Krzyż ustawiony przed Pałacem Prezydenckim został przeniesiony do pałacowej kaplicy. Przeciwnicy tej decyzji zapowiedzieli pikietowanie pałacu do czasu postawienia tam pomnika. Przyszedłem tu zapalić znicz za wszystkich poległych w smoleńskiej katastrofie - powiedział prezes PiS Jarosław Kaczyński wieczorem przed Pałacem Prezydenckim, gdzie zgromadzili się m.in. przeciwnicy przeniesienia stojącego tam do czwartku krzyża.

Prezes PiS dodał, że przyszedł zapalić znicz za "brata, bratową, za wszystkich poległych, za wszystkich ludzi, którzy byli szczególnie bliscy(...). To jest jedyna intencja z którą przyszedłem".

Później Kaczyński zapalił znicze, w tym czasie przez megafon odmawiana była modlitwa w intencji różnych osób. Potem zebrani odśpiewali Apel Jasnogórski i odmówiono modlitwę "Zdrowaś Mario".

Przed Pałacem Prezydenckim zebrało się wieczorem, jak szacują służby porządkowe, ok. 450 osób. Według policji jest spokojnie, jak dotąd obyło się bez poważniejszych incydentów.

Oprócz przeciwników przeniesienia krzyża, którzy modlą się i śpiewają religijne pieśni, pod Pałac przyszło też sporo gapiów. Krakowskie Przedmieście zostało zamknięte dla ruchu.

Zgromadzeni odśpiewali m.in. "Boże, coś Polskę", ze zmienionymi słowami w ostatniej zwrotce - "Ojczyznę wolną racz nam wrócić, Panie". W trakcie pieśni trzymali dłonie wzniesione w górę, z palcami ułożonymi w kształt litery V - znak zwycięstwa.

Wcześniej w tłumie słychać było też niereligijne pieśni, np. "Szła dzieweczka do laseczka", "Rozszumiały się wierzby płaczące". Rozlegały się też okrzyki "Kto nie skacze, ten za krzyżem hop, hop".

Ok. 21.30 Jarosław Kaczyński opuścił zgromadzenie, a naczelny "Gazety Polskiej" Tomasz Sakiewicz zaapelował do zgromadzonych o niezbieranie palących się zniczy ze sobą do domów, ale ustawienie ich na miejscu w kształcie krzyża.

Czwartkowe spotkanie przed Pałacem Prezydenckim to reakcja na poranne wydarzenia, kiedy krzyż - ustawiony tam 15 kwietnia przez harcerzy - został przeniesiony do pałacowej kaplicy. Uczestniczył w tym osobiście szef Kancelarii Prezydenta Jacek Michałowski, nie było przedstawicieli duchowieństwa.

Prezydent Bronisław Komorowski powiedział w wywiadzie dla PAP, że to on podjął decyzję o przeniesieniu. "Podjąłem w przekonaniu, że to służy również umocnieniu soborowej zasady poszanowania i wzajemnej autonomii państwa i Kościoła" - powiedział Komorowski.

Prezydent zapowiedział, że Kaplica Pałacu Prezydenckiego jest dla krzyża jedynie "etapem na drodze" do kościoła św. Anny. "Chcemy doprowadzić do pełnego wykonania umowy z 21 lipca, podpisanej przez Kancelarię Prezydenta, Kurię Metropolitalną Warszawską i organizacje harcerskie" - powiedział Komorowski.

Warszawska Kuria Metropolitalna oświadczyła w komunikacie, że przeniesienie krzyża jest realizacją sugerowanego przez biskupów rozwiązania, by oddzielić sprawę tego symbolu od sprawy upamiętnienia ofiar katastrofy smoleńskiej. Kanclerz warszawskiej kurii ks. Grzegorz Kalwarczyk ocenił w rozmowie z PAP, że kaplica w Pałacu Prezydenckim jest godnym miejscem dla krzyża. Kuria nie została jednak poinformowana przez Kancelarię o planowanym przeniesieniu krzyża do kaplicy.

Przeciwnicy przeniesienia krzyża sprzed Pałacu, przychodzący od wielu tygodni na Krakowskie Przedmieście, by czuwać w tym miejscu, mówią, że usunięcie krzyża "nie załatwia sprawy". "Przyniesiemy i postawimy nowe" - zapowiadają. Dodają, że będą zbierać się przed pałacem i modlić dopóty, dopóki w tym miejscu nie powstanie pomnik upamiętniający ofiary katastrofy Smoleńskiej. "Szokuje nas, że nikt nie rozmawiał ze społeczeństwem. W kraju demokratycznym władza powinna rozmawiać i powinien zostać podpisany dokument, że będzie tutaj pomnik" - powiedział PAP tuż po przeniesieniu krzyża Dariusz Wernicki ze Społecznej Inicjatywy Obrońców Krzyża.

W czwartek w ciągu dnia przed Pałacem Prezydenckim gromadzili się ludzie, którzy stojąc w grupkach, śpiewali religijne pieśni i modlili się.



Czwartkowe zgromadzenie nie widnieje na stronach internetowych Urzędu Miasta Warszawy w wykazie zarejestrowanych zgromadzeń publicznych; zgodnie z prawem organizatorzy zgromadzenia publicznego muszą poinformować o nim właściwy organ gminy nie później niż 3 dni przed jego terminem.

Czwartek, godz. 8.00...

Krzyż, ustawiony przed Pałacem 15 kwietnia przez harcerzy, został przeniesiony do kaplicy w czwartek rano. Uczestniczył w tym osobiście szef Kancelarii Prezydenta Jacek Michałowski. Jak relacjonował, razem z kilkoma osobami wniósł go głównym wejściem do Pałacu i umieścił w kaplicy, po lewej stronie ołtarza. Nie było przy tym przedstawicieli duchowieństwa.

Kancelaria - czuliśmy, że zostaliśmy z problem krzyża zupełnie sami

Krzyż ustawiony przed Pałacem Prezydenckim został przeniesiony do pałacowej kaplicy. Przeciwnicy tej decyzji zapowiadają pikietowanie pałacu do czasu postawienia tam pomnika. Kaplica to godne miejsce - uważa kanclerz warszawskiej kurii, jednak opinie w tej sprawie są podzielone.

Michałowski wyjaśniał, że decyzja o przeniesieniu krzyża zapadła, ponieważ stał się on "zakładnikiem gry politycznej", a kancelaria "poczuła, że jest z tym problemem zupełnie sama". Dodał, że prezydent Bronisław Komorowski wiedział o przeniesieniu krzyża, bo bez niego ta decyzja nie mogłaby zapaść.

Krzyż trafi do kościoła św. Anny, wcześniej być może pojedzie do Smoleńska

Pytany, czy krzyż zostanie zabrany 10 października na pielgrzymkę na miejsce katastrofy pod Smoleńskiem, co zaproponowali bliscy 28 ofiar katastrofy, powiedział, że uzależnione jest to od rodzin, a nie od Kancelarii. "Z naszego punktu widzenia docelowym miejscem krzyża jest kościół św. Anny i jestem przekonany, że krzyż tam trafi" - powiedział Michałowski.

Warszawska Kuria Metropolitalna oświadczyła w komunikacie, że przeniesienie krzyża jest realizacją sugerowanego przez biskupów rozwiązania, by oddzielić sprawę tego symbolu od sprawy upamiętnienia ofiar katastrofy smoleńskiej. Kanclerz warszawskiej kurii ks. Grzegorz Kalwarczyk ocenił w rozmowie z PAP, że kaplica w Pałacu Prezydenckim jest godnym miejscem dla krzyża. Kuria nie została jednak poinformowana przez Kancelarię o planowanym przeniesieniu krzyża do kaplicy.

Kościół zaskoczony, ale nie protestuje...

Rzecznik Konferencji Episkopatu Polski ks. Józef Kloch mówił, że także KEP nie została poinformowana o przeniesieniu krzyża sprzed Pałacu Prezydenckiego. "Jesteśmy wszyscy zaskoczeni" - dodał. Rzecznik KEP podkreślił, że krzyż powinien znaleźć się w "godnym miejscu", ale - jak zaznaczył - ta kwestia leży w kompetencjach metropolity warszawskiego abp. Kazimierza Nycza.

Prymas Polski abp Józef Kowalczyk, komentując sprawę, zaapelował, by nie robić z "krzyża przetargu dla osiągania celu, który nie ma nic wspólnego z takim chrześcijańskim uszanowaniem zmarłych". "No bo co? Mamy szanować modlących się tam, czy mamy szanować zmarłych" - pytał w rozmowie z dziennikarzami prymas Kowalczyk.



Przeciwnicy zabrania krzyża sprzed Pałacu, przychodzący od wielu tygodni na Krakowskie Przedmieście, by czuwać w tym miejscu, mówią, że usunięcie krzyża "nie załatwia sprawy". "Przyniesiemy i postawimy nowe" - zapowiadają. Dodają, że będą zbierać się przed pałacem i modlić dopóty, dopóki w tym miejscu nie powstanie pomnik upamiętniający ofiary katastrofy Smoleńskiej. "Szokuje nas, że nikt nie rozmawiał ze społeczeństwem. W kraju demokratycznym władza powinna rozmawiać i powinien zostać podpisany dokument, że będzie tutaj pomnik" - powiedział PAP tuż po przeniesieniu krzyża Dariusz Wernicki ze Społecznej Inicjatywy Obrońców Krzyża.

Brat przewodniczącego Komitetu Katyńskiego Stefana Melaka, Andrzej Melak, nazwał przeniesienie krzyża "rabunkiem i kradzieżą". Córka posła PiS Zbigniewa Wassermanna, Małgorzata Wassermann, oceniła, że sposób przeniesienia krzyża "to był kolejny przejaw bardzo bezwzględnej polityki, prowadzonej w stosunku do całej katastrofy smoleńskiej i wszystkiego, co jest z tym związane".

Z kolei Paweł Deresz, mąż Jolanty Szymanek-Deresz mówił, że przeniesienie krzyża zostało zbyt późno zrealizowane, ale dobrze, że nastąpiło. "Ten krzyż niestety odgrywa mało chlubną rolę, bo w odróżnieniu od innych krzyży, można go nazwać krzyżem silnie upolitycznionym" - podkreślał.

Politycy - jak zawsze : PiS - to skandal, reszta - dobrze się stało

Decyzja Kancelarii Prezydenta podzieliła polityków. Zdaniem premiera Donalda Tuska była ona słuszna i oczekiwana przez wielu Polaków, szczególnie warszawiaków. "To krok w dobrą stronę" - ocenił premier. Podkreślił, że był poinformowany o działaniach ws. krzyża przez prezydenta Komorowskiego.

Także marszałek Sejmu Grzegorz Schetyna uważa, że "dobrze się stało", iż krzyż został przeniesiony. Jak mówił dziennikarzom, przy pałacu nie powinno być miejsca kultu ofiar katastrofy smoleńskiej.

Prezydent Warszawy Hanna Gronkiewicz-Waltz podkreśla, że ze względu na to, co działo się przed Pałacem Prezydenckim, krzyż już wcześniej powinien być przeniesiony do kaplicy prezydenckiej. Jej zdaniem, nie można wykorzystywać krzyża instrumentalnie.

Posłowie PiS, z którymi rozmawiała PAP, uważają, że decyzja o przeniesieniu krzyża do kaplicy jest skandaliczna. PO walczy ze społeczeństwem - ocenił Jarosław Zieliński (PiS). Poseł PSL Janusz Piechociński spodziewa się, że w miejsce krzyża pojawią się nowe. Jego zdaniem krzyż - symbol religijny "został wmontowany w doraźną grę polityczną". Wicemarszałek Sejmu Jerzy Wenderlich (Lewica) nazwał przeniesieni krzyża "kolejnym aktem dramatu, który szkodzi Polsce". Można było przenieść krzyż wcześniej - ocenił europoseł SLD Wojciech Olejniczak.