Według Marty Kaczyńskiej dziś należy sobie odpowiedzieć nie na pytanie, czy do zamachu w Smoleńsku doszło, ale czy jakie są dowody, że go nie było. „Cała wiedza, jaką mamy, prowadzi do logicznego wniosku, że pasażerów tupolewa po prostu zabito, że doszło do dwóch wybuchów i to spowodowało tragedię” - mówi córka Lecha Kaczyńskiego w wywiadzie dla dwutygodnika "wSieci".

Marta Kaczyńska w wywiadzie udzielonym Jackowi Karnowskiemu stwierdziła, że zgadza się z coraz częstszymi tezami naukowców, że na pokładzie prezydenckiego Tu-154M doszło do dwóch wybuchów i że był to najprawdopodobniej zamach.

"Od początku uważałam, że tezę o zamachu należy weryfikować i badać. Od pierwszego dnia po katastrofie nie było żadnych przesłanek, by traktować ją inaczej niż inne, by lekceważyć taką możliwość. Zresztą w przypadku każdej katastrofy bada się taką możliwość, a co dopiero gdy ginie urzędujący prezydent i elita polityczna kraju. Tym razem, z zastanawiającą zaciekłością, próbowano nam wmówić, iż taka hipoteza jest absurdalna i niemożliwa. Kto wie, czy dziś nie poznajemy właśnie źródeł tej zaciekłości" - powiedziała Kaczyńska.

I dodała: "Za dużo tu przypadków, za bardzo to wszystko układa się w obraz celowego fałszowania przebiegu katastrofy, by to lekceważyć. Ktoś tu wyraźnie mataczy i ma dużo do ukrycia. Widzi to chyba każdy racjonalnie myślący człowiek. Szkoda, że ludzie, którzy zaprezentowali nam ten oficjalny raport, dziś nadający się do kosza, tak mało mają dziś odwagi, by konfrontować się z tymi faktami, które są ujawniane. Pochowali się gdzieś i milczą".

Marta zgadza się ze stryjem

Kaczyńska zgadza się również ze słowami stryja, który powiedział, że jego zdaniem na 99 proc. katastrofa w Smoleńsku była wynikiem zamachu.

"Stryj ma całkowitą rację. Mamy dziś więcej argumentów, że to był zamach. Takie są fakty i nie można od nich uciec. Niezależnie od tego, iż osoby mówiące o prawdziwym przebiegu tragedii są brutalnie atakowane. I ciągle stosuje się nowe przykrywki, straszy też absurdalnie wojną z Rosją. Nie rozumiem, w jaki sposób powołanie międzynarodowej komisji śledczej, poproszenie o pomoc naszych sojuszników z NATO miałoby spowodować wojnę. Mówił o tym mój stryj i ma rację. (...) Kiedy w Smoleńsku odkryto zastanawiające materiały, całą energię włożono w zaprzeczanie, że coś znaleziono, a nie rzetelne informowanie opinii publicznej" - powiedziała Kaczyńska w wywiadzie dla "wSieci".

Rząd już nic nie wyjaśni

Marta Kaczyńska jest też przekonana, że polskie władze nie są nieudolne - po prostu nie chcą ustalić, co się naprawdę zdarzyło pod Smoleńskiem.

"Z jednej strony jest strach przed wielką Rosją, z drugiej... Powiem inaczej: jeśli ktoś w sytuacji gdy ginie prezydent, zachowuje się tak, jakby nic się nie stało, oddaje śledztwo Rosjanom, robi wiele, by nie mogli nam pomóc sojusznicy, jeśli co chwila potwierdza te wybory, to na pewno nie działa w polskim interesie" - zaznaczyła Kaczyńska.