Na dwa lata pozbawienia wolności w zawieszeniu na dwa lata skazał w piątek sąd w Mińsku poetę Uładzimira Niaklajeua, byłego opozycyjnego kandydata w grudniowych wyborach prezydenckich, sądzonego w związku z powyborczymi protestami opozycji.

Innego byłego kandydata opozycji w wyborach Witala Rymaszeuskiego sąd skazał także na dwa lata w zawieszeniu na dwa lata. Wyroki w zawieszeniu otrzymali też sądzeni razem z byłymi kandydatami ich współpracownicy. Wszyscy byli oskarżeni o przygotowywanie działań poważnie naruszających porządek publiczny podczas demonstracji opozycji w Mińsku w wieczór po wyborach prezydenckich 19 grudnia.

Niaklajeu zapowiedział po wyroku, że teraz będzie domagał się zwolnienia innych osób skazanych za udział w demonstracji i że ma to nastąpić "bez żadnego handlu". "Wolności dla ludzi niewinnych, dla najlepszych synów i córek Białorusi - to żądanie bezdyskusyjne" - oznajmił. Ocenił, że wyrok w zawieszeniu, a nie karę więzienia, zawdzięcza okazanej mu solidarności. "Wyszliśmy teraz do was nie dlatego, że sąd jest dobry. (...) To wynik ogólnoludzkiej solidarności" - mówił po wyjściu z budynku sądu.

"Gdyby nie było wsparcia ze strony USA i Unii Europejskiej, to nie stałbym teraz przed wami, ale siedziałbym w areszcie KGB i odpowiadałbym na jedno i to samo pytanie: dla jakiego kraju szpieguję?" - dodał.

Niaklajeu został pobity 19 grudnia przez nieznanych sprawców jeszcze przed zakończeniem wyborów, gdy wciąż był kandydatem. Nie mógł pójść na demonstrację, trafił do szpitala, skąd zabrali go również niezidentyfikowani ludzie. 20 grudnia prezydent Alaksandr Łukaszenka ogłosił na konferencji prasowej, że były kandydat jest w areszcie. Później na Niaklajeua nałożono areszt domowy, w jego mieszkaniu stale przebywało dwóch pracowników KGB.

Rymaszeuski, działacz niezarejestrowanej partii chrześcijańsko-demokratycznej, był na placu, gdzie demonstrowali zwolennicy opozycji i potem został zatrzymany. Jak pokazywały nagrania z manifestacji, gdy w jej trakcie grupa mężczyzn zaatakowała drzwi do budynku rządu, Rymaszeuski nakłaniał ich, by przestali to robić.

Kary w zawieszeniu orzeczone w piątek są połączone z nadzorem milicyjnym

W procesie byłych kandydatów sąd skazał też w piątek na dwa lata w zawieszeniu na dwa lata współpracowników Niaklajeua: szefa jego sztabu wyborczego Andreja Dźmitryjeua oraz Alaksandra Fiadutę i Siarhieja Wazniaka. Wiceszefową opozycyjnej organizacji młodzieżowej Młody Front Nastę Pałażankę sąd skazał na rok pozbawienia wolności w zawieszeniu na jeden rok. Pałażanka pełniła rolę męża zaufania Rymaszeuskiego podczas zeszłorocznych wyborów prezydenckich.

To wyroki łagodne na tle innych, jakie zapadły w trwających od lutego procesach karnych uczestników powyborczej demonstracji. Do tej pory skazano 35 osób, w większości na kary od 2-4 lat kolonii karnej. Najwyższy wyrok, pięciu lat kolonii o zaostrzonym rygorze otrzymał inny z byłych kandydatów opozycji w wyborach Andrej Sannikau.

Kary w zawieszeniu orzeczone w piątek są połączone z nadzorem milicyjnym. Sąd może zarządzić wykonanie kary w przypadku, gdy ukarana osoba naruszy warunki zawieszenia. W przypadku kary dla Niaklajeua istnieje jeszcze dodatkowy warunek - po upływie okresu zawieszenia sąd może przedłużyć go przedłużyć, ale tylko jeden raz i nie dłużej niż na jeden rok.

19 grudnia demonstranci kwestionowali oficjalne wyniki wyborów prezydenckich, według których niemal 80 proc. głosów zdobył ubiegający się o czwartą kadencję prezydencką Alaksandr Łukaszenka. Doszło do ataku na drzwi budynku rządu, w których wybito szyby - według opozycji była to prowokacja. Milicja rozbiła demonstrację. Do aresztów trafiło ponad 600 osób. Większość z nich została skazana w procesach administracyjnych, na kary grzywny lub od kilku do kilkunastu dni aresztu.