Roman Polański znalazł się o krok od ekstradycji – tak amerykańskie gazety podsumowują czwartkową decyzję kalifornijskiego sądu.
Sprowadza się ona do odrzucenia apelacji reżysera i żądania, by Szwajcarzy wydali go w ręce amerykańskiego wymiaru sprawiedliwości.
Zdaniem największej kalifornijskiej gazety – „Los Angeles Times” – decyzja sądu jest zaskakująca: w zeszłym roku ten sam sąd sugerował Polańskiemu, że sprawa może zostać rozwiązana, o ile reżyser sam wystąpi o osądzenie go in absentia. W ten sposób sprawa gwałtu na nieletniej w 1977 r. miałaby dobiec końca.
To sugerowałoby, że sędziowie wcześniej sympatyzowali z podsądnym. Teraz jednak jest już jasne, że artysta nie doprowadzi do końca tej sprawy, jeżeli nie przyjedzie w końcu do Los Angeles i nie stawi się przed sędzią – podkreślają amerykańscy dziennikarze. – Klarowne przesłanie czwartkowej decyzji sądu jest takie, że jeśli cokolwiek ma się jeszcze zdarzyć w tej sprawie, to będzie to powrót Polańskiego do USA – cytują też opinię prof. Laurie Levenson z Loyola Law School.
Zdaniem Amerykanów następny ruch należy teraz do Szwajcarów, którzy muszą podjąć decyzję, czy pójść na rękę sędziom z Kalifornii, czy też przychylić się do argumentów prawników reżysera. Dowodzą oni, że prokuratorzy z Los Angeles próbują oszukać władze Szwajcarii. Oszustwo polega jakoby na tym, że Amerykanie nie poinformowali Szwajcarów, że 90- -dniowe testy, jakie zarządził Polańskiemu sędzia Laurence J. Rittenband, miały w założeniu docelowo pełnić rolę kary. I choć reżyser po 42 dniach opuścił więzienie i uciekł z USA, to przynajmniej częściowo odpowiedział za swoją winę.
mj, latimes, nytimes