"Sytuacja w Libii jest jeszcze płynna. To jeszcze nie koniec walk. Jest jednak jasne, że reżim Kadafiego zbliża się do końca" - powiedział prezydent.
Zwracając się do narodu libijskiego, oświadczył: "Teraz Libia, na którą zasługujecie, jest w waszym zasięgu".
Podkreślił wszakże, że Muammar Kadafi wciąż wzywa do oporu i jego wojska jeszcze walczą. Zaapelował do niego, aby dobrowolnie oddał władzę, unikając w ten sposób dalszego przelewu krwi. Wezwał jego siły do "złożenia broni w interesie Libii".
Zwracając się do antyreżimowej opozycji z Narodowej Rady Libijskiej, Obama przestrzegł jednocześnie przed krwawym odwetem. Zaznaczył, że po upadku dyktatora zmiana władzy powinna być "pokojowa, powszechna i sprawiedliwa".
"Prawa wszystkich Libijczyków muszą być respektowane. Prawdziwa sprawiedliwość nie wyniknie z akcji odwetowych i przemocy, tylko z pojednania i ze zbudowania Libii, która pozwoli wszystkim jej obywatelom samodzielnie określić swój los" - powiedział prezydent.
"Wzywamy do powszechnej zmiany władzy, która doprowadzi do demokracji w Libii" - dodał.
Zapewnił, że dyplomaci amerykańscy będą współpracować z Narodową Radą Libijską, starając się pomóc jej w pokojowej transformacji systemu. Obiecał też pomoc humanitarną dla Libii.
Obama przypomniał zbrodnie Kadafiego, m.in. zorganizowanie zamachu na samolot PanAm w 1988 r., w którym zginęło 270 Amerykanów, i podkreślił, że Ameryka pamięta o tych ofiarach.