Cztery osoby zakażone koronawirusem zmarły w Brazylii w ciągu ostatniej doby - poinformował w piątek minister zdrowia tego kraju Luiz Henrique Mandetta. To 11. przypadek śmiertelny w tym kraju. Liczba infekcji w ciągu ostatnich 24 godzin wzrosła z 621 do 904.

Brazylijski senat w piątek podpisał ustawę o stanie wyjątkowym na terenie całego kraju. Natomiast ministerstwo gospodarki obniżyło prognozę wzrostu gospodarczego z 2,1 proc. do zera.

Zdaniem Mandetty, jeśli tendencja rozprzestrzeniania się koronawirusa utrzyma się w najbliższym czasie, do końca kwietnia system opieki zdrowotnej w Brazylii może całkowicie upaść. "Obywatel może mieć pieniądze, może mieć nakaz sądowy, ale po prostu nie będzie dla niego miejsca w szpitalu" - oświadczył szef resortu.

Szerząca się epidemia przyczyniła się do znacznego spadku społecznego poparcia dla prezydenta tego kraju Jaira Bolsonaro. W nocy w wielu miastach słychać bębnienie garnków i patelni w proteście przeciwko szefowi państwa, który początkowo nazywał epidemię „fantazją” i ignorował wszelkie zalecenia medyczne.

Prezydent nadal wyklucza wprowadzenie drastycznych ograniczeń, mających zapobiec rozprzestrzenianiu się epidemii i uważa, że zamknięcie lotnisk i dróg nie jest wskazane, ponieważ wywołałoby panikę. Potępia także gubernatorów stanów za podjęcie "ekstremalnych środków", które zaszkodziły gospodarce.

Gubernator stanu Sao Paulo Joao Doria zapowiedział, że w sobotę wprowadzi stan wyjątkowy na terenie swojego stanu i wyda nakaz zamknięcia do końca kwietnia wszystkich lokali usługowych i miejsc publicznych. "Robimy to, czego nie robi prezydent" - oświadczył Doria.