Dwadzieścia stron tekstu bez podania źródła to główny zarzut jaki przeciwko wiceministrowi Stanisławowi Gawłowskiemu wytoczyli dziennikarze jednego z tygodników.

Rzekomego plagiatu miał dokonać w tekście doktoratu z ekonomii, który bronił dwa lata temu w Społecznej Wyższej Szkole Przedsiębiorczości i Zarządzania w Łodzi. Władze uczelni oraz sam Gawłowski podkreślają, że praca była weryfikowana za pomocą programu Antyplagiat, czyli wyszukiwarki, która sprawdza w internecie, czy tekst nie był już wcześniej publikowany.

Według byłego ministra sprawiedliwości Jarosława Gowina, plagiaty to powszechny problem uczelni wyższych, ale nie sądu. "Wydaje mi się, że kierowanie tej sprawy do prokuratury, bez wyjaśnienia jej na poziomie uczelni, jest działaniem zdecydowanie przedwczesnym i chyba obliczonym na efekt polityczny" - twierdzi Gowin. Szczecińscy politycy PiS zapowiedzieli dzisiaj, że w sprawie doktoratu Stanisława Gawłowskiego powiadomią prokuraturę. Dla wiceministra jest to element politycznej nagonki.