że Stany Zjednoczone będą starały się chronić Liban przed skutkami interwencji w Damaszku.

Już wcześniej zaostrzono środki bezpieczeństwa w rejonie amerykańskiej ambasady na przedmieściach Bejrutu. Przed budynkiem protestowali dzisiaj przeciwnicy ataku na Syrię.

Libański prezydent Michel Sulejman w specjalnym oświadczeniu zaapelował dzisiaj do wszystkich krajów oraz organizacji w regionie, aby nie wciągały jego kraju w syryjski konflikt. Ma to zapewne związek z zamachami, do jakich dochodziło w ostatnich tygodniach w Libanie w związku z wojną w sąsiedniej Syrii.