Prokuratura Okręgowa w Warszawie chce się dowiedzieć, kto udzielał informacji "Gazecie Polskiej Codziennie". Wszczęła już dochodzenie i rozpoczęła wzywanie świadków.

Chodzi o artykuł "Kto leży w grobie Anny Walentynowicz", w którym "GPC" ujawniła, że dokumentacja medyczna, którą rodzina działaczki Solidarności otrzymała z Rosji, dotyczy zupełnie innej osoby.

Jak relacjonuje "GPC", śledczy uznali, że w publikacji są informacje pochodzące z uzyskanej w toku śledztwa dokumentacji, zanim zostały ujawnione w postępowaniu sądowym i zaczęli wzywać świadków, m.in. pełnomocnika rodziny Walentynowicz mec. Stefana Hamburę.

Adwokat mówi, że wzywanie go na świadka jest niewątpliwie utrudnianiem mu pracy pełnomocnika. "Być może komuś zależy na przystopowaniu moich działań jako adwokata w tej sprawie. Może mi to znacznie utrudnić dostęp do dokumentów związanych z katastrofą smoleńską" - ocenia.

Także poseł Antoni Macierewicz nie wyklucza, że status świadka utrudni mecenasowi pracę, bo może obowiązywać go tajemnica śledztwa. Jako kuriozalne określa ściganie przez prokuraturę osób, które podały do publicznej wiadomości tak ważną informację w sprawie szalenie istotnej dla opinii publicznej. (PAP)

rda/