Białoruski opozycjonista i jego żona uciekli w środę do Polski podczas próby zatrzymania ich przez białoruską Straż Graniczną na przejściu drogowym w Sławatyczach (Lubelskie).

Na granicy po stronie białoruskiej została dwójka ich nieletnich dzieci - podała polska Straż Graniczna.

Przed godz. 23 żona opozycjonisty wróciła na Białoruś - poinformował p.o. rzecznik prasowy komendanta Nadbużańskiego Oddziału Straży Granicznej Dariusz Sienicki. Opozycjonista pozostał w Polsce.

Niezależna telewizja Biełsat, która jako pierwsza poinformowała o ucieczce, podała, że chodzi o opozycjonistę Alaksandra Łukina i jego żonę.

Obywatele Białorusi wyjeżdżali z Polski około południa - informował wcześniej w komunikacie Sienicki. Byli już po polskiej odprawie granicznej, ale w trakcie odprawy przez białoruskie służby wrócili - jak wynika z komunikatu - do polskich pomieszczeń służbowych. Według informacji Straży Granicznej prawdopodobnie zbiegli podczas próby zatrzymania przez służby białoruskie. W samochodzie, który pozostał po stronie białoruskiej została dwójka ich dzieci oraz kierowca samochodu, obywatel Litwy.

Jak podała stacja Biełsat, działacz jest bliskim współpracownikiem byłego kandydata opozycji na prezydenta Białorusi Andreja Sannikaua, aresztowanego po wyborach prezydenckich z 19 grudnia zeszłego roku. Łukin został skazany na 15 dni aresztu za udział w demonstracji opozycji w wieczór wyborczy. Po odbyciu kary pojechał do Francji i stamtąd wracał na Białoruś przez przejście graniczne z Polską.