Jak dowiedziała się "Rzeczpospolita", na polecenia premiera BOR nie sprawdzało tysięcy osób, które odwiedziły kancelarię Donalda Tuska w Dzień Dziecka. Złamano wszelkie procedury bezpieczeństwa w czasie, gdy wzrasta zagrożenie atakami wobec najważniejszych osób w państwie.

W Dniu Dziecka Kancelaria Premiera Rady Ministrów była otwarta dla zwiedzających. 11 tysięcy ludzi weszło na rządowy teren, około 1,2 tys. z nich udało się zwiedzić siedzibę premiera.

Jak ustaliła „Rzeczpospolita", pomimo, że Biuro było przygotowane m.in. do kontroli pirotechnicznej, sprawdzania zaniechano na wyraźne polecenie premiera Donalda Tuska. Z notatek służbowych BOR wynika, że polecenie przekazali przez telefon szefowi ochrony premiera oraz komendantowi ochrony KPRM ministrowie Kancelarii: rzecznik rządu Paweł Graś i Igor Ostachowicz. Co więcej, dopiero gdy ludzie zaczęli wchodzić do KPRM, oficerowie BOR skonsultowali polecenie szefa rządu ze swoimi przełożonymi.

Takie działanie łamie wszelkie procedury opisane w dwóch wewnętrznych dokumentach BOR: instrukcji ochrony obiektu i instrukcji działań ochronnych, a także przekracza ustawę o BOR. Dariusz Aleksandrowicz, rzecznik BOR, zapewnił „Rzeczpospolitą", że wchodzących do samej siedziby premiera kontrolowano.

Po tym, jak sprawa wyszła na jaw, minister spraw wewnętrznych Bartłomiej Sienkiewicz zażądał wyjaśnień na ten temat.