Kilkaset osób - m.in. prezydent RP Lech Kaczyński, przyjaciele, rodzina i uczniowie Leszka Kołakowskiego - uczestniczyło w środę w pogrzebie zmarłego 17 lipca w Oxfordzie filozofa. Profesor Kołakowski spoczął obok Jacka Kuronia, Ryszarda Kuklińskiego i Bronisława Geremka.

"Prof. Leszek Kołakowski był człowiekiem, dla którego miłość do prawdy była ważniejsza niż akademicka kariera" - mówił w homilii w kościele św. Marcina na warszawskim Starym Mieście bp Bronisław Dembowski, który był głównym celebransem mszy, obok m.in. dominikanina o. Jana Andrzeja Kłoczowskiego i redaktora "Tygodnika Powszechnego" ks. Adama Bonieckiego. "To dążenie do prawdy coraz bliżej prowadziło go do chrześcijaństwa" - podkreślił bp Dembowski.

W świątyni zgromadzili się najbliżsi profesora, poza jego żoną Tamarą i córką Agnieszką z mężem, w mszy uczestniczyli przedstawiciele polityki, kultury i nauki m.in. Tadeusz Mazowiecki, Władysław Bartoszewski, Lech Wałęsa, Radosław Sikorski, Andrzej Olechowski, Agnieszka Holland, Henryk Wujec, Henryk Samsonowicz, Jacek Bocheński, Karol Modzelewski, Katarzyna Chałasińska-Macukow, Andrzej Friszke, Janina Ochojska.

Z woli rodziny profesora, uroczystości pogrzebowe miały charakter prywatny i w kościele nie było wystawienia trumny z ciałem. Mimo to w kościele św. Marcina zgromadziło się kilkaset osób, które w ten sposób chciały pożegnać filozofa.

Bp Dembowski w homilii zwrócił uwagę na skomplikowaną drogę życiową i naukową profesora Kołakowskiego - "od gorliwego marksisty do człowieka, który zauważył, że chrześcijaństwo jest czymś ważnym". Wspomniał także, że jest osobistym świadkiem drogi Kołakowskiego od czasu, gdy wspólnie uczestniczyli w seminarium filozoficznym u profesora Władysława Tatarkiewicza na Uniwersytecie Warszawskim.

Dembowski przypomniał niechlubny list otwarty atakujący profesora Tatarkiewicza z punktu widzenia marksizmu, który Kołakowski publicznie odczytał. Jednak biskup podkreślił, że Kołakowski dzięki poszukiwaniu prawdy potrafił z tej drogi zawrócić. Właśnie ze względu na miłość do prawdy Kołakowski został wyrzucony z Polski pod koniec lat 60 - mówił.

"W 1966 roku w Polskiej Akademii Nauk był jubileusz profesorów: Kotarbińskiego i Tatarkiewicza, znamienne, że wówczas toast wzniósł właśnie Kołakowski, który zwracając się do tego ostatniego powiedział - "profesorze, mimo wszystko, miej do nas zaufanie, będziemy uczyć historii filozofii tak jak ty". Jakże ważne to słowa, owe "mimo wszystko"" - zwrócił uwagę bp Dembowski.

Przypomniał także wizytę prof. Kołakowskiego, który jesienią 1989 r. na Uniwersytecie Warszawskim wygłosił wykład m.in. "o konieczności przyjęcia dobra obiektywnego, rzeczywistego, realnego". Podkreślił, że tylko takie dobro ma sens, które jest "rozpoznane" z rzeczywistości, a nie ustanawiane przez ludzi. ""Gdzie szukać tego realnego dobra?" - pytał tam Kołakowski i odpowiadał "chrześcijanie mówią o Bogu i nie jest to odpowiedź, którą można szybko zanegować"" - wspominał biskup.

W opinii Dembowskiego, prof. Kołakowski przyjął marksizm jako "kontynuację oświecenia francuskiego, ale rychło przekonał się, że zbyt często pojawiała się tam gilotyna". Jak wyjaśnił, dla profesora także marksizm, szczególnie w jego stalinowskim wydaniu, okazał się czymś równie zbrodniczym.

Na zakończenie homilii bp Dembowski odczytał Psalm 23, który - jak powiedział - był ulubionym fragmentem Biblii prof. Kołakowskiego. Psalm, który rozpoczyna się od słów "Pan jest moim pasterzem, nie brak mi niczego", uroczyście odśpiewał także chór Collegium Musicum UW.

Po mszy św. b. prezydent Lech Wałęsa powiedział, że prof. Kołakowski był wielkim myślicielem, który przyczynił się do odzyskania przez Polskę niepodległości w 1989 r. "Kołakowski należał do mózgów, które - kiedy się zorientowali - to walczyli o Polskę, walczyli, podnosząc ducha i tworząc podstawy myślenia o niepodległości; przyczynił się do budowania struktur i programów dla opozycji; przecież zasłużył się dla KOR-u" - powiedział Wałęsa.

Jak podkreślił, prof. Kołakowski "tworzył koncepcje, myślenie o tym, co jest dobre, a co złe, co należy zmienić. On był od słowa, które stało się ciałem. To wielka sprawa, bo bez tego nie byłoby fizycznych zwycięstw" - dodał Wałęsa.



Z kolei b. premier Tadeusz Mazowiecki powiedział, że prof. Kołakowski "był wybitnym myślicielem, który potrafił ogarniać wiele trudnych problemów". "Znaliśmy się dobrze, często go odwiedzałem; warto pamiętać, że był człowiekiem pełnym ujmującego humoru i lekkości" - wspominał Mazowiecki.

W jego opinii, prof. Kołakowskiego cechowała niezwykła inteligencja. "Ale tam było coś jeszcze, coś poza inteligencją, a mianowicie mądrość. A to są dwie różne sprawy" - zaznaczył.

Jak powiedział PAP minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski, prof. Kołakowski był jednym z najbardziej znanych Polaków na Oxfordzie w czasach, gdy on tam studiował. "Był profesorem w najbardziej prestiżowym College All Souls i byłem w jego pokojach częstym gościem. Z uśmiechem mogę dodać, że profesor uczestniczył w mojej imprezie na dwudzieste pierwsze urodziny. Obtańcowywał tam dziewczyny, podpierając się swoją słynną przezroczystą laską" - powiedział Sikorski.

Jak wspomniał, prof. Kołakowski uczestniczył m.in. w studenckich debatach na Oxfordzie, które były formą protestu przeciwko stanowi wojennemu w Polsce. "Poza tym profesor Kołakowski jako autor "Głównych nurtów marksizmu", był tą postacią, która przekonała wielu ludzi lewicy, co do tego, że marksizm był ślepą uliczką" - powiedział Sikorski.

Agnieszka Holland: dla wielu ludzi prof. Kołakowski był postacią, która imponowała

"A szczególnie jego życiowa postawa, która z jednej strony była pełna zaangażowania i taka namiętna, a z drugiej strony pełna sceptycyzmu i autokrytycyzmu. Jak podkreśliła, Kołakowski miał zdolność do nieustannego zadawania pytań "i tych podstawowych, i tych bardzo pragmatycznych dotyczących wyborów codziennych".

Zdaniem ks. Adama Bonieckiego, prof. Kołakowski pozostawił po sobie wiele ważnych dzieł, które teraz należy sobie przypomnieć. "Śmierć jest zawsze okazją do tego, żeby sięgnąć do tego, co pisał; to jest smutne, że jego książki są tak mało znane i czytane. Jako ksiądz, duszpasterz radzę przeczytać książkę "Obecność mitu"" - mówił Boniecki.

Jak podkreślił, "profesor Kołakowski został z nami, jego dorobek jest, jest wydany, dostępny". "Zamiast mówić "odszedł wielki człowiek", przecież wszyscy odejdziemy, korzystajmy z tego, że w naszych czasach ktoś taki się zjawił i naszym językiem, zrozumiałym dla nas, mówił. To jest w tej chwili najważniejsze moje przesłanie" - dodał Boniecki.

Według publicysty i politologa Aleksandra Smolara, "profesor Kołakowski był człowiekiem, który potrafił wyrażać i artykułować bunt, lęki, wyzwania, które stały przed kolejnymi pokoleniami Polaków. "Dla mnie ważna była jego koherencja i integralność jego myśli, a także umiejętność wskazywania tego, co należy czynić" - powiedział Smolar.



"Mądrość. To pierwsza rzecz, która mi przychodzi do głowy, gdy mówi się o profesorze Kołakowskim. Nic więcej, ale i nic mniej. Mądrość. Ja, mimo, że sam studiowałem fizykę na Uniwersytecie Warszawskim, chodziłem do niego na wykłady. Były fascynujące, choć wtedy niewiele z nich rozumiałem" - mówił działacz opozycji w PRL Henryk Wujec.

Pogrzeb na Powązkach

Kilkaset osób - m.in. prezydent RP Lech Kaczyński, przyjaciele, rodzina i uczniowie Leszka Kołakowskiego - uczestniczyło w pogrzebie zmarłego 17 lipca w Oxfordzie filozofa. Profesor Kołakowski spoczął obok Jacka Kuronia, Ryszarda Kuklińskiego i Bronisława Geremka.

Zgodnie z wolą rodziny, uroczystość miała kameralny charakter. Na cmentarz mogli jednak wejść wszyscy, którym zależało na uczestniczeniu w ceremonii pożegnania filozofa. Wśród zebranych byli m.in. b. premier Tadeusz Mazowiecki, marszałek Senatu Bogdan Borusewicz, pełnomocnik premiera ds. dialogu międzynarodowego Władysław Bartoszewski, minister w Kancelarii Prezydenta Ewa Junczyk-Ziomecka, minister kultury Bogdan Zdrojewski, rektor UW Katarzyna Chałasińska-Macukow, filozof Barbara Skarga, poetka Julia Hartwig, redaktor naczelny "Gazety Wyborczej" Adam Michnik.

"Jesteśmy winni Leszkowi Kołakowskiemu głęboką wdzięczność, że przez ostatnie 50 lat, nie zważając na konsekwencje jakie go spotykały, walczył o prawdę" - powiedział historyk Henryk Samsonowicz, przemawiając nad trumną filozofa. Samsonowicz powiedział w imieniu pracowników Uniwersytetu Warszawskiego i PAN, że "jako ludzie, którym nieobca jest walka o sprawiedliwość, o wolność, o prawdę, o dobro i o radość" - są głęboko wdzięczni zmarłemu.

Pisarz Jacek Bocheński przypomniał, że przemawia jako jeden z najstarszych przyjaciół Kołakowskiego

"Trudno przecenić wyjątkowy wpływ tego jednego człowieka na innych ludzi i bieg procesów historycznych w Polsce i na świecie w drugiej połowie XX wieku. A przecież nie był przywódcą ani politykiem - był tylko filozofem i obywatelem. Nigdy nam wprost nie mówił, co mamy robić. Raz go spytałem - nic nie odpowiedział. Mieliśmy decydować sami. Chcieliśmy go słuchać nie tylko dlatego, że był mądrzejszy, ale autentyczny, bardziej wiarygodny. Czuliśmy się tą wiarygodnością zobowiązani, chcieliśmy w niej uczestniczyć" - podkreślił Bocheński.

Karol Modzelewski żegnał na Powązkach "swojego przyjaciela Leszka Kołakowskiego", wspominając jego zasługi. "Kołakowski wyróżniał się absolutem odwagi cywilnej. Chciał, żeby mówić głośno to, co wielu z nas szeptało sobie po cichu" - mówił na Powązkach Modzelewski.

"Błądził razem z nami, ale wychodził z błędów na krok przed innymi. To on napisał książkę będącą rozrachunkiem z marksizmem, próbą zrozumienia tego, co było w nim trucizną" - powiedział Modzelewski. Historyk przypomniał, że Kołakowskiego nazwano wówczas "politycznym chuliganem", a filozofowi bardzo się to określenie spodobało, bo nonkonformizm stawiał w swojej hierarchii wartości bardzo wysoko.

Prof. Kołakowski zmarł 17 lipca w Oxfordzie

Miał 82 lata. Był jednym z najwybitniejszych polskich filozofów, publicystą, prozaikiem, autorem satyr i bajek filozoficznych.