Wrocławska prokuratura wszczęła śledztwo dotyczące polskiego wątku w manifeście Andersa Behringa Breivika - zamachowca z Norwegii, który zabił 76 osób. Śledztwo prowadzi w całości ABW.





Jak poinformowała we wtorek PAP Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego, śledztwo dotyczy artykułu 177 Kodeksu karnego mówiącego m.in. o handlu bez wymaganego zezwolenia "substancją lub przyrządem wybuchowym, materiałem radioaktywnym, urządzeniem emitującym promienie jonizujące lub innym przedmiotem lub substancją, która może sprowadzić niebezpieczeństwo dla życia lub zdrowia wielu osób albo mienia w wielkich rozmiarach".

W rozmowie z PAP rzeczniczka wrocławskiej prokuratury okręgowej Małgorzata Klaus podkreśliła, że śledztwo zostało wszczęte nie przeciwko konkretnej osobie, ale jest to "śledztwo w sprawie". "Nikomu w tej sprawie nie postawiono zarzutów. Musimy najpierw wyjaśnić, czy doszło do popełnienia przestępstwa przeciwko bezpieczeństwu publicznemu określonemu w artykule 177" - mówiła.

Prokurator zaznaczyła, że status przesłuchanego w poniedziałek w charakterze świadka właściciela firmy zajmującej się sprzedażą środków chemicznych nie zmienił się. "Dla dobra śledztwa nie udzielamy żadnych dodatkowych informacji. Zostało ono przekazane do prowadzenia wrocławskiej delegaturze ABW" - dodała.

Breivik opublikował swój manifest pt. "2083. Europejska Deklaracja Niepodległości" w internecie pod pseudonimem Andrew Berwick. Załączył do niego dziennik z opisem przygotowań do zamachu. Pisze w nim m.in., że w grudniu 2010 roku kupił przez internet w polskim sklepie chemicznym Keten 0,3 kg azotynu sodu za kwotę 10 euro. Firma Keten z Wrocławia ma stronę internetową w języku norweskim. Azotyn sodu to środek do konserwacji mięsa, używany w Norwegii do konserwacji mięsa z łosi. Za środek Norweg zapłacił kartą płatniczą.

W poniedziałek podczas specjalnej konferencji przedstawiciele Agencji informowali, że w tej sprawie nikt nie został zatrzymany, a realizowane przez Breivika transakcje w Polsce miały "charakter marginalny". Podkreślali również, że powód, jaki Breivik podawał, uzasadniając zakup substancji, był bardzo logiczny i sprzedający nie miał świadomości, do czego naprawdę mają być one użyte.

Jak wyjaśniał wiceszef ABW płk Paweł Białek, kontakty Breivika w Polsce miały charakter tylko handlowy, a surowce do swej bomby kupował on w wielu krajach. Dodał, że kupowane w Polsce substancje nie były nielegalne.

Z kolei szef Centrum Antyterrorystycznego ABW płk Zbigniew Muszyński poinformował, że Breivik kupił w Polsce kilkaset gramów jednej substancji oraz ponad 100 kg innej. W opinii ekspertów ABW zakupy dokonane w Polsce "nie miały krytycznego znaczenia dla konstrukcji bomby".

W tej sprawie norweska policja zwróciła się do polskiej policji już w piątek. W sprawę zostały włączone CBŚ, ABW i wrocławska prokuratura. Agencja - jak informowano w poniedziałek - przeprowadziła w niedzielę czynności w kilku miejscach, ale wszystkie były związane z jednym podmiotem - firmą z Wrocławia.