Na apel dwóch głównych związków zawodowych w Brukseli manifestowało w czwartek między 20 a 30 tys. osób, paraliżując częściowo belgijską stolicę, gdzie do piątku trwa szczyt UE. Doszło do starć z policją, która musiała użyć armatek wodnych.

Celem manifestacji było zademonstrowanie sprzeciwu wobec pomysłów likwidacji dorocznej indeksacji płac w Belgii - przywileju, który zakwestionowały Niemcy w zaproponowanym w lutym pakcie dla konkurencyjności.

"Nie chcemy paktu dla konkurencyjności, chcemy paktu dla solidarności" - głosiło główne hasło manifestantów. "Mówimy Nie paktowi Sakozy'ego i Merkel! Nie chcemy go ani dziś, ani jutro, ani nigdy" - krzyczał jeden z uczestników z trybuny.

Nie obyło się bez starć z policją. Przez prawie dwie godziny, nieopodal siedziby premiera Belgii grupa manifestantów z twarzami zakrytymi szalikami z emblematem FGTB (federacji związków zawodowych socjalistów), rzucała kostkami bruku w policję. Zniszczono m.in. okna w jednym z budynków ministerstwa finansów. Policja odpowiedziała armatkami wodnymi.

Od godziny 11 do 14 zablokowana była ulica de la Loi, główna arteria dzielnicy europejskiej wiodąca od budynków rządowych aż do do siedziby Rady Europejskiej. Uczestnicy manifestacji docierali na miejsce zbiórki z czterech newralgicznych dla komunikacji miejsc Brukseli, skutecznie utrudniając od wczesnych godzin porannych ruch przy dwóch głównych dworcach kolejowych, a także w centrum, aż po dzielnicę europejską, gdzie zamknięto stacje metra i wyłączono z użytku stację kolejową. Zatrzymywali się m.in. przy siedzibie Banku Narodowego i stowarzyszenia pracodawców europejskich BusinessEurope, gdzie wygłoszono przemówienia.

Według policji w czwartkowych manifestacjach brało udział około 18-19 tys. osób

W tym samym czasie drugi, chadecki związek zawodowy CSC zorganizował wielką ok. 10-tysięczną manifestację na esplanadzie Heysel, u podnóża Atomium, symbolu Brukseli - monumentalnego modelu kryształu żelaza wybudowanego z okazji Wystawy Światowej w 1958 roku. Tu też nie obyło się bez przemówień i haseł o Europę bardziej solidarną.

Impulsem do manifestacji był zapowiedziany przez Niemcy na początku lutego pakt na rzecz konkurencyjności, który pod nową nazwą "Pakt Euro Plus" ma być przyjęty przez przywódców na szczycie w Brukseli.

W pierwotnej wersji Berlin proponował w ramach zbliżania polityk gospodarczych państw członkowskich odejście od automatycznej indeksacji pensji, a także podniesienie wieku emerytalnego. Automatyczną coroczną indeksację stosują w UE jedynie Belgia i Luksemburg. Te zapowiedzi wywołały ogromny sprzeciw związków zawodowych. I choć od tego czasu pakt został znacznie rozwodniony i mowa jest raczej o umiarkowaniu płacowym, to związki zawodowe nie zrezygnowały z planów manifestacji.

Początkowo związki chciały zablokować całą Brukselę. Planowano blokadę głównych wjazdów do miasta, a także strajk komunikacji miejskiej. "Ale doszliśmy do wniosku, że to nie jest najlepszy pomysł, by zyskać popularność" - powiedział sekretarz generalny FGTB Nico Cue, cytowany przez dziennik "La Libre Belgiqie".

Według policji w czwartkowych manifestacjach brało udział około 18-19 tys. osób, a według organizatorów - 30 tys. w tym związkowcy z Belgii, a także Niemiec, Francji, Luksemburga i Holandii.