Mężczyzna, który przez 10 lat przetrzymywał trzy kobiety w swoim domu w Cleveland, został formalnie oskarżony o uprowadzenia i gwałty. Dwaj jego bracia nie usłyszą na razie zarzutów bo prawdopodobnie nie mieli nic wspólnego z porwaniami.

W poniedziałek 52-letni Ariel Castro udał się z dwoma braćmi na piwo jak to często mieli w zwyczaju. To właśnie wtedy 27-letnia Amanda Berry przy pomocy sąsiada wydostała się z jego domu i zadzwoniła na policję. Okazało się, że jest jedną z trzech kobiet, które Castro uprowadził w latach 2002-2004.

Wczoraj prokuratura postawiła mu 4 zarzuty porwania i 3 gwałtu. Czwarte porwanie dotyczy 6-letniej córki Amandy Berry, której Castro jest ojcem.

Z przesłuchań kobiet wynika, że dwaj bracia oskarżonego nie współdziałali z nim i najprawdopodobniej nie wiedzieli o przestępstwie. Z aresztu na razie ich jednak nie wypuszczono.

Policja potwierdziła tymczasem, że w domu Ariela Castro znaleziono łańcuchy i sznury, którymi kobiety były od czasu do czasu krępowane. Wszystkie były ofiarami przemocy seksualnej, miały po kilka poronień.