Brytyjska Izba Gmin zagłosuje we wtorek wieczorem nad projektem umowy wyjścia Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej i polityczną deklaracją ws. przyszłych relacji ze Wspólnotą. Eksperci spodziewają się wysokiej porażki rządu i pogłębienia kryzysu politycznego.

Głosowanie w tej sprawie było początkowo zaplanowane na 11 grudnia, ale zostało odwołane w ostatniej chwili po turbulencjach politycznych towarzyszących próbie odwołania premier Theresy May ze stanowiska szefowej Partii Konserwatywnej i w obliczu obaw przed politycznie kłopotliwą skalą prawdopodobnej porażki.

We wtorek, pięć tygodni później, wynegocjowana w listopadzie umowa i stanowiąca załącznik do niej deklaracja polityczna jednak będą - na zaledwie 73 dni przed brexitem - poddane pod głosowanie w Izbie Gmin. Według wszelkich prognoz parlamentarzyści zdecydowanie odrzucą proponowany dokument.

Analiza BBC na podstawie publicznych deklaracji posłów wykazała, że szefowa rządu może przegrać decydujące głosowanie nawet 228 głosami, a telewizja informacyjna Sky News sugeruje różnicę 227 głosów. Gdyby te wyliczenia się potwierdziły, byłaby to najwyższa porażka urzędującego premiera w historii brytyjskiego parlamentaryzmu.

Dotychczasowy niechlubny rekord należy do Ramsaya MacDonalda, który w 1924 r. stał na czele mniejszościowego rządu Partii Pracy. Jego rząd sprzeciwiał się wówczas powołaniu komisji wyjaśniającej aktywność komunistycznego dziennikarza J.R. Campbella, który w liście otwartym na łamach gazety wydawanej przez Komunistyczną Partię Wielkiej Brytanii wzywał członków armii do buntu przeciwko władzy. W efekcie rząd MacDonalda przegrał aż 166 głosami, a wkrótce później doszło do upadku jego gabinetu.

Głównym problemem premier May jest fakt, że podziały wśród brytyjskich posłów są wielowymiarowe, a poszczególne frakcje - także w ramach rządzącej Partii Konserwatywnej - oczekują różnych, często sprzecznych zmian w proponowanym porozumieniu.

Szefowa rządu może liczyć na zaledwie ok. 190 z 317 posłów swojego ugrupowania, a około 110 prawdopodobnie zagłosuje przeciw. To w większości politycy, którzy - podobnie jak wspierający rząd deputowani północnoirlandzkiej Demokratycznej Partii Unionistów - sprzeciwiają się kontrowersyjnemu mechanizmowi awaryjnemu dla Irlandii Północnej (ang. backstop).

To zapisane w umowie kontrowersyjne rozwiązanie zakłada, że w razie braku innego porozumienia Zjednoczone Królestwo byłoby zmuszone do pozostania w unii celnej i elementach wspólnego rynku UE, a także sprawia, że mogłoby dojść do powstania tzw. granic regulacyjnych między Irlandią Północną a pozostałą częścią Zjednoczonego Królestwa.

W grupie "rozłamowców" w Partii Konserwatywnej są także posłowie, którzy opowiadają się za całkowitym zerwaniem negocjacji z UE i wyjściem ze Wspólnoty bez umowy, argumentując, że proponowane warunki są niekorzystne dla Wielkiej Brytanii. Uważają oni, że Wielka Brytania powinna zdecydować się na handel na zasadach Światowej Organizacji Handlu bez wpłacania do unijnego budżetu 39 miliardów funtów w ramach istniejących zobowiązań finansowych.

Wśród nich są m.in. obaj byli ministrowie ds. wyjścia z UE w rządzie Theresy May, David Davis i Dominic Raab.

Przeciwko umowie zagłosuje jednak także niewielka grupa proeuropejskich torysów, którzy uważają wynegocjowane porozumienie za niewystarczające, opowiadając się za zachowaniem bliskich relacji z UE, np. przez zachowanie członkostwa we wspólnym rynku, lub wręcz za organizacją drugiego referendum.

Za odrzuceniem porozumienia zagłosują najprawdopodobniej również niemal wszyscy posłowie opozycji: od utrzymującej ambiwalentną pozycję wobec brexitu Partii Pracy, której eurosceptyczny lider Jeremy Corbyn wielokrotnie wzywał do uszanowania wyniku referendum i liczy na doprowadzenie do upadku rządu May oraz przedterminowych wyborów, do jednoznacznie proeuropejskich Liberalnych Demokratów i Szkockiej Partii Narodowej, wprost domagających się zachowania członkostwa w UE.

Głosowanie zaplanowano na wtorkowy wieczór, prawdopodobnie około 20 czasu lokalnego (21 czasu polskiego).

Wcześniej posłowie będą głosowali nad czterema poprawkami złożonymi przez Partię Pracy (odrzucenie umowy oraz wykluczenie scenariusza wyjścia z UE bez umowy), Szkocką Partię Narodową (odrzucenie umowy i wydłużenie procesu wyjścia z UE na mocy artykułu 50), a także dwie grupy posłów domagających się zmian w mechanizmie awaryjnym dla Irlandii Płn. W razie nieprzyjęcia żadnej z poprawek deputowani zagłosują za pierwotną propozycją rządu.

W ramach ostatniej próby przekonania deputowanych do swoich racji premier May wezwała ich w poniedziałek do "ponownego spojrzenia" na proponowaną umowę regulującą wyjście kraju z UE i ostrzegła, że jej odrzucenie może zagrozić jedności Wielkiej Brytanii przez wzmocnienie ruchów nacjonalistycznych: niepodległościowego w Szkocji i zjednoczeniowego w Irlandii Płn.

Spodziewana porażka premier May pogłębiłaby trwający od miesięcy kryzys polityczny spowodowany tym, że Partia Konserwatywna nie ma samodzielnej większości w Izbie Gmin, a na dodatek jest wewnętrznie podzielona.

Media spekulują, że Partia Pracy złoży w takiej sytuacji wniosek o głosowanie nad wotum nieufności dla rządu, który byłby prawdopodobnie poddany pod głosowanie w środę wczesnym popołudniem, tuż po cotygodniowej sesji pytań do premier.

Skala ewentualnej porażki będzie miała decydujący wpływ na dalsze wydarzenia w brytyjskiej polityce. Dziennik "Daily Telegraph" ocenił wprost, że "im wyższa, tym trudniej będzie May trzymać się swojego projektu porozumienia i zachować stanowisko", a przy różnicy 100 głosów lub więcej można spodziewać się wezwań do jej ustąpienia ze stanowiska.

Zgodnie z przyjętą w ubiegłym tygodniu zmianą proceduralną May będzie musiała przedstawić plany dotyczące następnych kroków w ciągu trzech dni obrad Izby Gmin, tj. najpóźniej w poniedziałek.

Wśród możliwych scenariuszy są m.in.: powtórzenie głosowania przy uzyskaniu dalszych zapewnień politycznych ze strony Unii Europejskiej (z możliwym wyjazdem May do Brukseli jeszcze w środę), przedłużenie procedury wyjścia ze Wspólnoty na mocy art. 50 traktatów lub nawet - co mniej prawdopodobne - wyjście z UE bez umowy, organizacja drugiego referendum lub zwołanie przedterminowych wyborów parlamentarnych.

Dwie ostatnie opcje - wzbudzające poważne emocje w debacie publicznej - wiążą się jednak z dodatkowymi praktycznymi wyzwaniami dla May.

W przypadku referendum szefowa rządu musiałaby znaleźć takie pytanie lub pytania, które uzyskałyby poparcie większości parlamentu, otwierając drogę np. do trójstronnego plebiscytu, dającego wyborcom możliwość wyboru między zaprezentowaną umową, zerwaniem negocjacji i pozostaniem w UE. Taki ruch stałby w jaskrawej sprzeczności z wielokrotnymi deklaracjami premier, która ostrzegała, że powtórzenie głosowania byłoby zerwaniem umowy społecznej z elektoratem i byłoby nieakceptowalne.

Z kolei organizacja przedterminowych wyborów parlamentarnych wymagałaby zgody aż 2/3 posłów. Prostsza droga prowadzi przez upadek rządu May w głosowaniu nad wotum nieufności, do którego wystarcza zwykła większość głosów. Choć taki scenariusz jest preferowany przez Partię Pracy, która chciałaby przejąć władzę bez kwestionowania decyzji podjętej w referendum z 2016 r., to trudno sobie wyobrazić sytuację, by May pozostała wtedy na stanowisku szefowej Partii Konserwatywnej. Konieczne byłoby także opóźnienie zaplanowanego na marzec wyjścia z UE, bo nie ma wystarczająco dużo czasu, aby przeprowadzić wybory i ewentualną renegocjację przed tym terminem.

Oprócz konieczności przyjęcia umowy lub alternatywnych rozwiązań posłów czekają w najbliższych tygodniach jeszcze głosowania nad powiązaną legislacją oraz zmianami w kluczowych ustawach, np. dotyczących przepisów imigracyjnych, handlu i rolnictwa.

W razie braku większości dla innego rozwiązania Wielka Brytania automatycznie bez umowy opuści UE o północy z 29 na 30 marca na mocy procedury wyjścia opisanej w art. 50 traktatów. Taki scenariusz prawdopodobnie doprowadziłby do poważnych utrudnień w handlu międzynarodowym i problemów z zaopatrzeniem w żywność, leki oraz zaburzyłby europejski łańcuch dostaw, np. w branży motoryzacyjnej.