W październiku ubiegłego roku doszło do spotkania Pawła Bielawnego i jednego z biegłych, który przygotowywał opinie dla prokuratury w sprawie byłego wiceszefa BOR, który jest oskarżony o niedopełnienie obowiązków podczas wizyt smoleńskich prezydenta i premiera w 2010 roku - donosi "Nasz Dziennik".

"Nasz Dziennik" dotarł do zeznań, jakie Bielawny złożył w prokuraturze w listopadzie zeszłego roku.

Śledczy pytał Bielawnego o cel spotkania z jednym z biegłych, który przygotowywał ekspertyzę na potrzeby śledztwa w Prokuraturze Okręgowej Warszawa-Praga, dotyczącą działań Biura Ochrony Rządu przy organizacji wizyty prezydenta i premiera w kwietniu 2010 r. w Katyniu. Do spotkania doszło 29 października w Sulejówku u jego znajomego. Prawdopodobnie było ono zaaranżowane.

"Miało to być spotkanie towarzyskie, nie wiem czy C. [znajomy Bielawnego - red.] mówił mi, kto będzie na tym spotkaniu" - tłumaczył były wiceszef BOR. Ponadto nie wiedział też, że na spotkaniu ma być osoba, która jest biegłym w jego sprawie.

Po przybyciu Bielawnego do znajomego byli sami, ale po pewnym czasie pojawił się ekspert prokuratury płk rez. Stanisław Kulczyński, były oficer jednostek specjalnych. Bielawny zapewniał, że nawet nie znał jego nazwiska.

"Ten mężczyzna sam powiedział, że jest biegłym w tej sprawie, to jakoś wyszło w rozmowie" - powiedział w prokuraturze były wiceszef szef BOR. W dalszych zeznaniach stwierdził jednak, że "mogłem to wcześniej wiedzieć od C.".

Bielawny zapewnia, że podczas rozmowy w żaden sposób nie naciskał na biegłego.

"Podczas rozmowy nie starałem się dowiedzieć, jakie ustalenia poczynił biegły, rozmawialiśmy o sytuacji BOR, nie sugerowałem niczego biegłemu" - mówił Bielawny podczas przesłuchania.

Były wiceszef BOR próbował się jednak dowiedzieć, kto będzie drugim biegłym. "Zapytałem, czy Jarosław Kaczyński jest biegłym w tej sprawie, wiedzę miałem z gazet, chciałem potwierdzenia tej okoliczności" - przyznał Bielawny.

Dalej stwierdził też, że ma "duże wątpliwości" co do rzetelności Kaczyńskiego, po czym dodał: "nie przedstawiłem swoich wątpliwości podczas tej rozmowy".

"To spotkanie to była nieprzemyślana decyzja, to było niepotrzebne. (...) Była to moja niefrasobliwość. W żaden sposób nie wpływałem na biegłego" - podkreślał były wiceszef BOR.