"Od dawna nie spodziewam się żadnych przełomów po wizytach mężów stanu z najsilniejszych krajów euroatlantyckich. W większości wypadków są to wizyty, które mają znaczącą rangę, ale nie wynika z nich nic, co mogłoby stanowić przełom w stosunkach Polski z tymi krajami. Myślę, że teraz będzie podobnie.

Do tej pory z wizyt George'a Busha, Billa Clintona czy George'a W. Busha nie wynikało nic, co mogłoby być dowodem na to, że Amerykanie chcą nas traktować w sposób przełomowy. Egzaltacji ulegały polskie elity, ale nie polskie społeczeństwo.

Polska skala oczekiwań wobec USA jest bardzo podobna od dawna. Zależy nam konkretach, których jeszcze nie ma.

"Powinny pojawić się konkrety"

Przede wszystkim konkrety powinny się pojawić, jeśli chodzi o dozbrojenie polskiej armii w najnowsze technologie wojskowe, o co nie możemy się doprosić od lat. To samo dotyczy tzw. off-setu: samoloty F-16 wzbudzają dużo sceptycyzmu nie tylko ze strony ludzi, którzy muszą słuchać ich ryku, ale także ze strony fachowców.

Oprócz spraw wojskowych, ważna będzie też - ciągle aktualna - sprawa wizowa. Jeżeli mamy przyjąć, że Polska jest krajem dla Ameryki strategicznym, to kraje, które są uznawane za partnera Ameryki, powinny być stosownie doceniane, poprzez dalsze ułatwienia w ruchu osobowym. Chociaż z drugiej strony, tak bardzo bym tej kwestii nie fetyszyzował.

Sprawą polskich wiz zajęła się jedna z komisji w Kongresie, więc jeśli przyjmiemy, że Obama przyjeżdża po to, by to potwierdzić, to byłaby to zapowiedź realizacji istotnego postulatu. W sensie odbioru społecznego na masową skalę taka obietnica Obamy byłaby dla niego wiążąca i oznaczałaby przełom.

Sprawą trzecią jest komplet spraw gospodarczych, który powinien - tak mi się wydaje - zaowocować znaczącą liczbą kontraktów. Z punktu widzenia rywalizacji na polskim rynku biznesowym i producenckim obecność Amerykanów byłaby wskazana. Obecność innych państw silnego Zachodu - zwłaszcza Francji czy Wielkiej Brytanii - przybiera bardzo często cechy aroganckie i monopolistyczne.

W kategoriach propagandowych taka decyzja (o wizycie w Polsce) oznacza podniesienie statusu Polski na arenie międzynarodowej. Nie chodzi jednak o propagandę, od Amerykanów oczekujemy konkretów, których wciąż nie ma. Jest parę spraw, którymi trzeba się zająć, ale czy to będzie przełom? Polska klasa polityczna będzie mówiła, że tak, ale to wymaga weryfikacji".