"Wstępne dane sugerują, że błąd pilota był wyraźny: w złych warunkach pogodowych pilot gwałtownie skręcił w prawo i we mgle do ostatniej chwili wzrokowo poszukiwał pasa startowego, którego nie znalazł" - oświadczył Iwanow we Francji, w czasie wspólnej wizyty z premierem Władimirem Putinem.
Iwanow, który nadzoruje lotnictwo w Rosji, ocenił, że katastrofa rosyjskiej maszyny, która wydarzyła się podczas próby lądowania, przy złej widoczności, przypomina katastrofę pod Smoleńskiem, w której w kwietniu 2010 roku zginął polski prezydent Lech Kaczyński.
W samolocie były łącznie 52 osoby, w tym dziewięciu członków załogi; 44 osoby zginęły, osiem jest rannych.
Według ITAR-TASS, wśród 43 pasażerów znajdował się Szwed, Holender i dwóch Ukraińców. Wszyscy obcokrajowcy znaleźli się na liście śmiertelnych ofiar katastrofy - sprecyzowało rosyjskie Ministerstwo ds. Sytuacji Nadzwyczajnych. Na pokładzie nie było Polaków.
Samolotem podróżowała również czteroosobowa rodzina z podwójnym obywatelstwem amerykańskim i rosyjskim.
Stan siedmiu z ośmiu rannych oceniany jest jako bardzo ciężki
Stan siedmiu z ośmiu rannych oceniany jest jako bardzo ciężki - podała agencja ITAR-TASS.
Tu-134 leciał z Moskwy do Pietrozawodska na północnym zachodzie Rosji; samolot rozbił się o godz. 23.40 czasu lokalnego w poniedziałek (godz. 21.40 czasu polskiego).
Samolot rozpadł się na wiele części zanim wybuchł pożar - podała telewizja CNN. Przyczyny wypadku nie są znane, rosyjskie Ministerstwo ds. Sytuacji Nadzwyczajnych poinformowało jednak, że warunki meteorologiczne były bardzo złe.
Zdaniem agencji Reuters, odnaleziono już czarne skrzynki rozbitego Tu-134.