W poniedziałek w mediach pojawiła się informacja o tym, że policjanci, którzy podczas środowego strajku kobiet byli po cywilnemu, mieli przy sobie broń. O komentarz PAP poprosiła rzecznika Komendy Stołecznej Policji nadkomisarza Sylwestra Marczaka. "Zarzuty, jakie pojawiają się wobec policji, nie tylko dochodzą do granic absurdu, ale już dawno tę granicę przekroczyły. Słuchając wypowiedzi wielu ekspertów, mam wrażenie, że zapomina się lub nie chce się zobaczyć podstawowych zadań policjantów działających podczas zabezpieczeń" - powiedział policjant.
"Od wielu lat podkreślamy, że w każdym dużym proteście uwzględniamy wariant najgorszy, czyli zagrożenie o charakterze terrorystycznym. To pytam, jak mamy działać na protestach, marszach, zgromadzeniach, jeżeli policjanci do tego powołani nie będą mieli przy sobie broni? Mają po zamachu pojechać do jednostki pobrać broń i w międzyczasie poprosić sprawców, by poczekali? Czym różni się strajk kobiet od pozostałych, by zmieniać taktykę?" - mówił rzecznik KSP.
Nadkomisarz w rozmowie z PAP wskazał, że od początku czerwonej strefy policjanci ukarali ponad 10 000 osób za różne przypadki łamania obostrzeń. "To dlaczego mamy nie działać w przypadku strajku kobiet? Jeżeli od kilku miesięcy policjanci ukarali tysiące osób łamiących przepisy ruchu drogowego, to dlaczego mamy nie działać w przypadku strajku kobiet?" - argumentuje.
"Analizując przypadki użycia ŚPB (środki przymusu bezpośredniego - PAP), nie ma wyłączenia ich użycia wobec uczestników strajku kobiet. Tam, gdzie mamy do czynienia z agresją wobec policjantów tam będą używane ŚPB. Policjant to nie jest pluszak do przytulania. To jest funkcjonariusz publiczny, jego nietykalności nie można naruszać" - zaznaczył.
"Powszechne jest oskarżenie, że policjanci używali pałek teleskopowych wobec kobiet. Tymczasem szukamy takich nagrań i jak na razie mamy nagranie jak policjanci używają pałki w jednym przypadku wobec mężczyzny, który chciał wyrwać pałkę interweniującemu policjantowi. Jeżeli są inne przypadki, proszę je przekazać, a będą one wyjaśnione" - dodał.
Poinformował przy tym, że są informacje, że policjanci zatrzymywali kobiety podczas strajku kobiet za różne przestępstwa. "Tymczasem wśród 13 osób zatrzymanych do przestępstw jest 12 mężczyzn. Wśród nich są wcześniej notowani m.in. za handel narkotykami, kradzież pojazdu, groźby karalne czy znieważenie policjantów. Żadna z tych osób nie została zatrzymana za udział w proteście, ale za konkretnych artykuł, konkretny czyn, konkretne przestępstwo" - powiedział dodając, że zdecydowana większość osób protestuje pokojowo.
"Owszem są wątpliwości i je wszystkie wyjaśniamy. Co więcej, o ustaleniach będziemy informować opinię publiczną również za pośrednictwem mediów" - zapowiedział.
Przypomniał także, że każdego dnia na ulicach Warszawy policja realizuje prawie 2 tys. interwencji. "Jak państwo myślą kto realizuje te interwencje? Odpowiedź jest prosta ci sami policjanci, którzy zabezpieczają protesty, marsze i zgromadzenia" - mówił.
"Według wszystkich organizatorów różnych przedsięwzięć ich zgromadzenia są pokojowe. To dlaczego przez ostatni miesiąc na tych +pokojowych+ protestach mimo bardzo dobrego zabezpieczenia ochronnego rannych zostało 48 policjantów" - dodał.