Niech nigdy więcej Polak nie staje z bronią przeciwko Polakowi; ofiary stanu wojennego pamiętamy, a pamięci zaginąć nie pozwolimy - mówił w niedzielę podczas obchodów 31. rocznicy pacyfikacji kopalni Wujek legendarny przywódca strajku górników w tym zakładzie Stanisław Płatek.

W uroczystościach upamiętniających dziewięciu górników, zastrzelonych w grudniu 1981 r. przez ZOMO w kopalni Wujek uczestniczyły rodziny zabitych i rannych; byli przedstawiciele władz państwowych, regionalnych i lokalnych, związkowcy i dziesiątki mieszkańców regionu.

Jak mówił pod stojącym przy kopalni Krzyżem-Pomnikiem Płatek, śmierć górników z Wujka nie była zwyczajna - "była to zaplanowana zbrodnia tym boleśniejsza, że zadana przez swoich".

"Władze nie chciały, by to miejsce stało się miejscem szczególnie upamiętnionym - miejscem pamięci narodowe. Starano się nie dopuścić, by prawda o mordzie na kopalni Wujek rozlała się na cały kraj. Niech nigdy więcej Polak nie staje z bronią przeciwko Polakowi. Nigdy więcej krwawej rzeźni, prześladowań, zbrodni" - zaapelował Płatek. "Ofiary stanu wojennego pamiętamy, a pamięci zaginąć nie pozwolimy" - dodał.

Szef śląsko-dąbrowskiej Solidarności Dominik Kolorz akcentował, że brak pamięci o tragedii w Wujku będzie oznaczał utratę tożsamości. Jak mówił, obecnie często padają pytania czy najwyższa ofiara złożona przez zamordowanych górników z Wujka nie poszła na marne. Zaakcentował, że należy raczej pytać czy nie zostało zapomniane o co oni walczyli - o godność i chrześcijańskie wartości narodu.

Jak podkreślił Kolorz, nie ma wątpliwości, że ojczyzna jest dziś wolna. "Ale też należy dziś zadać pytanie, jak wykorzystujemy tę wolność. Jak to jest, że ta wolność najbardziej wykorzystywana jest przez elity polityczne" - zaznaczył. Szef regionalnych struktur związku wskazał też, że 31 lat temu rodziny górników z Wujka miały i nadal mają trudne święta. "Ale jakie święta będą mieć teraz zwalniani z pracy robotnicy Fiata, kolejarze śląscy, region, któremu grozi fatalne bezrobocie" - pytał. Zapewnił, że Solidarność jest po to, by ciągle odbudowywać wartości z 1980 i 1981 r.

Prezydent Katowic Piotr Uszok mówił, że takie miejsca, jak Pomnik-Krzyż pod Wujkiem, nie pozwalają zapomnieć, że pokój i wolność nie są dane raz na zawsze. "Upływ czasu i codzienne zabieganie nie mogą przysłonić nam najważniejszych wartości" - wskazał. Podkreślił też, że nie wszyscy winni zostali do dzisiaj ostatecznie rozliczeni, a jednocześnie ci, którzy byli internowani, nieraz dzisiaj mówią poprzez media językiem nienawiści, nie pamiętając ani o prawdziwym patriotyzmie ani o ideach towarzyszących solidarnościowym zrywom.

Podczas uroczystości odczytano apel poległych, wieńce złożyli m.in. przedstawiciel Prezydenta RP minister Sławomir Rybicki oraz minister pracy i polityki społecznej Władysław Kosiniak-Kamysz.

Przed kopalnię przyszło też w niedzielę około stu kibiców katowickiego GKS i przedstawicieli środowisk narodowców. Przed rozpoczęciem głównych uroczystości odpalali race i petardy, wznosili okrzyki: "Cześć i chwała bohaterom" i "GKS Katowice". Mieli m.in. transparenty z symbolami antykomunistycznymi.

Wcześniej mszę św. w intencji zamordowanych górników odprawił w katowickim kościele Podwyższenia Krzyża Świętego metropolita katowicki abp Wiktor Skworc. W homilii biskup polowy Wojska Polskiego Józef Guzdek m.in. apelował o powrót do wiary w Boga i stosowanie ewangelicznej zasady zwyciężania zła dobrem.

Górnicy z Wujka zastrajkowali 13 grudnia 1981 r., domagając się uwolnienia przewodniczącego kopalnianej Solidarności Jana Ludwiczaka. Potem zażądali też m.in. zniesienia stanu wojennego i zwolnienia wszystkich internowanych. 16 grudnia milicja i wojsko otoczyły kopalnię. W czasie szturmowania zakładu padły strzały. Na miejscu zginęło sześciu górników, trzej inni zmarli później wskutek odniesionych ran.

W wyniku pacyfikacji kopalni życie stracili: Józef Czekalski, Krzysztof Giza, Joachim Gnida, Ryszard Gzik, Bogusław Kopczak, Andrzej Pełka, Jan Stawisiński, Zbigniew Wilk i Zenon Zając. Ponad 20 górników zostało rannych.

Prawomocny wyrok, skazujący na kary od 3,5 do 6 lat więzienia byłych milicjantów za strzelanie do górników zapadł dopiero po blisko 15 latach rozpatrywania sprawy, w czerwcu 2008 r. Później orzeczenie to ostatecznie utrzymał Sąd Najwyższy.