Tygodnik "Wprost" zastanawia się nad fenomenem gry komputerowej o katastrofie smoleńskiej. Jej reguły są proste: leci się Dreamlinerem, pijąc jednocześnie wódkę. Puste butelki należy zrzucać na brzozy, które mogłyby zahaczyć o skrzydło samolotu i spowodować jego wypadek.

Gra zaczyna się od słów (pisownia oryginalna): "Pilocie, Ojczyzna wzywa! Musisz polecieć nowym polskim Narodowym Drimlajnerem daleko na Wschód z Panem Prezydętem na pokładzie. Nie licz jednak na to, że Wschód pozwoli ci tak łatwo wylądować! Omiń Mgły. Zetnij Brzozy. Zniszcz Trotyl. Twoją bronią jest wódka. Nieograniczone ilości bo to polski samolot".

Podczas gry w tle można usłyszeć niewybredne komentarze: "Panie Prezydencie, po jednym?", "No to na drugą nóżkę!" czy "Chyba słyszę strzały. Która to minuta? Która to minuta?”".

Z kolei gdy nasz samolot się rozbija w tle słychać piosenkę Martina Lechowicz "Smoleńsk" ze słowami "Nie pójdę dziś na zakupy, bo Smoleńsk.Nie pójdę wyrzucić śmieci, bo groby ofiar rodzin.Nie sprzątnę klatki chomika, bo boleść.(…) Nie będę gotować obiadu, bo Katyń".

Grę o Smoleńsku w pierwszych godzinach jej powstania "polubiło" na Facebooku ponad pięć tysięcy osób.

Gra to odpowiedź na polityczne rozgrywanie katastrofy smoleńskiej

"Wprost" zapytał ekspertów, czemu powstała taka gra.

Według dra Jacka Wasilewskiego ta gra została stworzona przez ludzi, którzy nie potrafią uczestniczyć w kulturze poprzez marsze czy demonstracje. "W związku z tym pojawiają się też inne sposoby uczestnictwa ludzi, którzy nie zgadzają się z tym, co wykrzykują ich przeciwnicy na „marszach niepodległości”. Jeżeli spojrzymy na treść transparentów prezentowanych przez tą pierwszą grupę, to, żeby ta druga strona nie rzuciła się na nich z pięściami musi również jakoś kanalizować swoją frustrację. I ta gra jest właśnie tego efektem" - tłumaczy "Wprost" kulturoznawca z UW.

Natomiast według dra Wojciecha Jabłońskiego gra o Smoleńsku jest sposobem odreagowania katastrofy poprzez czarny humor. "Wszystko dlatego, że w dzisiejszym świecie informacja funkcjonuje na zasadzie medialnego newsa, a medialny news bardzo szybko staje się nieświeży. I żeby go ożywić często spotykamy się z twórczością na pograniczu kalania świętości" - wyjaśnia "Wprost" naukowiec z UW.

Zdaniem Jabłońskiego gra jest po prostu próbą "sprowadzenia tej całej nadętej atmosfery wokół smoleńska do poziomu takiej debaty jaką uprawiają zwykli ludzie, a oni często lubią pożartować z takich świętości, które są wykreowane sztucznie, na potrzeby medialne".