W 30 miastach Słowacji zorganizowano w piątek marsze pamięci po zabójstwie dziennikarza śledczego Jana Kuciaka. W Bratysławie zgromadziło się 25 tys. osób, wśród nich był prezydent Andrej Kiska. Domagano się pełnego wyjaśnienia okoliczności morderstwa reportera.

Marsz pamięci w stolicy zakończył się wiecem z udziałem dziennikarzy, polityków opozycji, działaczy organizacji pozarządowych. Prezydent Kiska nie przemawiał, bo jak powiedział wcześniej dziennikarzom, "respektuje apolityczny charakter zgromadzenia".

„Atak na dziennikarzy jest atakiem na nas wszystkich” – napisano na jednym z transparentów. Niesiono zdjęcia zamordowanego i jego narzeczonej.

„Musimy bronić się sami, a naszą bronią musi być prawda” – mówił na wiecu redaktor naczelny pisma „Dennik N” Martin M. Szimeczka.

Na wiecu nie wystąpiła reporterka z czeskiego centrum dziennikarstwa śledczego Pavla Holcova, która współpracowała z Kuciakiem przez pięć lat. Korzysta z ochrony policji i nie mogła pojechać do Bratysławy; odczytano jedynie jej list.

Po wiecu część z jego uczestników przeszła pod siedzibę kancelarii premiera. Skandowano „dymisja”, „mafia i mordercy powinni być w więzieniach, a nie na urzędach”. Organizatorzy apelowali o spokój i wzywali do zakończenia demonstracji.

Śmierć Kuciaka, dziennikarza śledczego portalu „Aktuality.sk” wstrząsnęła słowacką sceną polityczną - podkreślają słowackie media. Ze stanowiskami w kancelarii premiera pożegnały się dwie osoby – doradcy szefa rządu Roberta Fico. Prasa sugerowała ich związki z osobami, które zostały zatrzymane w ramach śledztwa mającego wyjaśnić okoliczności śmierci Kuciaka i jego narzeczonej. Z urzędu ustąpił też minister kultury Marek Madiaricz, który oświadczył, że nie może się pogodzić z tym, że w czasie pełnienia przez niego rządowej funkcji zamordowano dziennikarza.

Policja i prokuratura ograniczyły informacje na temat śledztwa, ale z wcześniejszych wypowiedzi wiadomo, że koncentruje się ono na tak zwanym „włoskim śladzie”. Związany jest on z tekstami zabitego dziennikarza, opisującymi proceder wyłudzania europejskich dotacji na wschodzie Słowacji. Miała za nim stać włoska mafia z Kalabrii, powiązana ze słowackimi politykami.

Słowacka opozycja domaga się ustąpienia ministra spraw wewnętrznych, komendanta głównego policji, prokuratora generalnego, a także premiera Roberta Fico. Na konferencji prasowej w Bratysławie do głębokich zmian w rządzie wezwali przedstawiciele partii Wolność i Solidarność (SaS).

W wieczornym marszu pamięci w Bratysławie uczestniczył także sekretarz generalny organizacji Reporterzy bez Granic (RSF) Christophe Deloire. Przed południem spotkał się z premierem, którego - jak relacjonowały media - miał wezwać do przeprosin za obraźliwe słowa pod adresem dziennikarzy. Szef słowackiego rządu kilkakrotnie publicznie wypowiadał się na temat dziennikarzy. Prasa przypomniała jego najostrzejsze określenia z listopada 2016 r., gdy nazwał dziennikarzy „brudnymi prostytutkami”. Deloire zwrócił uwagę, że takie wypowiedzi stwarzają „wrogą atmosferę wobec dziennikarzy” – podała słowacka telewizja informacyjna TA3.

Według służb prasowych szefa rządu takie wezwanie nie padło, a w rozmowie sekretarz generalny RSF domagał się, aby „premier zapewnił, że wymiar sprawiedliwości osądzi zabójców Kuciaka, a także spełni obowiązek ochrony dziennikarzy, którzy badają oszustwa podatkowe i korupcję”.

Opozycyjni politycy są zdania, że na organizowanym przez państwo pogrzebie zamordowanego reportera w sobotę nie powinien pojawić się ani premier, ani żaden z ministrów.

Piotr Górecki (PAP)